20 LIPCA 2018 ROKU

4 1 0
                                    

- Zaraz będę. - powiedziałam od razu wyłączając po tym telefon. Szybko wybiegłam z domu prosto do parku gdzie miałam spotkać się z Rye'em.
Przez ostatni miesiąc właściwie nic się nie działo. Nasz związek z Rye'em układa się dobrze. Kris, który jest moim ala nauczycielem dobrze się sprawuje. Oczywiscie nie utrzymuje z nim bliższych relacji. Po tym jak z Rye'em przeżyłam pewien stopień połączenia Kris od razu wyleciał mi z głowy tak szybko jak przyleciał. Sebsiatian właściwie nie kontaktował się ze mną od kiedy powiedziałam mu by mi zaufał. Niestety mój plan nie wypalił, a moje umiejętności nie są już takie jak z przed miesiąca. Jestem bogatsza o jedną zdolność. Laser klamst. Teraz już wiem kiedy i co kto kłamie.. Pozostały mi już tylko dwie zdolności do zaopiekowania. Aitapma i perfazja. Z ostatnim idzie mi całkiem nieźle. Kris jak i pozostali ciągle nie wiedzą, że Atella jest moją mentorką i że jestem w pewien sposób wyjątkowa. To znaczy Kris wie, że jest coś ze mną nie tak. Wyczuwam to od niego. Ciągle jednak jeszcze nie wiem jakie mam do wykonania zadanie. Atella mówi, że już wkrótce się dowiem. Trochę mnie to zaczyna męczyć. Mówi tak jakby coś skrywała. Jakby wiedziała co się ma wydarzyć i zwlekała z powiedzeniem mi o tym. Takie mam przynajmniej odczucia.
Przyglądając się już pięknej przyrodzie w końcu dotarłam w umówione miejsce.
- No cześć bby. - podeszłam i pocałowałam go w usta. On odwzajemnił pocałunek jednak był jakiś oschły. Przez telefon był podenerwowany, a teraz oschły. Dziwne.
- Chciałeś bym była więc jestem. - powiedziałam grzecznie czekając co się wydarzy.
- Chciałem się z tobą zobaczyć. - powiedział tonem obojętnym.
Zmarszczyłam brwi nasłuchując jego nastepnych słów.
- przejdziemy się ?

Krocząc przez ścieżki parku zastanawiałam się o co też mu chodzi. Próbowałam użyć zdolności empati oraz lasera kłamstw gdy wypytywałam o różne rzeczy jednak to wszystko było na nic jakby się zamknął przede mną. Spytałam więc wprost.
- Kochanie powiedz mi co się dzieje. - przystanęłam, a pere kroków przede mną stanął on.
- Nic. - odpowiedział nie odwracając się. Podeszłam więc do niego i patrząc już teraz w głąb jego oczu spytałam ponownie. Chłopak westchnął i powiedział.
- Każdy ma swoje tajemnice. Skoro są tak nazwane niech takie pozostaną..
Nie spodobało mi się gdy mnie zacytował. Oczywiście wcześniej to ja zacytowałam Krisa ale to była zupełnie inna sytuacja.
- Rye. Martwię się.
Od razu jego wzrok zmienił się na bardzo czuły. Złapał mnie w tali i nic nie odpowiedział tylko wolno się do mnie przybliżając musnął mnie wargami tak, że ciarki obeszły mnie po całym ciele. Kiedy już się oddalał chciałam się przybliżyć i pocałować go mocniej czując niedosyt jednak zrobić tego nie mogłam gdyż usłyszałam znajomy głos.
- Co ty tu robisz? - odskoczyłam od Rye'a widząc jego bardzo poważną twarz.
- Ja również się cieszę, że Cię widzę siostrzyczko. - patrzył na mnie takim wzrokiem jakbym co najmniej zabiła jego ojca. Po kolejnych słowach już wiedziałam czym jest to spowodowane.
- Po ostatnim naszym spotkaniu naprawdę myślałem, że masz dobre intencje jednak olalaś cały temat.
Czułam się dziwnie. Jakbym została sama. Jakbym.. dla nikogo nie była ważna i jakbym była zapomniana.
- Nie Seba to nie tak. - zaczęłam się tłumaczyć powoli do niego podchadząc gdyż stanął trochę z dala od nas. Od razu emocje zaczynały zamieniać się w coś lepszego. Jednak po kolejnych słowach zamieniły się na powrót z gniew i zapomnienie.
- Wiesz co jest najgorsze?
- Sebastian..
- Ja naprawdę ci zaufałem.
Te słowa cieły jak nóż lecz po kolejnych słowach na moim sercu pozostawiły jeszcze większą ranę.
- Teraz wiem by tego już nigdy nie robić. Miałem swoje zasady, które złamałem dla Ciebie, bo jesteś do cholery moją siostrą. Teraz wiem, że krew wcale się nie liczy, a szczególności już nie liczy się dla mnie. Żegnaj s i o s t r o. - po tych słowach odszedł zostawiając mnie z kilkoma łzami spływającymi po mojej twarzy jak i cienką raną w moim serduszku. Czułam się tak okropnie. Naprawdę zależało mi na tym człowieku.
- Sebastian! - krzyknęłam za nim  obrając się tam gdzie się udał. Był jednak za daleko by mnie usłyszeć. Popatrzyłam więc na Rye'a, który milczał tylko się mi przyglądając. Wiedziałam co zaraz nastąpi.
- Rye ja nie chce się kłócić dlatego proszę wysłuchaj mnie.
Kiedy faktycznie zrobił co kazałam zaczęłam.
- Sebastian jest moim bratem więc nie mogłam tak całkowicie uciąć z nim kontaktu..
Kiedy zastanawiałam się co mam dalej powiedzieć zapytal spokojnym tonem.
- To wszystko? Całe wytłumaczenie?
Już otwierałam usta by coś powiedzieć gdy dodał.
- Ja niechce już kłamstw. Nie grajmy już w tą cholerną grę błagam.
- Jaką grę?
Chłopak westchnął. Widać i czuć było, że jest tym już zmęczony.
- Pamiętasz naszą grę? Miała ona charakter zabawy lecz kontekst był zupełnie inny. Chciałem byś właśnie przestała grać. Byś w końcu powiedziała mi o wszystkim byś nie ukrywała tego wszystkiego..
- Czego?
- No tego.. - potrzedł do mnie i odsunął mi część koszuli. Pokazał mi w ten sposób część tatuażu.
Przemknęłam oczy wiedząc, że ja również nie mam już siły.
- Kat kiedy zostałaś potrącona przez samochód czułem, że to moja wina. Tylko patrzyłem jak odjeżdżają tą zasraną karetką. W tedy wiedziałem co mogę zrobić by się to nie wydarzyło..
- Zaczekaj. - przerwałam mu. - jak to patrzeć jak odjeżdżam.
- Bo widzisz Kat. Ten przechodzień co niby cię znalazł to..
Od razu przypomniał mi się dzień w szpitalu, w którym mama jak i Rye mówili mi, że nikogo nie było na miejscu wypadku, a po karetkę zadzwonił jakiś przechodzień, który również później rozpłynął się w powietrzu .
- To byłem ja. Zadzwoniłem najpierw na karetkę, a następnie do twojej mamy. Kiedy widziałem, że się zbliża ukryłem się. Nie chciałem byś wiedziała, że też tam byłem.
Teraz wszystko nabierało sensu. Przecież ja nigdy nie biorę telefonu do biegania, a mama mówiła, że ktoś do niej zadzwonił zapewne biorąc numer z mojej komórki.
- Jak zatem możliwe, że zadzwoniłeś nie ujawniając siebie.
- Ustawiłem numer prywatny. Szczęście, że twoja mama odbiera takie numery. - uśmiechnął się lekko po czym znowu poważniejąc powiedział.
- Wracając. Kat..
- Jestem wiedźmą lecz należę do surveni. To taka duża uzdolniona grupa ludzi. Ja jednak posiadam wszystkie z nich to znaczy powoli je w sobie odnajduje. Mam już większość. Mam jakieś zadanie do wykonania, które jest bardzo ważne. Nie wiem czemu i nie wiem jakie. - powiedziałam widząc jego minę. - tatuaż jest znakiem przynależności i..
- Kat.. Ja już to wszystko wiem..
- Ja.. jak to?
- Mam mało czasu więc powiem ci szybko... Jak już zapewne się domyśliłaś incydent z nożem był specjalnie zrobiony przez wrogów Erika, którzy chcą przejąć władzę nad jego organizacją. Ty jesteś jego córka więc zwabili go tą prowokacją do miasta gdyż nie wiedzieli gdzie się znajduje.
Wszystko to wiem, bo najpierw przyszli do mnie i oczekiwali ode mnie abym zdobył klucz. Kiedy odmówiłem zaszantażowali mnie, że zrobią ci krzywdę i..  Zacząłem więc szukać tego klucza jednak im dłużej go nie miałem tym było gorzej dla mnie. Kiedy jednak dowiedziałem się, że i tak mają zamiar Cię skrzywdzić, bo to osobny plan zwiabienia Erika próbowałem jakoś temu zapobiec. Dzięki mojemu szpiegowi wiedziałem o tym potrąceniu jednak nie zdążyłem...
- Te telefony, które ciągle dostawałeś.. nie były od ojca prawda? - zapytałam powoli to wszystko sobie układając..
- tylko od nich.. - dokończyłam używając laser kłamstw.
- Jestem w to wplątany po uszy.. Dowiedzieli się o szpiegu. Zabiją go i innych moich bliskich jeśli nie przyniose im tego klucza. Jutro upływa termin.
- przeciesz ty go nie masz! - powiedziałam zapominając o tym wszystkim co mi powiedział. Bardzo przykro mi było, że tyle czasu to w sobie dusił i nie mogłam wspierać go w tych chwilach jednak ważniejsze było by ocalić życie.
- Wiem.. ma go mój brat..
- No to poproś go o niego.. napewno ci go odda kiedy usłyszy, że chodzi o człowieka.
- Nie znasz mojego brata. On zrobi wszystko bym poczuł jak to jest..
- Jak co jest? - zapytałam zupełnie go nierozumiejąc.
- Mój brat się na mnie mści, a teraz gdy ma taką piękną okazję nie przepuści jej..
- Przeciesz tu chodzi o ludzkie życie! - krzyknęłam i dodałam o pół tony ciszej. - Nie wiem jakie wy macie tam spory, ale na pewno w tedy możecie zawiesić broń.
Rye tylko kiwnał głową mówiąc.
- Ty nic nie rozumiesz..
- To mi wytłumacz.. - chłopak przyciągnął swoje spójrzenie po czym je opuścił.
- No wytłumacz co takiego się stało, że wasz spór będzie ważniejszy od ludzkiego życia!
- To naprawdę nie jest jakiś tam spór Kat! - Rye również krzyknął wypowiadając to zdanie. Aż czułam jak gotuję się od środka.
- Nie ważne.. - powiedział kończąc nasze spotkanie.
- I to tyle?! - krzyknęłam za nim jednak już więcej się nie obrócił.

Wracając do domu byłam zalana łzami. Wiedziałam, że moje serce długo już nie wytrzyma. Złapałam się za miejsce gdzie się znajdowało. Bolało mnie w taki nie znany jeszcze dla mnie sposób, że aż nie umiałam tego wytrzymać.
- Kat. - usłyszałam swoje imię. