sześć.

2.1K 143 11
                                    

(A/N: W rozdziałach mogą pojawiać się fragmenty w języku angielskim, będę je tłumaczyć w nawiasach, jeśli uznam to za stosowne.)

OSTRZEŻENIE: autoagresja

“An anxiety disorder involves an excessive or inappropriate state of arousal characterized by feelings of apprehension, uncertainty, or fear. The word is derived from the Latin, angere, which means to choke or strangle. The anxiety response is often not triggered by an external threat or danger. Nevertheless it can still paralyze the individual into inaction or withdrawal. An anxiety disorder persists, while an appropriate response to a threat resolves, once the threat is removed.”*

Westchnęłam ciężko, zdjęłam okulary z nosa i przetarłam palcami zmęczone od czytania oczy. Odłożyłam na bok podręcznik i ułożyłam się wygodniej na poduszkach. Wskazówki zegara sugerowały, że od dobrych kilku godzin powinnam była spać. Druga w nocy nie była najlepszą porą na naukę, nie miałam jednak innego wyjścia. Z każdą sekundą moje powieki stawały się coraz cięższe, wstałam więc z łóżka i po raz drugi zaczęłam na głos powtarzać czynniki wpływające na ryzyko występowania nerwicy lękowej.

Jeszcze tylko jeden akapit i pójdę spać, obiecałam sobie w duchu i wróciłam do czytania podręcznika. Moje łóżko nigdy nie wydawało się wygodniejsze, niż kiedy zamknęłam oczy i mogłam nareszcie odpłynąć do krainy Morfeusza. Cztery godziny snu musiały mi wystarczyć na cały dzień. O poranku, słysząc irytujący dźwięk budzika czułam się, jakby ktoś przywalił mi łomem w głowę.

           - Tylko historia, TOK i literatura – wymamrotałam, dodając sobie otuchy.

Czwartki zazwyczaj mijały mi najszybciej, sześć lekcji wydawało się zlewać w jedną i ani się obejrzałam, a zmarnowana po zarwanej nocy wracałam do domu. Byłam poirytowana i nie pragnęłam bardziej niczego, aniżeli drzemki. Nauczyciele zachowywali się dzisiaj wyjątkowo upierdliwie, a ja nie miałam siły słuchać ich narzekań.

       - Już jestem, mamo! – krzyknęłam, jak tylko zamknęłam za sobą drzwi. – Co na obiad? Umieram z głodu.  Nawet sobie nie wyobrażasz, jak mój nauczyciel od… - urwałam w połowie zdania na widok gościa siedzącego przy stole razem z moją mamą. Zacisnęłam usta w wąską linię i przekroczyłam próg pomieszczenia.

Ten chłopak chyba nie da mi spokoju.

            - Co tutaj robisz? – zapytałam grzecznie, wiedząc, jak zareagowałaby moja mama na niemiły ton, który zarezerwowany był tylko i wyłącznie dla Harry’ego.

       - Wracałem ze szkoły i pomyślałem, że wstąpię – wyjaśnił powoli i spokojnie, zapewnie oczekując z mojej strony jakiegoś wybuchu.

            - Zaprosiłam Harry’ego na obiad, skoro już się pofatygował i zgodził na ciebie poczekać.

Pokiwałam na to głową i wyjęłam z lodówki butelkę wody. Nie potrafiłam uciszyć moich myśli. Wiedziałam, że teraz wszelkie moje starania szlag trafi. Skoro Harry poznał moją mamę, już się go nie pozbędę. Od teraz zapewne mama zacznie się o niego wypytywać i zapraszać na obiadki. Naprawdę, nie marzyłam o niczym innym.

                - Wiedziałaś, że Jason jest jego kuzynem? Może moglibyście odnowić…

                - Mamo - przerwałam jej tonem nieznoszącym sprzeciwu. – Nie waż się.

Kobieta zerknęła na gościa i wstała od stołu, bez słowa wracając do gotowania. Ja za to odwróciłam się na pięcie i ruszyłam do salonu, nie zważając na szatyna świdrującego mnie wzrokiem. Nadal nie potrafiłam zrozumieć, dlaczego ten idiota nie mógł o mnie zapomnieć. Nie było we mnie niczego ciekawego, nie wierzyłam w to, że Jason mu o mnie opowiadał. To nie miało najmniejszego sensu.

got dynamite » stylesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz