------------ ε ♢ з ------------
Ludzie zawsze się na mnie wściekali, kiedy mówiłem im, że czegoś nie pamiętałem. To nie było coś, nad czym mogłem panować. Zwyczajnie nie potrafiłem, byłem zbyt słaby, przegrywałem z n i m. Ale nikt tego nie rozumiał. Nawet nie próbowali. Dopiero Ty zrozumiałeś, że trzeba pomóc mi walczyć.
— Oddalamy się od siebie. —
------------ ε ♢ з ------------
Yoongi był w szoku.
Nawet gdyby chciał, nie udałoby mu się w żaden sposób tego ukryć. Kryształowe łzy, które przetoczyły się po policzkach Jimina, zostawiając za sobą błyszczące ścieżki, wbiły lodowaty szpikulec prosto w jego serce. I choć w pierwszej chwili, coś bardzo kusiło go do zerwania się z miejsca i wzięcia w ramiona chłopaka, wiedział, że musiał pozostać profesjonalny. Mimo wszystko. I nie dla tego, że taki był jego obowiązek jako lekarza.
Chodziło przede wszystkim o dobro Parka.
— Jiminnie — wyszeptał w końcu, podnosząc z ziemi jabłko. Położył je obok słodyczy, dając sobie w ten sposób kilka dodatkowych sekund do namysłu. — Właśnie to próbuję ustalić od kiedy tu jesteś.
Załzawione ślepia utkwiły wzrok w bladej twarzy ordynatora.
— Dlatego cały czas próbuję z tobą porozmawiać. Dowiedzieć się, co ci dolega i czy to, co o tobie mówią, jest prawdą.
— A co takiego o mnie mówią?
Jimin naciągnął na dłonie rękawy białej koszuli i otarł nią policzki i nos.
— Że jesteś mordercą.
Boom! Yoongi mało nie zawył, zrywając się z krzesełka, jakby co najmniej koreańska drużyna zdobyła gola w decydującym meczu na mundialu. Wszystko to za sprawą całkowitego niezrozumienia, jakie wykwitło na twarzy Parka. Chłopak wyglądał, jakby poraził go prąd.
— Jestem mordercą? — powtórzył, jakby w transie. — Ja? Ja kogoś zabiłem?
— Tego próbuję się dowiedzieć.
Przyszedł czas na milczenie. Jimin spuścił lekko głowę, a Min był święcie przekonany, że przewracał karty pamięci, by coś w nich znaleźć. Niestety, były to płonne nadzieje. Dlatego postanowił zarzucić przynętę.
— Pamiętasz cokolwiek z dnia, zanim tu trafiłeś? Albo chociaż godzin? Pamiętasz, że przyszedłeś pod komisariat?
Park poderwał głowę. Zamrugał kilkukrotnie, ściągając brwi.
— J-ja... — Zamyślił się, mrużąc powieki. — Obudziłem się nad ranem. Jeszcze było ciemno.
— I? Co robiłeś? To co zawsze?
— Nie... Czułem się źle. Bolała mnie głowa. Dudniło, jakbym dopiero co uderzył nią o ścianę. — Zamilkł i zwrócił wzrok w stronę lekarza. — Co ja robiłem pod komisariatem?
— Stałeś tam. Gapiłeś się na wejście. Kiedy wprowadzono cię do środka, oznajmiłeś, że kogoś zamordowałeś. — Jimin nie odpowiedział. — Pamiętasz to?
— Nie...
— A rana cię nie bolała?
Jimin zesztywniał.
— Jaka rana?
— Ta po operacji trzustki. Wygląda na świeżą, Jimin. A to niedobrze. Według historii leczenia z Soonchonhyang, do zabiegu doszło dwa tygodnie temu. Rana nie wygląda tak po dwóch tygodniach. — Yoongi skrzyżował ramiona na piersi, ale miał nieco pobłażliwą minę. Nie chciał go wystraszyć. — Powiedz mi, rozdrapujesz ją? Dotykasz jej?

CZYTASZ
◦ Panic room ◦ [yoonmin]
ФанфикGdzie Park Jimin to morderca, a Min Yoongi jest święcie przekonany, że wszyscy się mylą. Inspiration: Au/Ra - Panic Room