3. Rozmowa zakończona sukcesem czy Naruto da plamę?

271 24 9
                                    

Lee

Z początku byłem trochę zaskoczony owym zadaniem. W końcu nie często dostaje się misje tego typu. No, ale cóż, misja to misja. Trzeba podejmować się różnych zadań.

- W porządku. To gdzie mamy iść?- zapytałem.

- Podobno jest w szpitalu i lepiej się pospieszmy.- odparł Naruto i pobiegł z powrotem w stronę wioski.

Nie trzeba było mi tego mówić dwa razy. Odrazu pobiegłem za blondynem, jednak oczywiście nie używałem pełnej prędkości, bo miałby problem z dogonieniem mnie. Dostosowałem się do jego tempa, a następnie zapytałem jeszcze o jedno.

- A tak właściwie to wiemy coś o nim?- to chyba podstawowe pytanie, które powinienem zadać na samym początku.

- Narazie to niewiele. ANBU sprowadziło go w nocy. Mimo obrażeń, nie pozwolił się zbadać. Pewnie po prostu się boi. Znajduje się sam w zupełnie obcym miejscu. Myślę, że do czasu naszej wizyty zdąży się trochę uspokoić. Wiemy o nim tylko tyle, że dysponuje potężną mocą. A naszym zadaniem jest dowiedzieć się jaką.- odparł zwięźle Naruto.

Zauważyłem, że on podchodzi do tego bardzo poważnie. Zrozumiałem też, że nie chce o tym na razie rozmawiać. Widocznie miał ochotę nad czymś pomyśleć.

Uszanowałem to i resztę drogi przemierzyliśmy w ciszy.

Naruto

Współczułem temu chłopakowi. Domyślam się jak teraz musi się czuć. Wydaje mi się, że wypytywanie go w jej chwili o jego moc, nie jest najodpowiedniejszym podejściem. Na razie trzeba go uspokoić, może trochę oprowadzić, a zwłaszcza pokazać, że nie jesteśmy wrogami.

Teraz rozumiem dlaczego babcia Tsunade wybrała mnie do tej misji.

Chciałem jak najszybciej się z nim spotkać, dlatego jeszcze bardziej przyspieszyłem tempa. Po chwili byliśmy już na terenie wioski, a stąd droga do szpitala nie była już długa. Gdy znaleźliśmy się w budynku, spytałem jednej z pielęgniarek, w której sali znajduje się nowy chłopak. Zaś ona chętnie nas tam zaprowadziła, mówiąc, że "Cieszy się, że wreszcie ktoś się zjawił".

Czy ona też chciała mi mało dyskretnie wypomnieć, że się nie spieszyłem? A zresztą. Po prostu to zignorowałem.

Skierowaliśmy się korytarzem w prawo, a następnie schodami na drugie piętro. Od razu pierwszą rzeczą, która rzucała się w oczy po wejściu na piętro, byli dwaj członkowie ANBU stojący przed drzwiami znajdującymi się na końcu korytarza.

Kiedy podeszliśmy tam, jeden ze strażników odezwał się do nas.

- To pewnie was przysłała hokage-sama. Wejdźcie, tylko uważajcie na siebie. W razie jakichkolwiek kłopotów zawołajcie nas. Nie walczcie z nim sami. Nie wiemy do czego jest zdolny, ale z pewnością jest niebezpiwczny.- mówiąc to otworzył drzwi i wpuścił nas do środka.

To co tam zobaczyłem, niezwykle mną wstrząsnęło. Spodziewałem się wielu rzeczy, ale na pewno nie tego. Mówiąc ogólnie, w sali panował bałagan gorszy niż w moim pokoju, a to nie jest łatwe. Łóżko stojące w pomieszczeniu było przewrócone, a po podłodze walały się rozrzucona pościel, mnóstwo kartek papieru, kilka strzykawek i innego rodzeju szpitalnego sprzętu. Jednak tym co najbardziej rzucało się w oczu po wejściu do sali, był skulony w kącie chłopiec.

Siedział on w rogu i ramionami kurczowo obejmował przyciśnięte do piersi kolana. Zaś głowę, którą jeszcze przed chwilą miał pochyloną ku ziemi, teraz obrócił w naszym kierunku. Spojrzał na nas przestraszony, a jego podbródek zaczął lekko drgać.

Spojrzałem niepewnie na Lee. Chciałem mu przekazać, że musimy działać niezwykle ostrożnie. Mam nadzieję, że zrozumiał, bo lekko skinął głową.

- Cześć. Sądziłem, że będziesz trochę starszy. Ile masz lat?- zacząłem przyjaźnke i uśmiechnąłem się, aby go uspokoić.

Jednak on nic nie odpowiedział, tylko znów spuścił głowę.

- Nie bój się. Nie jesteśmy wrogami. Przyrzekam, że nie zrobimy ci krzywdy.- teraz pałeczkę przejął Lee, przybierając tak przyjazny ton, że nawet tamten chłopak minimalnie aię rozluźnił, a po chwili powiedział ledwo dosłyszalnym głosem.

- Mówiłem im, żeby się nie zbliżali.- pomimo iż jego głos był nieco roztrzęsiony, ton miał bardzo przyjemny.

Odrazu polubiłem tego małego... może dlatego, że trochę przypominał mnie z przeszłości. Powoli podszedłem do niego kilka kroków i kucnąłem w pewnej odległości, aby go nie wystraszyć.

- Na prawdę nie masz się czym przejmować. Nikomu nic się nie stało, więc nie ma sensu się o to zamartwiać. Uwierz mi.

Jednak tym razem z jego strony nie doczekqłem się żadnej reakcji, więc spróbowałem spróbować innego sposobu.

- A tak w ogóle, to jestem Naruto Uzumaki. A ten z tyłu to Brewka.- powiedziałem i uśmiechnąłem się jeszcze raz. Tym razem chłopak podniósł głowę i spojrzał na mnie uważnie.

- Tak na prawdę nazywam się Rock Lee.- wtrącił z cichym śmiecham mój towarzysz.

- A ty jak masz na imię?- skierowałem pytanie do chłopca.

- Yuro.- odparł krótko tamten, lecz tym razem jego ton brzmiał pewniej i nie był już taki niespokojny.

Powoli robimy postępy. Tylko nie jestem do końca pewien o czym mam z nim rozmawiać.

- Miło cię poznać Yuro. A ile masz lat?

- Czternaście.- kolejna krótka odpowiedź, ale lepsza taka niż żadna.

- No widzisz. Jesteśmy prawie w tym samym wieku. Ja mam szesnaście, a Lee siedemnaście.

- A... co to właściwie za miejsce?- zapytał nieśmiało.

- Ahh no tak. Wybacz, powinienem ci to powiedzieć na początku.- po tych słowach uśmiechnąłem się nerwowo i podrapałem po karku.

- To jest Wioska Liścia, potocznie naztwana Konohą. A ten budynek to szpital.- odpowiedział na pytanie Lee.

No tak! Przypomniał mi o pewnej sprawie.

- Co ci się stało w ręce? Ktoś powinien je obejrzeć.- powiedziałem wskazując przy tym na nie.

- To nic takiego.- odparł Yuro, uciekając spojrzeniem na boki.

- Mam pomysł. Zaprowadzę cię do mojej przyjaciółki. Jest medycznym ninja i jest bardzo miła.- chyba, że akurat ktoś ją wkurzy, ale tego narazie lepiej mu nie mówić.- Nazywa się Sakura. Na pewno ją polubisz.- powiedziałem i wyciągnąłem rękę w stronę chłopca.

Jednak on nie wydawał się przekonany do mojego pomysłu. Dlatego musiałem się jeszcze trochę wysilić.

- Na dawaj, będzie fajnie. Przy okazji oprowadzę cię po wiosce. Po drodze wpadniemy coś przekąsić. Zgaduję, że jesteś głodny. Bo ja jestem. Nie zdążyłem jeszcze zjeść śniadania. No i może przedstawię cię moim kumplom. Jeżeli oczywiście będziesz chciał. Spokojnie, oni nie gryzą... no chyba, że Kiba.- uśmiechnąłem się, dając mu do zrozumienia, że tylko żartowałem.- No to jak będzie?- zapytałem.

- Zgoda.- odparł po krótkim namyśle Yuro i podał mi rękę. A po chwili niepewnie się uśmiechnął.

- No to idziemy.- powiedziałem, odwzajemniając ten gest.

"Bestie też mają uczucia"- NarutoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz