OSTRZEŻENIE: autoagresja.
- Jak ma na imię państwa córeczka?
- Marisol – odpowiadamy zgodnie.
***
Na moim małym palcu zaciska się mała rączka. Obok mnie w nosidełku leży najpiękniejsze maleństwo na świecie. Jedziemy do naszego nowego domu.
- Szczęśliwa? – pyta mężczyzna prowadzący samochód.
- Najszczęśliwsza – odpowiadam krótko, patrząc na naszego uroczego dzidziusia.
***
Stoję nad drewnianym łóżeczkiem, nucąc pod nosem jakąś melodię. Czuję ramiona oplatające mnie w pasie i brodę na ramieniu.
- Kocham cię, Blanka. Kocham was obie.
Uśmiecham się nieznacznie słysząc te słowa.
- Kocham cię, Jason.
***
O świcie obudził mnie krzyk dobiegający z dołu.
- Blanka, wstawaj! Znowu spóźnisz się do szkoły! To ostatni dzień, nie obijaj się!
Otworzyłam zmęczone oczy i zamrugałam kilkakrotnie. Przez pierwsze sekundy nie docierała do mnie rzeczywistość i leżałam pod ciepłą kołdrą w błogiej nieświadomości. Chwilę później zaczął nade mną krążyć ciężar wczorajszych wydarzeń. Po raz kolejny zbyt późno położyłam się spać. Po raz kolejny walczyłam z demonami próbującymi zawładnąć moją wyobraźnią. Po raz kolejny zasnęłam otulona łzami, przyciskając do piersi zdjęcie jedynej osoby, która była w stanie mnie ochronić. Po raz kolejny przegrałam walkę.
Nie mogłam się dalej okłamywać. Nie mogłam, bo przez ten jeden sen wszystko nabrało innych barw. Prawie cztery lata walczyłam z powracającymi koszmarami. Każdy z nich kończył się widokiem krwi. Ten jednak był zupełnie inny i obudził we mnie wspomnienia, które pogrzebałam już dawno temu. Koszmary nie pozwalały mi funkcjonować i każdy z nich pozostawiał po sobie nieuleczalną ranę.
Podniosłam się do pozycji siedzącej i poczułam łzy napływające do oczu. Odtwarzałam w głowie pojedyncze sceny mojego koszmaru, tym samym wbijając kolejne ostrza w już sponiewierane serce. W piersi czułam ciężar każdego uderzenia i nie mogłam powstrzymać szlochu, który wyrwał się z mojego gardła. Nie potrafiłam odnaleźć w sobie siły, żeby otrzeć łzy spływające po policzkach. Byłam zbyt zajęta torturowaniem się obrazami z nocnych mar. Wiedziałam dobrze, że będą mnie prześladować do końca życia.
To przez nie odnalezienie szczęścia stało się niemożliwe, bo przypominały mi o najbardziej mroczniejszych chwilach moich młodszych lat. Z ich powodu nie radziłam sobie z rzeczywistością. To przez nie biegłam teraz do łazienki, ściskając w dłoni portfel. Nie obchodziły mnie krzyki dobiegające z dołu, nie zwróciłam uwagi na mamę, która wbiegła na górę i patrzyła na mnie ze złością, podczas gdy ja weszłam do pomieszczenia i z hukiem zatrzasnęłam za sobą drzwi. Dobrze wiedziałam, że nikt nie odważyłby się dobijać do łazienki.
Spomiędzy moich warg znów uciekł stłumiony szloch. Przez łzy patrzyłam na utkwiony w moich dłoniach portfel. To tam schowana była moja największa tajemnica. To sekret, o którym nie wiedziały nawet moje przyjaciółki od siedmiu boleści. Tak naprawdę nigdy o nim nie mówiłam, czasami nawet przed samą sobą nie przyznawałam się do nałogu. Kiedy już trzymałam w dłoni utęskniony przedmiot, przez chwilę patrzyłam na niego tępym wzrokiem. Nie miałam pojęcia, jak długo siedziałam tak oparta o drzwi, ale nie zdążyłam nawet ruszyć ręką, a z rozmyślań wyrwał mnie dzwonek. Po chwili usłyszałam kroki zbliżające się do mojego miejsca kryjówki. Nie rozumiałam tego, co się wokół mnie działo, bo nikt nigdy nie odważył się zapukać do drzwi, kiedy z łazienki dało się usłyszeć mój płacz.
CZYTASZ
got dynamite » styles
Fanfiction❝ (...) ocean czasu - chcemy czy nie - zawsze zwraca nam to, co w nim kiedyś pogrzebaliśmy. ❞ - Carlos R. Zafón