OSTRZEŻENIE: symptomy napadu lękowego
Skłamałabym mówiąc, że w sobotę nie obudziłam się z paskudnym kacem. Kiedy otworzyłam oczy, mogłam jedynie przeklinać moją słabość do martini ze spritem. Jęknęłam w poduszkę i powoli podniosłam się do pozycji siedzącej, uważając przy tym, żeby nie pogorszyć bólu głowy. Miałam ochotę zawołać mamę, ale wiedziałam, że krzyczenie jedynie wzmocni migrenę. Ociągając się wstałam z łóżka i skierowałam swoje kroki w stronę kuchni. W powietrzu unosił się nikły zapach tostów.
- Maaamooo… - jęknęłam, po czym stanęłam jak wryta w wejściu, bo to nie moją rodzicielkę zastałam w kuchni. – Co ty tu jeszcze robisz?
Posłałam Harry’emu wyczekujące spojrzenie i usiadłam przy stole. Zanim odpowiedział, postawił przede mną szklankę wody. Uśmiechnęłam się nieznacznie i jednym haustem opróżniłam większość naczynia.
- Twoi rodzice pojechali zrobić zakupy świąteczne i powierzyli mi opiekę nad tobą. Twoja mama wspominała coś o wizycie u lekarza? – uniosłam lewą brew, bo jego ton był pytający a po chwili wyglądał dość niezręcznie z rumieńcami na policzkach.
Zaśmiałam się krótko i dopiłam ostatnie łyki wody.
- Masz na myśli ginekologa?
Harry wyraźnie się speszył, co jeszcze bardziej mnie rozśmieszyło, ale postanowiłam jedynie pokręcić głową i nie nabijać się z biednego chłopaka.
- Nie martw się, przełożyłam wizytę, nie musisz nigdzie ze mną iść. Moja mama potrafi być upierdliwa.
Słysząc moje słowa wyraźnie odetchnął z ulgą, ale wiedziałam, że to nie koniec tematu. Skoro mama w ogóle wspomniała mu o tej wizycie, na pewno powiedziała coś więcej. Starałam się utrzymać neutralny wyraz twarzy, żeby nie wyszło na to, że coś ukrywam.
- Mówiła, że to ważne – wyznał niepewnie, wciąż zakłopotany całą tą rozmową. – Wspomniała coś o wizytach co kilka miesięcy?
Spięłam się, bo wiedziałam, że moja mama nie potrafi trzymać języka za zębami.
- Powiedziała coś jeszcze? Może podała ci dokładnie przebieg mojego cyklu menstruacyjnego? – zakpiłam, chociaż wcale nie miałam zamiaru tracić nerwów. Ból głowy dawał mi się we znaki, byłam niewyspana, a w dodatku ta dyskusja nie powinna w ogóle była mieć miejsca.
Harry wytrzeszczył na mnie oczy i pokręcił szybko głową.
- To świetnie. Teraz zrób mi coś do jedzenia.
Chłopak uniósł brwi, tym samym pytając czy mówię poważnie.
- Jeśli chcesz, żebym zapomniała o tym, co próbowałeś wczoraj zrobić, lepiej rób, co mówię. Wczoraj mówiłeś coś o facetach po dwudziestce, którzy pocieszali się obmacując niewinne dziewczynki? Lat ci trochę brakuje, ale co do reszty chyba się zgadza.
- Blanka…
- Nawet nie próbuj – przerwałam mu. – Daj mi jeść i się nie odzywaj. Dziękuję – dodałam, kiedy odwrócił się do mnie tyłem i zaczął krzątać po kuchni.
Kilka minut później postawił przede mną talerz z parującym jedzeniem i usiadł naprzeciwko.
- Dziękuję. Dobra z ciebie opiekunka – pochwaliłam i wyciągnęłam rękę, żeby poklepać go po głowie. Zaśmiał się w odpowiedzi i objął dłońmi kubek, z którego wydobywał się aromat kawy. Przez dłuższą chwilę nie rozmawialiśmy, a ja przez ten czas jadłam i gapiłam się na padający za oknem śnieg. Zostały mi dwa dni szkoły przed świętami, nie miałam już więc zamiaru zawracać sobie głowy jakąkolwiek pracą. Byłam zmęczona i zasłużyłam na odpoczynek. Przynajmniej to właśnie sobie wmawiałam.
CZYTASZ
got dynamite » styles
Fanfiction❝ (...) ocean czasu - chcemy czy nie - zawsze zwraca nam to, co w nim kiedyś pogrzebaliśmy. ❞ - Carlos R. Zafón