--- ε 6 з ---

1.3K 260 104
                                    

------------ ε ♢ з ------------

Miałeś takie ciekawskie spojrzenie. Zawsze, kiedy mnie obserwowałeś, czułem się jak obiekt badań szalonego naukowca. Ale nie przeszkadzało mi to, dopóki poświęcałeś mi całą swoją uwagę.

— Może powinienem sobie coś zrobić? —

------------ ε ♢ з ------------


Yoongi nie myślał. Co prawda nigdy nie pochwalał działań spowodowanych nagłym przypływem różnorakich emocji, bo te praktycznie zawsze źle się kończyły, ale w tamtej chwili wpadł w pułapkę własnego umysłu.

Widząc Jimina w takim stanie; biednego chłopaka, skrępowanego przez kaftan... Chłopaka, który nie miał nawet jak się obronić, który powstrzymywał łzy, mimo otrzymanych ciosów — pękł. Wpadł do wnętrza izolatki, niczym torpeda uderzając w ciało mężczyzny. Runęli na ścianę w akompaniamencie siarczystych przekleństw. Min chwycił za materiał bluzy strażnika i bez namysłu uderzył czołem w jego głowę. Na tyle mocno, że sam zobaczył gwiazdy.

— Szefie!

Krzyk Yuty go zaalarmował. Drugi z ochroniarzy postanowił nie zostawiać partnera w potrzebie i również wbiegł do środka. Yoongi zdążył zauważyć, jak Jimin usilnie próbuje wydostać się z kaftana. Na jego twarzy malowała się swego rodzaju determinacja, jakby chciał się uwolnić i mu pomóc.

Lekarz uchylił się przed nadchodzącym uderzeniem i prześlizgnął pod ramieniem mężczyzny, po chwili stając naprzeciwko obu strażników. Był wściekły. Już nawet nie o to, że tam byli. Rozsierdzał go fakt, że osoby, których praca miała zapewniać bezpieczeństwo cywilom, całkowicie ich go pozbawiała.

— Poniesiecie konsekwencje — wyszeptał ordynator. — Jeżeli myślicie, że wszystko wam wolno, to współczuję tak słabo rozwiniętych procesów myślowych. Ale cóż, do niektórych sumienie potrafi dotrzeć dopiero po latach. I to właśnie takich idiotów powinni zamykać w izolatkach.

Wciąż był ubrany w wilgotny od śniegu płaszcz. Pocił się w nim niemiłosiernie, ale nie miał zamiaru go z siebie ściągać; opuściłby gardę. Za plecami miał Yutę i Doyounga. I choć wiedział, że mężczyźni na przeciwko byli uzbrojeni, nie potrafił zachować zdrowego rozsądku.

— Seokjin zaraz tu będzie!

Zdyszana Eunmi stanęła w progu izolatki, chwytając mocno framugę wejścia. Yoongi widząc lekką panikę na twarzach strażników, poczuł triumf. Jin był naczelnikiem na swojej komendzie, ale miał niewiarygodne wpływy w więzieniu, w którym pracował Jaehyun, i z którego przysyłano tą cholerną straż więzienną. I dzięki tym wpływom, Yoongi także czuł się lepszy.

Widząc, że ochroniarze nie palili się do wykonywania jakichkolwiek gestów, podszedł do łóżka, na którym siedział dziwnie opanowany Jimin. Min zaczął rozwiązywać sznury kaftana, a chłopak w tym czasie nawet nie drgnął.

— Co ty wyprawiasz, człowieku? — wypalił agresywniejszy z ochroniarzy.

Strażnik, który uderzył Parka, zaczął iść w ich stronę, ale ordynator posłał mu swoje firmowe spojrzenie, pod którego naporem wszyscy sztywnieli ze strachu.

— Nie podchodź, bo rozpłatam ci czaszkę długopisem, który mam w kieszeni, rozumiesz? — wyszeptał, pomagając Jiminowi stanąć na nogi. Po chwili wskazał palcem górny róg izolatki. Wzrok ochroniarzy spoczął na kamerze. — Macie przejebane. Dopilnuję tego, byście zostali zwolnieni i ukarani.

◦ Panic room ◦ [yoonmin]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz