--- ε 22 з ---

1.4K 229 81
                                    

------------ ε ♢ з ------------

Kiedyś ostrzegałeś mnie przed tym, że każdy ma dwie twarze. Mówiłeś też o tym, że w ludziach tkwi zwierzęcy pierwiastek, coś, co budzi się nieoczekiwanie, wydaje z siebie głośne ryknięcie i przygotowuje się do ataku.

Myślisz, że też taki jestem?

Myślisz...

— ... że też taki jesteś? —

------------ ε ♢ з ------------

18 grudnia

— Ktoś tu ma muchy w nosie.

Yoongi uniósł wzrok na Eunmi, która przygotowywała dla nich kawę w pokoju socjalnym P6. W przeciwieństwie do mężczyzny, rzeczywiście wyglądała jak kłębek szczęścia. Bał się, że za którymś razem, kiedy otworzy usta, z jej gardła wyleci stado tęczowych motyli.

Jakoś nie miał dzisiaj nastroju.

— Nieprawda — burknął, spoglądając za okno.

Widział stamtąd dobrze oświetlony gmach głównej części szpitala, kontrastujący z grafitowym niebem. Przez te wszystkie dni nie spadł nawet jeden płatek śniegu. Zląkł się, że zima zdąży przeminąć jeszcze przed świętami, a cały nastrój pójdzie w diabły.

— Co cię trapi? — zapytała, stawiając przed nim kubek. Usiadła na krzesełku obok; nie zwracali uwagi na innych pielęgniarzy, krzątających się po pomieszczeniu. — To twoja jedyna szansa, póki nie ma tu tych dwóch plotkarzy, Doyo i Yuty. 

Westchnął głośno. Usiadł wygodniej, dmuchając delikatnie w naczynie. 

— Yoongi... Nie będę cię ciągnąć za język, jeżeli masz tak wielkie opory, ale nikt nie może już na ciebie patrzeć. Rozsiewasz tak nieprzyjemną aurę, że mam ochotę wyrzucić cię na zewnątrz, żebyś trochę oprzytomniał.

Min ściągnął brwi i się rozejrzał. Ludzie rzeczywiście spoglądali na niego, jak na psią kupę, której właściciel nie sprzątnął po swoim pupilu z chodnika. Westchnął, napił się łyka kawy, parząc przy tym język i odstawił gwałtownie kubek na stolik.

— Wkurwia mnie ta sytuacja. Wkurwia mnie to, że nie mogę być na swoim oddziale, zarządzać swoimi ludźmi. Wkurwia mnie to, że ktoś próbował mi ten oddział spalić. Wkurwia mnie to, że Park cholerny Jimin znowu jest w szpitalu u Taeyonga.

Choi wzruszyła ramionami.

— Przesadzasz. Dobrze się stało, że tam trafił. — Przewróciła stronę gazetki, którą ściągnęła z parapetu. — Dzięki temu nie wsadzili go do pokoju z kimś obcym. Haechan i Renjun już go znają, a on ich. Jest tam bezpieczny i naje się mniej stresu niż tutaj.

Niechętnie, jednak jej przytaknął. Może i miała rację, ale nie mógł jej przecież powiedzieć, że wolał mieć Jimina przy sobie. Sam niekoniecznie wiedział z jakiego dokładnie powodu, wolał tego na razie nie roztrząsać.

— Bang mówił, że już jutro będziemy mogli tam wrócić. Budynek został porządnie wywietrzony, kończą wstawiać te trzy, nowe okna. Lepiej się przygotuj na to, że od rana będziemy mieli ręce pełne roboty, bo trzeba będzie wszystkich z powrotem tam zaprowadzić, a w tym pewnie nikt nam nie pomoże.

— Dobrze, że to nie moje zmartwienie.

Kobieta popatrzyła na niego zaskoczona.

— Co proszę?

◦ Panic room ◦ [yoonmin]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz