1-Who you really are?

1.6K 92 23
                                    

- Nowa sprawa? Morderstwo? Biorę to. Ktoś nowy? I tak się nudzę. Kobieta?- zapytał Sherlock do telefonu zdziwiony.- I tak przyjadę.

Wstał szybko z fotela i pokierowała się do salonu. Ubrał się w śliwkową koszule, eleganckie spodnie i garnitur po czym ruszył w stronę  wyjścia.
Po drodze zabrał płaszcz i całkowicie opuścił   mieszkanie oznajmiając Pani Hudson iż wychodzi i prawdopodobnie wróci późno.

                               ~*~
Ingrid wraz z Lestrade'm przyjechali na miejsce zbrodni.
Podeszli wolnym krokiem do leżącej (czyt. Martwej) kobiety. Na jej ubraniach był mało widoczny popiół, a jej buty były brudne od błota.

Dziennikarka .- pomyślała Evans.

- Kiedy ją znaleźli?.- zapytała Ingrid patrząc na Grega.

- Godzinę temu, a umarła całe pięć.- odpowiedział spoglądając na martwą blondynkę w beżowym płaszczu i notesiku w kieszeni.

- Jak się nazywała?

...

Sherlock szybko dojechał na miejsce, bo w nie całe piętnaście minut. Szybko pokierował się ma miejsce gdzie dookoła była rozwinięta taśma policyjna.

W jego oczach można było zobaczyć pewien błysk, a na twarzy wymalowany uśmiech gdy zobaczył leżącą na ziemi blondynkę. Lecz uśmiech znikł z twarzy detektywa- konsula, gdy zobaczył kobietę.

Miała krótkie włosy obcięte jak chłopak. Opadały one swobodnie na obręb twarzy . Na sobie miała  czarny płaszcz i czarne eleganckie spodnie. Posiadała dobrze widoczne kości policzkowe i czekoladowe oczy, które dodawały jej uroku. Posiadła zgrabną  sylwetkę , która prosiła się aby na nią popatrzeć.

Dziś przyszła do pracy.- pomyślał Holmes podchodząc bliżej.

- Shirley Johnson.- powiedział Greg gdy podszedł Sherlock.

- Jeju...- powiedział dziewczyna zobaczywszy znikąd nieznajomego bruneta, który ją troszkę przestraszył.

- Była dziennikarką.- powiedzieli niemal że równocześnie.

Ingrid spojrzała na posiadacza burzy loków jak na debila. Chociaż wiedziała że nie jest on głupi.

- Kontynuuj.- powiedział po chwili milczenia Holmes.

- Dobrze. Dziennikarka. Zamężna. Nie zdradzała. Dość odważna, bo kto by podchodził do miejsca pożaru? Szukała nowego tematu, a pożar byłby dość ciekawym tematem. Straż pożarna ją wyrzuciła z miejsca akcji. I nie będzie miała już tematu.- odparła prawie że na  jednym wdechu gdyby nie malutka pauza w środku wypowiedzi.

Greg popatrzył na Evans po czym na Sherlocka który już przyglądał się ciału kucając obok.
Wyciągnął swoje szkiełko i zaczął się uważnie przyglądać twarzy, ubraniom, paznokciom.

- I co?.- zapytał Lestrade.- Masz coś?

- Troche tego jest.

- A ty?- skierował się do Ingrid która właśnie przygladala z bliska trupa.

Podniosła głowę i spojrzała raz na Holmesa a raz na Lestrade'a.

- Jedną hipotezę, ale nie jest ona za ciekawa. Powiedziałabym że kryminalny banał.

- Wyjaśnij.- polecił posiadacz burzy loków .

- Współpracownik.- powiedziała wstając z przykucu.-

- Skąd wnioskujesz?- zapytał Sherlock spoglądając na kobietę.

- Z nikąd. Po prostu czytałam artykuł na temat ich. Lubili się ale bardziej kochali rywalizację i zamiast robić nowe artykuły podcinali sobie nawzajem nogi. Jeden raz Shirley przecięła nożem opony od Jacoba, a on w ramach zemsty włożył do jej butów piankę uczszelniająca. I Bogu dzięki że nie musiała jechać do szpitala. A dalej nie pamietam, ale to nie był jeszcze koniec. A w tym przypadku Jacob chciał zatruć pokarmowo, ale zapewne nie chciał zabić...

- Chyba że ktoś mu płaci.- wymamrotał detektyw- konsul.

- Zgadzasz się z panną Evans?- zapytał Greg Holmesa który spojrzał na Lestrade'a.

- Tak. Ale mam małe zastrzeżenie bądź uwagę..- powiedział z powagą a kobieta spojrzała na detektywa z uwagą, jakby naprawdę te zastrzeżenie coś by wniosło do jej życia.- Serio czytasz takie gazety?- zapytał ze śmiechem.

Kobieta o krótkich włosach prychnęła i odwróciła się w stronę Grega, który uważnie przyglądał się Sherlockowi.

- Masz tą prace.- powiedział kierując się do dziewczyny lecz wzrok miał wlepiony w Sherlock'a który powoli odchodził.

- Dziękuje. A tak swoją drogą kto to był?- podziękowała następnie zapytała patrząc na odchodzącego Bruneta.

- Sherlock Holmes.

- Nie znam gościa...- stwierdziła następnie schowała ręce do kieszeni z powodu zimna.

W tym dniu był nie zwykły chłód. Same wyciągnięcie rąk z kieszeni lub rękawów jest złym pomysłem, lecz dla Ingrid nie jest to temperatura do zmartwień.
Dla czarnowłosej jest to do wytrzymania.

Greg pozwolił pójść  Evans do domu gdzie zamierza pochwalić się rozwiązaną sprawą oraz pracą, o której swoją drogą marzyła.
Chciała zadzwonić do swojego przyjaciela, aby przyjechał do mieszkania i oblał to winem wraz z nią.
I tak właśnie zrobiła.

Wróciła do mieszkania na obrzeżach Londynu, a następnie pospiesznie zadzwoniła do przyjaciela.

- Cześć! Dostałam tą prace!.- wykrzyknęła z radości do słuchawki kobieta o krótkich włosach.

- Z tego co wiem to jeszcze rozwiązałaś sprawę.- odezwał się głos w słuchawce.

- Tak, ale resztę ci opowiem jak przyjedziesz do mnie. Zapamiętaj Uszy są wszędzie.

- Tak ,wiem. Będę za pół godziny. - powiedział głos w słuchawce po czym się rozłączył.

Głos miał dość ciepłą barwę lecz  gdy się w niego słuchamy można usłyszeć zimną nutkę.

                              ~*~

Sherlock nie zadowolony przyjechał taksówką na Baker Street następnie przebrał się ponownie w granatowy szlafrok i zajął miejsce na fotelu z telefonem w ręku.

- Przestępcy w tym świecie już nie istnieją.- powiedział Holmes rzucając się na fotel.

- Istnieją tyle że nie zawsze o nich wiesz.- powiedział starszy Holmes wyłaniając się z kuchni.

- Doprawdy?- zapytał Sherlock spoglądając spode łba na brata.

- Tak. Właśnie przyszłem ci powiedzieć że mam dla ciebie sprawę.- powiedział opierając się o blat w kuchni.- W terenie.- dodał.

- Gdzie? - zapytał po czym odparł- A z resztą nie mów i tak nie biorę tej sprawy.

Mycroft przestał się opierać o blat. Spojrzał na swojego brata. Myślał że jego brat się zmienił. Myślał że jak nie ma przy sobie przyjaciela, Johna będzie bardziej chętny do nowych spraw. A jednak jest bardziej kapryśny niż wcześniej. Nawet małe, rozpuszczone  dziecko  wzięłoby tą sprawę.

- Jak tam chcesz, ale nie dziw się jak ktoś ci zabierze ciekawą sprawę.- powiedział Mycroft i zawiedziony wyszedł z mieszkania na Baker Street.

Angel Eyes  | Sherlock Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz