Dochodziła dwudziesta, kiedy w końcu udało nam się opuścić kawiarnię. Zdążyliśmy już pójść do mnie, żebym mogła zabrać najpotrzebniejsze na noc rzeczy. Minęło sporo czasu, odkąd ostatni raz okłamałam mamę patrząc jej prosto w oczy, ale właśnie dzisiaj nadarzyła się okazja.
- A tak właściwie to dlaczego po prostu jej nie powiedziałaś, że nocujesz u mnie? – zapytał Harry, podczas gdy kierowaliśmy się w świetle ulicznych lamp w stronę jego osiedla.
- Myślisz, że mój tata niemiałby nic przeciwko? Od razu kazałby ci się wynosić.
- Nawet jeśli powiedziałabyś im, że moi rodzice są w domu?
- W takim razie i tak musiałabym skłamać – wytknęłam mu, ale on zdawał się uważać to kłamstewko za bardziej niewinne, niż to, że nocuję u Claire.
- Poza tym – dodałam po chwili. – Nasi rodzice się znają, więc równie dobrze moja mama może wiedzieć o wyjeździe twojej rodziny. Wtedy oboje mielibyśmy kłopoty.
Milczenie Harry’ego uznałam jako akceptację mojej decyzji, więc w ciszy udaliśmy się do jego domu. Nie mogłam się doczekać, aż zobaczę jego pokój; w końcu pokój potrafił dużo powiedzieć o osobie. Czy jest zorganizowana? Czy lubi porządek? Czy nie przeszkadza jej ciągłe gubienie rzeczy w bałaganie? Na takie pytania chciałam znaleźć odpowiedzi, ale kiedy przekroczyłam próg jego sypialni, nie spotkałam się z niczym zadziwiającym. Jego pokój był zwyczajny. Nie potrafiłam znaleźć innego przymiotnika określającego to pomieszczenie.
Do czterech ścian w kolorze ciepłego kakao został dopasowany zestaw mebli o nieco jaśniejszym odcieniu. Od razu wiedziałam, że on sam nie urządzał swojej sypialni – wyręczyła go mama. Pokoju nie wyróżniało dosłownie nic. Nawet zasłony mające za zadanie ozdobić spore okno, były brązowe. Bez żadnych wzorów, bez falban ani innych esów-floresów. Przez chwilę gapiłam się na biały dywan leżący obok łóżka i nie potrafiłam oprzeć się wrażeniu, że Harry jest najnormalniejszą osobą, jaką w życiu spotkałam. Mocno stąpał po ziemi, był realistą i szanował wszystkich, którzy szanowali jego. Nie miałam pojęcia, jakimi wartościami żył, ale byłam pewna, że jego mama dobrze go wychowała. I, mimo że nie wyróżniał się z tłumu, naprawdę go polubiłam. Ta myśl jednocześnie mnie przerażała i ekscytowała.
Podeszłam do okna, które było naprawdę masywne jak na taki pokój i usiadłam na przestrzennym parapecie. Obok mnie leżało kilka książek i zauważyłam, że są to jedynie podręczniki do szkoły. Akurat patrzyłam na ciemne niebo, kiedy do sypialni wszedł Harry. W jednej ręce trzymał talerz z kanapkami, a w drugiej dwie szklanki z napojem.
- Nadawałbyś się na kelnera – stwierdziłam z uśmiechem na ustach i podeszłam do niewielkiego stoliczka, na którym Harry położył smakołyki.
Usiedliśmy na poduszkach i zaczęliśmy jeść. Po raz kolejny wyraziłam swoje obawy na temat trucizny, którą chłopak mógł umieścić w jedzeniu, ale Harry jedynie mnie zignorował i zaczął pałaszować kanapki. Kiedy już zjedliśmy, pochwaliłam jego kunszt przygotowywania lekkiej kolacji. Oboje przenieśliśmy się na łóżko.
- Po co ci takie wielkie łóżko?
- Ze swojego poprzedniego ciągle spadałem i budziłem się na podłodze – odpowiedział.
- Musisz mieć strasznie ciekawe sny, skoro w nocy nieświadomie się przemieszczasz – zażartowałam, ale Harry chyba zrozumiał to jakoś inaczej, bo przez chwilę patrzył na mnie dziwnie, po czym uśmiechnął się nieznacznie.
- Może jednak przyda się do czegoś innego – stwierdził, a ja zaśmiałam się głośno.
Oczywiście, (że nie).
CZYTASZ
got dynamite » styles
Fanfic❝ (...) ocean czasu - chcemy czy nie - zawsze zwraca nam to, co w nim kiedyś pogrzebaliśmy. ❞ - Carlos R. Zafón