29. Jajko

237 11 3
                                    

Po całym dniu spędzonym w towarzystwie przyjaciółki wróciłam do willi, by spakować rzeczy na cały weekend, choć Liam siedział przed laptopem w pokoju kiedy ja się pakowałam nie odezwał się ani słowem. Kto powiedział, że to ja zawsze muszę każdego przepraszać albo naprawiać nasze stosunki?

Spakowałam się i położyłam walizkę koło drzwi. Sama zabrałam szkicownik i przybory do szkicowania i usiadłam od niego kawałek dalej też na łóżku. W tym momencie ta cisza mi pasowała. Było tak jak kiedyś, kiedy się poznaliśmy. On pracował i ja pracowałam. Po chwili jednak wyszedł z pomieszczenia, wygaszając laptopa. Wywróciłam oczami na takie zachowanie chodź kilka minut później brunet wrócił z tacą, na której były kanapki i herbata. Podsunął ją w moją stronę sam biorąc jedną przekąskę. Uśmiechnął się do mnie przepraszająco, wzięłam jedną kanapkę i pocałowałam go w policzek. Włączył laptopa i pracował dalej.

Liam potrafi być kochany. Uśmiech nie chciał zejść mi z twarzy przez jego urocze i godne pochwały zachowanie.

- Odwiozę cię jutro na lotnisko - położył lewą rękę na moim kolanie

- Oki - oparłam głowę na jego ramieniu i oboje kontynuowaliśmy prace.

★★★

Wczesnym rankiem, stałam już na lotnisku przy boku kilkanaście centymetrów wyższego chłopaka z czerwoną walizką w ręku. Po chwili pod budynek podjechała taksówka, z której wyszedł radosny brunet. Ciągnął w naszą stronę niedużą czarną walizkę.

- Część wam - przywitał się najpierw z Liam'em uściskiem dłoni, aż dopadły mnie wyrzuty sumienia, bo Payne o niczym nie wiedział

- Hejka Rossie - przytulił mnie lekko, bo wiedział, że nie może pozwolić sobie na więcej

- Hejj - poprawiłam białą bluzkę wpychając ją z przodu do białych jeansów. Po okresie nie było śladu, z czego się ogromnie cieszyłam. Okres nie zepsuł mi w końcu "wycieczki"

... Już jakieś niecałe dwie godziny później siedzieliśmy w samolocie. Ja i Harry.

- Przejmujesz się czymś? - usłyszałam obok od zielonookiego, który odpiął dwa górne guziki czarnej koszulki polo

- Chyba powinnam - powiedziałam zmieszana patrząc za okno - okłamuję Liama i nie podoba mi się to - dodałam cicho, tak cicho, że pewnie nie usłyszał

- Czeka na nas wspaniały weekend - powiedział radośnie z bananem na twarzy dając dłoń na moje kolano - Peter odbierze nas z lotniska, nie poznałem go po głosie, pewnie się u nich dużo pozmieniało - podsumował - tak jak u nas - odwrócił twarz w moją stronę - mogę cię pocałować? Nie mogę się powstrzymać - zaśmiałam się i przybliżyłam się do bruneta

★★★

- Stary dziadzie! Kurwa, ale się zmieniłeś! - byłam pewna, że całe lotnisko słyszało wrzask Petera, który do nas podbiegł z tabliczką 'pan i pani Smith'

- Jak Laura mogła przyjąć twoje oświadczyny kretynie?! - Harry wydawał się tak samo podekscytowany co i blondyn

Uściskali się po męsku, stałam za plecami Harry'ego przez co Peter musiał się za niego wychylić.

- Rossienie, czyli jednak przyleciałaś, Laura się ucieszy - zaśmiał się mocno mnie przytulając - czekaj co ty masz na palcu? - rozszerzył oczy łapiąc moją dłoń wskazując na pierścionek ślubny, potem szybko popatrzył na Harrego

- Nie, ja nie mam - Harry pokazał mu dłoń - nasza Rossie się zaręczyła i wzięła ślub - powiedział z lekkim wyrzutem i lekką złością w oczach

- Nie kminię - podrapał się po głowie - byliście nie rozłączni, potem zaręczyny, ślub a potem wszystko się ...

- Możemy o tym nie rozmawiać? - przerwałam mu wymijając ich dwójkę ciągnąc swoją walizkę do wyjścia

Chłopaki szybko mnie dogonili i razem wyszliśmy z lotniska. Blondyn szybko zmienił temat żeby naprawić klimat, przez co i ja co jakiś czas zaczęłam się odzywać. Wsiedliśmy do czerwonej Mazdy, której modelu niestety nie znam i pojechaliśmy w kierunku rodzinnego domu niebieskookiego po ulicach, które bardzo dobrze znałam.

Minęło tyle lat, a to wszystko wydaje się takie samo. Przejeżdżaliśmy koło lodziarni gdzie zawsze chodziłam z dziewczynami podczas długich przerw w szkole. Było też kino gdzie pierwszy raz byłam na horrorze z Harrym. On mimo tego, że rozmawiał z kolegą też podziwiał te ulice, chodź nie było go tu nie całe pół roku.

Od razu odwróciłam się w kierunku parku gdzie zawsze chodziliśmy po szkole, kiedy nasi rodzice jeszcze o nas nie wiedzieli. Ta sama ławka stała nienaruszona za krzakami na mało używanej ścieżce. Odwróciłam się do kierunku jazdy widząc patrzące na mnie zielone ślepia, wiedział o czym myślałam.

- Za dobrze mnie znasz - przerwałam Peter'owi bezsensowne gadanie mówiąc do Harry'ego to co z pewnością chciał usłyszeć.

- Jesteśmy - kilka minut później zaparkowaliśmy przed niedużym, niemałym, ceglanym domem pana młodego - rodzice pojechali na "wakacje" - nakreślił cudzysłów palcami - do Portugalii więc ich pokój jest do waszej dyspozycji, nie macie nic przeciwko? Jak tak, mogę poprosić Laurę, żeby ogarnęła ten pokój na górze.

- Nie no, spoko i tak wielkie dzięki, że zatrzymujemy się u was nie w hotelu, czy u moich rodziców - Harry podjął za mnie decyzję

Przez dłuższą chwilę myślałam nad jednym. Nasi znajomi wiedzą, że nie jesteśmy już razem i dowiedzą się, że mam męża, a śpimy w jednym pokoju? W jednym łóżku?

Styles przesadzasz ... Westchnęłam wchodząc do domu gdzie w ręce rzuciła mi się przyjaciółka.

- Rossie!! Patrz co mam na palcu!!! - krzyknęła i zaczęłam wymachiwać mi przed twarzą palcem z pierścionkiem, pomyślałam, że lepiej, żebym też jej pokazał. Jej usta od razu wyglądały jak ogromne O, a oczy brunetki prawie wypadły

- Nie zaprosiłaś mnie na ślub? Kiedy? Z kim? Harry jak mogłeś!? Nic nie powiedziałeś?! Palant - brązowooka uderzyła kilka razy Stylesa w tors

- Nie z nim - powiedziałam, a dziewczyna ucichła, wszystkie trzy osoby patrzyły w moją stronę

- Co?

- Jajko - odpowiedziałam krótko


884//słowa

Szansa Na Miłość  ||H.S ✓✓✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz