Yuro
Szybko podbiegłem do leżącego Naruto. Delikatnie złapałem go za ramię i potrząsnąłem.
- H-hej. Przepraszam, nie chciałem. Tak bardzo mi przykro.- powiedziałem łamiącym się głosem.
Patrzyłem na niego przestraszony. Oby nic mu nie było. Miałem ogromne wyrzuty sumienia. Co ja najlepszego narobiłem? Zawsze tylko krzywdzę wszystkich dookoła. Być może mięli rację...
Nagle zauważyłem, że blondyn powoli otwiera oczy i mamrocze coś pod nosem. Szybko cofnąłem się na bezpieczną odległość. Nie chciałem jeszcze bardziej pogorszać sytuacji.
Naruto
Rany, co się tu właśnie stało? Głowa mi pęka. Powoli rozmasowałem sobie jej tył i otworzyłem oczy.
No tak! Już pamiętam. Byłem w pokoju gdzie spał Yuro, bo coś nie dawało mi spokoju. Wyczułem tam potężną chakrę, więc wszedłem tam. A po chwili nastąpił jakiś dziwny wybuch chakry, który odepchnął mnie na ścianę.
Dopiero teraz mój wzrok skupił się na przestraszonym chłopaku. Siedział skulony pod ścianą i z obawą patrzył na mnie. Pewnie jest mu teraz bardzo przykro.
- Hej. Nic się nie stało.- powiedziałem lekko się uśmiechając pomimo bólu głowy. Powoli wstałem i chciałem do niego podejść, ale jego wystraszoznoy głos zatrzymał mnie w miejscu.
- Nie zbliżaj się do mnie. Nie chcę znów zrobić ci krzywdy.- powiedział cichym i drżącym głosem.
- No już, no już. Spokojnie. Wszystko w porządku...- spróbowałem go jakoś uspokoić, ale on mi przerwał.
- Nie prawda! Nic nie jest w porządku. Mięli rację... oni wszyscy. Jedyne co potrafię to krzywdzić innych... jestem po...- mówił przez łzy chłopak. Jednak nim zdążył skończyć, podszedłem do niego i lekko przytuliłem. Poczułem jak Yuro z początku spiął się, zaskoczony tym nagłym gestem, lecz po dłuższej chwili rozluźnił się.
- Nie, nie jesteś. Jesteś miłym i sympatycznym chłopakiem. A na dodatek... moim nowym przyjacielem.- powiedziałem szczerze.
- Ale... nie jesteś zły? Nie boisz się mnie?- zapytał cicho, patrząc na mnie z niedowierzaniem.
- Ani trochę. A wiesz czemu? Bo doskonale wiem jak się czujesz i przez co teraz przechodzisz.
- Wiesz? Ale skąd?- spytał z niedowierzaniem.
- Z bardzo prostego powodu. Chodź, opowiem ci.- po tych słowach wstałem i poszedłem w stronę kuchni, a on po chwili niepewnie ruszył za mną.
Wyciągnąłem kilka potrzebnych mi rzeczy i po pięciu minutach postawiłem na stole dwa kubki gorącej czekolady.
- Proszę bardzo. Częstuj się.- powiedziałem siadając na krześle i biorąc jeden z kubków, a on po chwili zrobił to samo.
- No więc powiedziałem, że wiem jak się czujesz i nie były to puste słowa, które miały cię wyłącznie uspokoić. To była prawda.- powiedziałem uważnie patrząc na niego. Wziąłem głęboki wdech, po czym zacząłem wyjaśnienia.- Słyszałeś kiedyś o ogoniastych bestiach?
Na moje pytanie Yuro mocniej zacisnął palce na trzymanym naczyniu i pokiwał głową na "tak".
- Ogólnie jest ich dziewięć. Każda z wiosek miała mieć swojego jinchūriki, czyli jedną z ogoniastych bestii zapieczętowanych w ludzkim ciele. Konoha nie jest wyjątkiem. Także ona go posiada... i tak się akurat składa, że jestem nim ja.
Na moje słowa Yuro podniósł gwałtownie głowę, patrząc na mnie z lekko otwartymi ustami, jakby chciał coś powiedzieć, ale nie mógł znaleźć odpowiednich słów, dlatego zaraz je zamknął.
- Mam w sobie zapieczętowanego Lisa o dziewięciu ogonach- Kyuubi'ego. Przez to mieszkańcy mojej wioski unikali mnie i traktowali jak śmiecia. Dlatego wiem co to znaczy być nazywanym potworem. I wiem też, że ty z pewnością nim nie jesteś.
- A to co zrobiłem? Jak niby to wytłumaczysz?
- Wiesz co? To co zrobiłeś jest niczym w porównaniu z tym co mi się kiedyś zdarzyło. Kyuubi często próbuje przejąć kontrolę i niestety czasami mu się udaje. Raz zdarzyło się to, gdy walczyłem z Orochimaru i doszedł do drażliwej kwestii.- na dźwięk tego imienia Yuro wyraźnie się spiął.- Wtedy całkowicie straciłem nad sobą kontrolę i zaatakowałem przyjaciółkę. Co prawda nie pamiętam tego lecz kapitan Yamato mi potem opowiedział. Podobno poważnie ją zraniłem. Na szczęście na miejscu był wyspecjalizowany medyczny ninja i się nią zajął... chociaż nie mam pojęcia dlaczego.
- Kto taki?- zapytał ciekawy Yuro, zaś w jego oczach przestałem widzieć strach, a zainteresowanie i zrozumienie.
Co prawda nie lubię o tym zdarzeniu wspominać i chciałbym o nim po prostu zapomnieć, lecz w jego przypadku wyjawienie tej historii było konieczne. To mógł się okazać punkt zwrotny, w którym wreszcie by się otworzył i być może przestał tak bardzo się nas obawiać.
- Na codzień jest jednym z naszych wrogów, ale wtedy pomógł nam. Nie wiem czy o nim słyszałeś. Nazywa się Kabuto.
- Słyszałem i to nie mało.- odparł szybko Yuro. Spojrzałem na niego zaskoczony, a ten spuścił tylko głowę uświadamiając sobie pewnie, że powiedział o jedno słowo za dużo. Dlatego też nie drążyłem tematu.
- Właśnie dlatego wiem jak to jest, skrzywdzić inną osobę nawet nienaumyślnie. Jednak potem i tak przez długi czas masz wyrzuty sumienia.- przy następnych zdaniach uśmiechnąłem się i przybrałem luźniejszy ton głosu.- Więc w twoim przypadku nic takiego się nie stało. Jestem cały i zdrowy, dlatego lepiej po prostu o tym zapomnij. Dobrze?
- Mhm.- odparł chłopak po krótkim namyśle, ochoczo kiwając głową.
- Powiem ci jeszcze tylko jedno. Nie przejmuj się tym jak widzą cię inni ludzie. Wystarczy, że jedna osobo dostrzeże w tobie przyjaciela, a reszta pójdzie już gładko. Rób co w twojej mocy i nigdy się nie poddawaj, a inni w końcu cię zaakceptują. Uwierz mi na słowo.- powiedziałem przykucając przed nim.
- Dziękuję ci... za wszystko.- odezwał się po chwili Yuro i po raz pierwszy zobaczyłem u niego szczery, niewymuszony uśmiech. Był też trochę bardziej pewny siebie, o czym świadczyły jego następne słowa.- To... może dzisiaj czas na oprowadzanie po wiosce?
- Jasne. O ile masz ochotę, rzecz jasna.
- Mhm. Ale może lepiej jeszcze iść się położyć.
- A co z koszmarami?- zapytałem go niepewnie.
- Mam przeczucie, że na jakiś czas będę miał od nich spokój... i to dzięki tobie.
- To świetnie. To co, o dziewiątej wychodzimy?
Chłopak pokiwał twierdząco głową, a po chwili obaj rozeszliśmy się do siebie. Tak, zdecydowanie coś się w nim zmieniło. Nie jest już taki zamknięty w sobie, małomówny i płochliwy. Teraz jest nieco pewniejszy siebie i częściej się uśmiecha. Jest coraz lepiej i to mnie cieszy.
* * *
3 osoba.Z dachu naprzeciw domu Uzumakiego podniosła się powoli pewna postać. Miał na sobie kamizelkę świadczącą o wysokiej randze ninja. Schował coś do torby zawieszonej u pasa, po czym powiedział sam do siebie.
- No Naruto, dobrze się spisałeś. Widzę, że masz wszystko pod kontrolą.- po tych słowach uformował pieczęć i zniknął w chmurze dymu.
Cześć. Co sądzicie o rozwoju fabuły? I jak myślicie kim jest tajemniczy gość pojawiający się na końcu? Myślę, że nie tak trudno zgadnąć, ale to się zobaczy.
A co do następnego rozdziału. Kogo chcecie, żeby jutro spotkali? W planach mam "drużynę Lee", ale chcecie kogoś jeszcze, czy wam obojętnie?
No i w sumie to tyle na dziś. Pa!
CZYTASZ
"Bestie też mają uczucia"- Naruto
FanficDo Wioski Liścia zostaje sprowadzony tajemniczy chłopak. Nic nie wiadomo o jego przeszłości, jednak jego zachowanie jasno wskazuje, że nie była ona łatwa. Czy mimo sekretu, który skrywa odnajdzie w końcu to czego od zawsze tak bardzo pragnie? W koń...