06 CZERWCA 2018 ROKU WIECZÓR

20 5 1
                                    

Minęły już dwa tygodnie. Na szczęście zostałam wypisana dzisiaj rano i już znajduje się w swoim pokoju. Nigdy tak bardzo nie cieszyłam się na widok mojego łóżka i nie tęskniłam za jego dotykiem miękkiej pościeli. Zapach również przywitał i otoczył mnie swoimi ramionami zamykając w żelaznym uścisku. Dzisiaj również niestety dostałam szlaban nie do odwołania na bieganie. Myślę, że to mało prawdopodobne, że zostanę potrącona po raz drugi podczas biegania, ale mama nawet nie chce słyszeć moich kontrargumentów.
- Kochanie, chodź na dół. Przygotowałam kolację. - Elizabeth zagłuszyła ciszę swym melodyjnym głosem otwierając coraz szerzej drzwi z każdym kolejnym słowem.
- Nie jestem głodna.. - kiedy to powiedziałam wzrok mamy zmienił się tak, że dodałam. - Ale nie zaszkodzi mi jeśli zjem chodź troszeczkę. - na sam koniec usmiechnęłam się by oddać efekt niewinnej dziewczynki.
Moja mama również się uśmiechnęła i wzięła mnie pod ramię by pomóc wstać z łóżka jak i przejść przez tor przeszkód czekający mnie za drzwiami pokoju.
Po dłuższym czasie znalazłyśmy się już na samym dole. Właśnie siadałam przy stole krzywiąc się odrobinę gdy mama zapytała.
- Od jeden do dziesięć?
- Pięć - odpowiedziałam na nią nie patrząc.
Kiedy byłam w szpitalu mama ciągle pytała czy boli. Strasznie mnie to wkurzało gdyż było to oczywiste, że po potrąceniu na pewno nie swędziało. Dlatego też wymyśliłyśmy, że będzie pytała jak bardzo.
- Czemu to robisz?
- Słucham? - podniosłam wzrok wprost na jej zatroskane oczy.
- Za każdym razem gdy odpowiadasz na mnie nie patrzysz. Dlaczego?
Chwilę się jeszcze patrzyłam w zieleń, ktora przypominała odcień koniczyn wszystkich razem wziętych to kupy. Odwróciłam jednak wzrok gdy zaczęłam.
- Nie lubię przyznawać się do bólu.
- Wiesz, że to nic złego. Ból jest oznaką życia. Nie trzeba się go wstydzić.
- Nie wstydzę się. - znów spojrzałam na nią i dodałam. - Po prostu nie można pokazywać słabości, bo potem tą słabością Cię skrzywdzą lub zniszczą.
W jej oczach pojawiły się łzy gdy zapytała z jeszcze większą matczyną troską.
- Ktoś Cię skrzywdził?
- Nie mamo. Naprawdę. - odpowiedziałam szybko.
Kiedy zauważyłam, że łzy z oczu jej nie schodzą dodałam. - Gdzieś to po prostu przeczytałam.
- Dobrze, że czytasz takie mądre słowa. - powiedziała po chwili już całkowicie normalnie.
Kiedy już przydługawa cisza krążyła pomiędzy nami przyćmiłam ją swym wylewajacym się potokiem słów.
- Wiesz, nadal nie umiem uwierzyć, że ten co mnie potrącił pozostawił mnie tam samą. Bez żadnej pomocy. Po prostu porzucił. To dość smutne.
- To prawda dlatego dalej uważam, że powinnaś jednak skorzystać z psychologa. - powiedziała biorąc nóż do ręki i zaczynając kroić ogórek do prawie gotowej już sałatki.
Lekarze powiedzieli mojej mamie, że po takich wypadkach psychika potrąconej osoby może się zmienić dlatego pomoc w tym może udzielić psycholog. Ja jednak uważam, że ze mną jak i moją psychiką jest w jak najlepszym pożądku.
Kiedy chciałam coś odpowiedzieć na tą sugestię mój wzrok padł na srebrny przedmiot z zieloną rączką trzymaną właśnie przez mamę.
- Znalazłaś nóż?!
Elizabeth przestała kroić i popatrzyła na niego.
- Tak. - odpowiedziała i zmarszczyła brwi.
- Gdzie? - zapytałam olewajac jej dziwne zachowanie zbyt bardzo ciekawa.
Po dość dłuższej niepokojącej chwili uzyskałam swą dość przerażającą odpowiedź.
- Przy tobie.
- Zaraz.. Co? - Czułam jak moje oczy robią się duże z szoku.
- Jeden z przechodniów Cię zobaczył i zadzwonił po karetkę później zadzwonił do mnie. Numer pewnie wziął z twojego telefonu. Gdy wpadłam jak oparzona w piżamie na ulicę gdzie ty leżałaś to obok Ciebie znalazłam tylko to. - kiedy zobaczyła moją opadającą szczękę dodała. - Dziwne co?
- Bardzo - odpowiedziałam czując, że tylko na tyle mnie stać.

PRZEDOSTATNI DOTYK (DARY LOSU II)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz