- O co chodzi ? - zapytałam próbując wstać jednak jakieś białe rękawiczki mi na to nie pozwalały.
- Proszę leżeć. Jestem Pani doktor Rydz i będę twoją lekarką prowadząca.
- Gdzie jest moja mama? - znów zaczęłam wstawać zupełnie nie rozumiejąc co tu jest do licha grane.
- Na korytarzu czeka. Jeśli chcesz ją jak najszybciej zobaczyć.. hej.. popatrz na mnie. - poprowadziła moją głowę wprost na swoje błękitne oczy zupełnie unierachamiając moje poprzednie ruchy. Kiedy była pewna, że moja uwaga skupiona jest tylko na niej kontynuowała.
- jeśli chcesz ją jak najszybciej zobaczyć musisz z nami współpracować.
W tedy powolna ciemność znów ucięła kontakt zewnętrzny ode mnie lecz zdążyłam usłyszeć ostatnie słowa lekarki.
- Halo?! Odlatuje nam. Zostań ze mną halo.Czułam jak moje powieki są ciężkie, a oczy wcale nie chcą jeszcze ujrzeć światła dziennego. Jednak spróbowałam je otworzyć. Zanim jasne niewyraźne plamy zaczęły formować się w coś realistycznego i o dobrej barwie usłyszałam moją mamę, a gdy formy zrobiły się wyraźniejsze zobaczyłam ją przybiegającą do mojego łóżka.
- Kochanie tak się o Ciebie bałam.
Kiedy chciałam o coś spytać mój głos jakby zniknął więc odchrzaknęłam i spróbowałam ponownie słabym lecz jednak słyszalnym głosem.
- Ja nic nie rozumiem.. co się stało?
Mama od razu zaczęła tłumaczyć.
- Chciałam z tobą porozmawiać. Weszłam więc do Twojego pokoju lecz zauważyłam, że śpisz. Odważyłam się jednak Cię obudzić jednak nie reagowałaś. Próbowałam tak dość długo. Trzasłam tobą.. lecz to nie pomagało..- mówiła załamanym głosem jakby odbywało się to właśnie w tej chwili. - Zadzwoniłam po pogotowie. Przyjechało i stwierdziło, że zabiorą cię do szpitala.
- Ale..
- Po zastrzyku adrenaliny. Powiedzieli, że już dawno powinnaś się obudzić. Dlatego tak zadecydowali. Oni także nie umieli Cię przebudzić Kat.
Przytuliłam ją zauważając, że mocno to nią wstrząsnęło. Niestety ja wiem czemu nie mogłam się przebudzić. Spojrzałam na górę trzymając w objęciach Elizabeth i szeptęłam najciszej jak tylko potrafiłam.
- Miałeś rację. Jestem jej potrzebna.
- Mówiła coś? - spytała siadając już normalnie na krześle.
- Do kiedy tu zostanę?
- Jeszcze nie wiem. Musiałabym spy..
- Dzień dobry. - powiedział głos przerywając nam naszą konwersacje. Już słyszałam ten głos.
- Jestem Doktor Rydz. Lekarka prowadząca Katherin.
Wyglądała zupełnie inaczej niż zapamiętałam. Miała długie blond włosy. W tedy myślałam, że są one białe i lśniące. Do tego wzrost rownież się zmienił. Z dołu wydawała się jakaś niższa. Natomiast duże niebieskie oczy się zgadzają.
- Z Katheriną jest już o wiele lepiej. Jej wyniki wykazują, że jest już zdrowa.
- A byłam chora? - zapytałam. Lekarka spojrzała na mnie i odpowiedziała.
- Gdybyś nie była to byś tu nie trafiła.- spojrzała na jakąś kartę zapewne moją i kontynuowała. - Ostatnio pewnie czułaś pewien rodzaj przemęczenia braku energi.
Przytaknęłam jej chodź nie mogła tego zobaczyć.
- To znaki odwodnienia. Twoje wyniki też na to wskazywały. Martwi mnie jedynie jedna rzecz. - znów na mnie spojrzała i powiedziała już z dramaturgią w głosie.
- Czemu nie obudziłaś się po podaniu adrenaliny.
Nagle poczułam się jakoś dziwnie błogo. Poczułam w sobie dziwną moc. Chciało mi się śmiać, a cała ta sytuacja skłoniła mnie do wypowiedzenia tych słów.
