1. Harry

637 24 29
                                    

Jakby ktoś coś to imię głównej bohaterki Maricki zmieniłam na ROSSANA ,bo bardziej mi pasuje.

Minęło siedem cholernie długich lat, w czasie których jestem szczęśliwa, a przynajmniej tak mi się wydaje u boku swojego męża.

Kiedyś dziewiętnastoletnia naiwna dziewczyna kochająca szatyna o zielonych oczach, dziś kobieta, żona jednego z najbardziej wpływowych osób w kanadzie, i dwudziestosześcioletnia milionerka, z własną firmą u boku.

- Kochanie, muszę wyjść do firmy, przyszedł klient, i nikt nie potrafi go dobrze obsłużyć... - rozłożył ręce w geście kapitulacji i złożył soczysty pocałunek na moich ustach

- Idź - posłałam mu słaby uśmiech, miałam nadzieję na romantyczną kolację, taką jak kiedyś ,cztery lata temu.

- Wynagrodzę ci to - obiecał i tyle go widziałam

Myślała, że kochała bruneta z brązowymi oczami. Mężczyzna już dwudziestoośmioletni, był strasznie zabiegany, dla niego najważniejsze znaczenie miała swoja fortuna i firmy. Zapomniał rok temu o trzeciej rocznicy ich ślubu. Zapomniał i tym razem o czwartej.

Dawał swojej kobiecie to co wydawało mu się najpotrzebniejsze. Pieniądze, na fryzjera i makijaż, ciuchy. Kupował jej karnety na różne siłownie, kluby fitness, spa. Dziewczynę to nie jarało, z większości tych rzeczy rezygnowała, sama się malowała, układała włosy, rzadko jeździła na zakupy, po nowe ubrania. Miała ich pełno, całą garderobę, w większości tych sukienek, futer przechodziła z dwa razy, nie lubiła się kreować. Dosyć często pozowała z Liam'em - jej mężem, na różnych ściankach. Wychodzili na kolacje do restauracji, na bankiety ich bogatych znajomych.

Kobieta sama sprzątała ich dużą willę, sama gotowała dla siebie obiady, ogarniała wszystko. Firmę, dom, ścianki, bankiety... Wszystko. Jej mąż myślał ,że zapewnia jej stabilizację, ale to ona zapewniała ją sobie tak samo dużą.

Jej firma się rozrastała, podpisywała co raz więcej umów. Zrezygnowała z kolacji. Posprzątała naczynia, a jedzenie włożyła do lodówki. Weszła na piętro willi usiadła przy swojej toaletce i zaczęła zmywać makijaż.

Wzięła gorącą kąpiel. Wytarła się suchym ręcznikiem. Założyła czystą czarną koronkową bieliznę, bordowy podkoszulek na ramiączkach z jedwabiu i do kompletu spodenki. Zgasiła światło, otwarła okno i wyszła na balkon. Zabrała papierosa z paczki i zapalniczkę.

Usiadła w krześle podciągnęła kolana do klatki piersiowej i zastanawiała się ,czy zapalić. Zrezygnowała, rzuciła używkę na parapet i zamknęła oczy.

Otulał ją las, razem z mężem mieszkała z dala od miasta. Była mu za to wdzięczna. Lubiła uciekać, szukać spokoju. Nadeszła jej ulubiona pora dnia. Zerwał się ciepły wiatr, który uderzył jej ciało wywołując ciarki, zaczęła głęboko oddychać, czuła się wolna.

Słyszała szum liści i igieł na drzewach. Na dużym podwórku nie brakowało fontanny, która szumiała wodą. Zaciągnęła się zapachem maja, zapachem wiosny.

Nie wie ile tam siedziała, wie że długo. Weszła na łóżko gdzie przyszedł też jej mąż, który zdążył wrócić z firmy.

-Przepraszam ,że zawsze gdzieś uciekam - musnął jej usta

Złapała jego kark w swoje dłonie i przeciągła pocałunek. Mężczyzna się podniósł do siadu ciągle oddając pieszczotę żony, która po prostu tego potrzebowała. Chciała usiąść na nim okrakiem, ale się od niej odsunął.

-Przepraszam kochanie, ale jestem zmęczony. Kładźmy się spać, już późno.

Wyszła na idiotkę, ale nie robiła awantur czuła się odrzucona, nie potrzebna, a nawet brzydka, mało pociągająca.

Szansa Na Miłość  ||H.S ✓✓✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz