OSTRZEŻENIE: poważna autoagresja, napad lękowy
Jakieś pół godziny później schodziliśmy na dół, pochłonięci rozmową na temat wczorajszego wieczoru. Próbowaliśmy przypomnieć sobie, co stało się z Claire i jak dała radę całkiem sama posprzątać bałagan po imprezie. Kiedy weszliśmy do salonu, mama posłała mi zmartwione spojrzenie, które postanowiłam zignorować. Od razu podeszłam do dwóch nieznajomych twarzy i przedstawiłam się. Po krótkiej obserwacji dojrzałam niezwykłe podobieństwo między Harry’m a jego mamą. Reszcie gości posłałam uprzejmy uśmiech, ale od razu przeniosłam uwagę z powrotem na rodzicielkę mojego przyjaciela. Pochwaliłam jej dobór biżuterii, na co oznajmiła mi, że dostała ten naszyjnik na gwiazdkę od swojego syna. Zaśmiałam się na te słowa, bo nie potrafiłam sobie wyobrazić Harry’ego w sklepie jubilerskim.
- Już wiem do kogo zwrócić się o poradę, kiedy nie będę mogła wybrać nowej bransoletki – rzuciłam i puściłam szatynowi oczko. Uniósł na to brwi i pociągnął mnie za rękę w stronę dodatkowej kanapy, którą tata zniósł tutaj wczoraj rano z pomocą sąsiada. Chyba podejrzewał, że będziemy mieć więcej gości.
- Blanka, kochanie – zwróciła się do mnie matka Jasona. – Jak poznałaś Harry’ego? Nic nie wspominał o waszej znajomości, a ostatnio ciągle wisi na telefonie z moim Jasonem.
Miałam ochotę przewrócić oczami na jej przesłodzony ton, ale nie chciałam być aż tak niegrzeczna. Zignorowałam więc swój instynkt przetrwania, który kazał mi uciec i schować się w pokoju, po czym odpowiedziałam:
- Moja przyjaciółka Claire nas sobie przedstawiła.
Postawiłam na beznamiętny ton i krótkie, pojedyncze zdania. Dlaczego niby miałam gawędzić z tą kobietą? Nie było ku temu powodu. Poza tym moje myśli w tym momencie zajmowało coś innego. Nie wiedziałam, że Harry i Jason byli sobie tak bliscy. Sądziłam, że są zwykłym kuzynostwem. Z drugiej strony, rozmawiali o mnie. Miało to więc jakiś tam sens.
Mój tata zaczął wszystkim chwalić się moimi osiągnięciami, więc próbowałam jakoś wyciszyć jego głos w swoim umyśle. Nie lubiłam być w centrum uwagi, ale jeśli tatę uszczęśliwiało bycie dumnym, nie miałam serca mu przerwać. Odwróciłam się więc nieco w stronę Harry’ego i zapytałam czy chce coś do picia. Kiedy pokręcił głową, sama ruszyłam w stronę kuchni. Jak tylko opuściłam salon, poczułam niemal przytłaczające uczucie ulgi. Nie miałam pojęcia czy po prostu było tam zbyt dużo ludzi, czy to ta rodzina tak na mnie działała. Dziękowałam Bogu, że Jason nie miał na tyle tupetu, żeby przyprowadzić tutaj swoją narzeczoną. Podejrzewałam, że i tak moi rodzice poznają ją wkrótce, bo przecież para musiała osobiście zaprosić ich na ślub. Starzy przyjaciele. A świstak siedzi i zawija je w te sreberka.
Powoli sączyłam wodę i patrzyłam na gotujące się w garnkach jedzenie. Chciałam, żeby ten dzień dobiegł końca. Ciągle byłam zmęczona i miałam kaca. Dlatego też pochłaniałam już trzecią szklankę wody. Kilka chwil później do kuchni weszła mama.
- Jak się czujesz? – zapytała, zapewne referując się do panującej w naszym domu sytuacji.
- Zmęczona – odrzekłam, bo była to najbezpieczniejsza odpowiedź. Nie dawała jej pola do manewru. W ciszy zaczęła przekładać jedzenie na talerze, a ja wzięłam z szafki miskę z sałatką. Wszyscy goście już siedzieli w jadalni i zabawiali się rozmową. W życiu nie widziałam tylu osób w moim domu. Zaczęłam zastanawiać się czy ta tradycja przetrwa. Czy ja też kiedyś będę urządzała te noworoczne kolacje? Sama nie wiedziałam czy w ogóle chcę. W końcu nie kojarzyły mi się zbyt pozytywnie, a to była pierwsza, na której faktycznie się pojawiłam. A powód moich corocznych ucieczek siedział właśnie przy stole obok swoich rodziców. Zauważyłam, że jego krzesło znajdowało się daleko od miejsca, w którym był mój tata. Chyba nadal nie darzyli siebie zbyt dużą sympatią. Te obiadki były zawsze tylko i wyłącznie inicjatywą mojej mamy.
CZYTASZ
got dynamite » styles
Fanfiction❝ (...) ocean czasu - chcemy czy nie - zawsze zwraca nam to, co w nim kiedyś pogrzebaliśmy. ❞ - Carlos R. Zafón