- Bo jestem wiedźmą.
- Słucham ?
Zniżyłam głos to szeptu i powiedziałam już trochę inaczej tak by zrozumiała.
- Mam wyjątkowe zdolności wykrywania morderstw. - na koniec zachichotałam.
Mama jak i lekarka spojrzaly na mnie z szeroko otwartymi oczami. Elizabeth raczej z szoku, że to powiedziałam, a Pani doktor raczej z zaskoczenia nie rozumiejąc co się ze mną dzieje, że tak mówię.
- Słyszałam, że jest tu na oddziale Panna Katherin. - usłyszałam coraz to bardziej zbliżający się głos.
- Atello. - krzyknęłam ciesząc się na jej widok.
Kobieta, która uważała się za moją lekarke prowadząc spojrzała na Atelle z nie zrozumieniem malejącym się na jej twarzy, a gdy chciała coś powiedzieć wyprzedziłam ją dodają kilka moich skromnych słów.
- No niech Pani nie udaje, że nie spotykała takich ludzi jak ja. Wiedźmy to jest normalana rzecz.
- Katherin ? - Atelli wzrok mówił bym siedziała już cicho jednak ton jej głosu zapytywał czy wszystko wporządku. Było to pewnie na pokaz dla pozostałych gdyż nie wszyscy wiedzą, że jest ona moją mentorką. Jest to tajemnica tylko moja i Atelli.
- Porozmawiamy na zewnątrz? - zapytała, a blondynka od razu skierowała się w tamtą stronę. Moje uczucia ustepowały prawdziwym. Teraz już wcale nie było mi do śmiechu.
Kompletnie nie wiedziałam co się właśnie odwaliło. Dlaczego ja to powiedziałam?
- Kat?
Spojrzałam na mamę zapominając, że ciągle tu jest.
- Nie pytaj. - powiedziałam już mając dość, że nawet nie mogę odpowiedzieć na to pytanie, które układa jej się w głowie, bo ja również nie wiem co się ze mną dzieje.
Czekając w ciszy na dwie lekarki wyłączyłam się całkowicie. Kiedy zauważyłam Atelle to się uśmiechnęłam by zalagodzić sytuacje. Od razu za nią jednak zauważyłam chłopaka, który wywraca mi świat do góry nogami.
- Witaj Kat.
- Kris. - jakby krzyknęłam lecz zaraz dodałam. - cześć.
Mama spojrzała na mnie po czym zapytała.
- Znasz tego chłopaka?Mama wyszła z Atellą by porozmawiać, bo już całkowicie nie wiedziała co o tym wszystkim myśleć. Była bardzo roztrzęsiona dlatego Pani doktor zaproponowała też jej jakieś lekarstwa i poprowadziła do gabinetu. Teraz ja siedząc sama z Krisem na sali nie wiedziałam co mam powiedzieć. Wyglądało na to, że on również.
- Co tu właściwie robisz? - zapytałam bez zastanowienia. Teraz każdy temat jest na wagę złota przypominając, że nasze ostatnie spotkanie nie zakończyło się zbyd dobrze.
- Słyszałem, że jesteś w szpitalu. Czując się za Ciebie odpowiedzialny przyjechałem by się spytać czy wszystko już okey.
- Czując się za mnie odpowiedzialny?
- Noo uczę Cię więc jakby jestem twoim ala nauczycielem i poczuwam pieczę nad tobą. - odpowiedział zupełnie na mnie nie patrząc.
- Przeciesz.. jesteś moim nauczycielem ? - zapytałam czując pewne obrzydenie gdyż oznaczało by to tylko jedno. Musiałabym o nim zapomnieć jako o mężczyźnie..
- No oboje się uczymy lecz ja trochę dłużej i uczę cię tego czego sam już umiem. - powiedział tak nie do końca przekonująco. Jednakże uwierzyłam mu.
- aha rozumiem. To fajnie.
- Fajnie? - Tym razem na mnie spojrzał.
- No wiesz dzięki tym twoim madytacjom miałam otwarty umysł i..
- Nie miałaś go jeszcze, bo jakbyś miała to wieczorem spotkalabyś się z kimś twoim bliskim zmarłym, a nikt po kilku medydacjach w jeden dzień tak nie miał - odparł szybko i nonszalancko jednak z pewną powagą.
Już otwierałam usta by mu zaprzeczyć lecz zamknęłam je szybko.
- Miałaś tak! - krzyknął Kris jeszcze przed chwilą podpierający się o łóżko.
- Ciszej. - powiedziałam udając, że patrzę czy idzie ktoś nas uciszyć.
- Ale jak? - zciszył swój ton. Najpierw patrzył na mnie lecz potem utkwił swój wzrok w podłogę. Aż czuć było w powietrzu jego rozmyślania.
- Sam dobrze wiesz jak to działa.
Kris jakby przestał się nad tym zastanawiać i skupiając całą swoją uwagę teraz na mnie podszedł i wywierając na mnie presję powiedział oznajmajaco.
- Nie jesteś tym zaskoczona.
Jego wzrok był tak intensywny, że aż musiałam odwrócić swój. Kiedy to zrobiłam akurat weszła Atella.
- Jak z mamą? - zapytałam ciągle czując na sobie oczy Krisa.
- Wszystko w porządku. Siedzi teraz u mnie w gabinecie. Przyszłam tu tylko by ci powiedzieć, że nie musisz się martwić. Pani doktor o niczym nie bedzie pamiętać. Tylko nie rób już tak więcej.
Już wychodziła kiedy zawołałam za nią.
- Ale jak to nie będzie pamiętać ?
- Moc persfazji. - odpowiedziała szybko zatrzymując się tuż przed zakrętem drzwi. - pamiętasz jak ci mówiłam, że znam kilka osób, którzy opanowali całkowicie tą zdolność?
Kris właśnie przestał się na mnie patrzeć i podszedł do okna znajdującego się na końcu sali.
- To właśnie dzisiaj mi pomógł.
Spojrzałam tylko na chwilę na Krisa, a gdy chciałam znow zwrócić się do Atelli już jej nie było.
- Każdy ma swoje tajemnice. Skoro są tak nazwane niech takie pozostaną.. - jego głos odbijając się od zamkniętego okna rozprzestrzenił się po całej sali.Otwierając ostatnie drzwi dzielące mnie od dworu ucieszyłam się na zapach od razu otalający moje nozdrza oraz na widok pięknego blasku dnia. Mama już wyglądała na bardziej stałą emocjonalnie niż poprzednio. Chyba Atella musiała powiedzieć jej coś bardzo kojącego. Zresztą z jej głosem wszystko co wypowie jest kojące. Właściwie to dzięki niej wyszłam szybciej ze szpitala. Kierując się już teraz do samochodu usłyszałam za sobą swoje imię od razu się więc odwróciłam rozpoznając ten głos.
- Cześć Rye.
Wyglądał jakby coś go bolało od wewnątrz, bo stał tak sztywno. W końcu jednak szybko pokonał te kilka kroków, które nas dzieliły i mocno przytulając powiedział szeptem.
- Tak się ciesze, że jesteś cała.
- To ja za czekam w samochodzie. - powiedziała Elizabeth.
W tedy i ja sie wtuliłam czując ten piękne męski zapach. Jak ja za nim tęskniłam.
- Przepraszam Cię.. Nie powinienem się w tedy tak unosić..
- Zapomnijmy o tym.. - powiedziałam spokojnie lecz w środku aż eksplodowałam z radości. Teraz już na milion procent wiem, że to z Rye'em to prawdziwe uczucie i żaden Kris mi tego nie zepsuje.
- Żadna moc mi Cię nie odbierze. - powiedziałam wyrażając swoje myśli. Jednak dla Rye'a nie będzie oznaczało to co dla mnie. Akurat gdy Rye się ode mnie odsunął i złapał mnie za obie ręce zauważyłam Kris'a. Chłopak zauważył, że ktoś inny przejął jego uwagę więc również się tam spojrzał. Kiedy znów obrócił się w moją stronę jego wzrok był już inny. Nie planął z zazdrości ani nie był już tak szczęśliwy. Po prostu wyczuwałam z nich zaufanie.
- Niepokonani. - powiedział słowo, które od teraz dla nas obu znaczyło dokładnie to samo.
CZYTASZ
PRZEDOSTATNI DOTYK (DARY LOSU II)
Mystery / Thriller2 część trylogi DARY LOSU. Związek Katherin z Rye'em wiedzie się znakomicie. Niestety ich droga usłana różami zacznie robić się postrzępiona, pełna kolców gdzie na samym końcu może czekać ich nawet przepaść. Przepaść stroma i bardzo głęboka. Czy mog...