10. ,,Czy pan wielka gwiazda mógłby się łaskawie przesunąć?"

6.9K 580 496
                                    

PERSPEKTYWA SHAWNA

Szedłem za dziewczyną, i pierwszy raz to ja nie mogłem nadążyć za kimś, a nie ktoś za mną. No dobra, wyszło słabo. Widziałem zawód jej w oczach, ale czego mogłem się spodziewać? To nie mogło przetrwać długo, powinienem był powiedzieć jej od razu. Na dodatek to całe ,,Po co miałbym cię okłamywać?" jeszcze bardziej zaostrzyło sprawę. 

Złe słowa w złym momencie. 

Patrzyłem na jej szybko maszerujące nogi, i wiernie szedłem za nią. Kazała mi się zamknąć i najlepiej już w ogóle nie odzywać, a ja do tej pory nie wiem, dlaczego się słuchałem. W błyskawicznym tempie znaleźliśmy się w hotelu. Kiedy wszedłem za nią do windy, ona najzwyczajniej w świecie wyszła. Przewróciłem oczami i polazłem jej śladami. Skierowała się na schody, nawet się nie obracając.

- Candice, proszę, pojedźmy windą, to piętro jest...

- Zamknij się. - warknęła i dumnie pomaszerowała po schodach.

Odetchnąłem ciężko, niemal z przerażeniem lustrując kamienne schodki, które służyły raczej jako wyjście ewakuacyjne. 

Myślałem, że umrę, kiedy doczołgałem się za nią do góry, dotrzymywanie jej tempa było cholernie trudne. Nie wiem jak ona, ale ja miałem ochotę wypluć własne płuca. Dopiero po chwili ogarnąłem, że wyciąga kartę ze swojej kieszonki i chce przede mną uciec, zniknąć w swoim pokoju.

Resztkami siły zebrałem się na bieg, a potem wpadłem we framugę drzwi, zagradzając jej przejście.

- Na litość boską, porozmawiaj ze mną. - pokręciłem głową.

- Nie. - próbowała się przedostać.

- Candice. - warknąłem ostrzegawczo, ale ona po prostu mnie zignorowała. 

- Czy pan wielka gwiazda mógłby się łaskawie przesunąć? - powiedziała milutko, z wyraźnym sarkazmem.

- Nie.

Dalej starała się przejść, a ja byłem dla niej niemałą przeszkodą. 

- Candice, albo porozmawiamy normalnie, albo...

- Albo w ogóle. - przerwała mi, kierując swój zezłoszczony wzrok prosto w moje oczy.

Zmrużyłem powieki i ciężko przełknąłem ślinę. 

Okej, zobaczymy kto tu rządzi. 

- Boże, ale z ciebie bachor. - mówiąc to jednym ruchem przerzuciłem ją sobie przez ramię. - Sama się o to prosiłaś, wręcz błagałaś.

- Oszalałeś, puść mnie! - uderzyła pięścią w dolną partię pleców.

Tym razem to ja ją zignorowałem i spokojnie szedłem w stronę swojego apartamentu. Miałem szczęście, że pokój był zaraz obok, a korytarz świecił dosłownymi pustkami. 

- Jesteś nienormalny! - pisnęła. - Jesteś totalnym idiotą, rozumiesz?! Denerwujesz mnie na każdym kroku i...

- Kochanie, byłabyś tak miła i wyciągnęła kartę z tylnej kieszonki spodni? - przerwałem jej, posyłając cwaniacki uśmieszek samemu sobie.

Remember, Candice || Shawn MendesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz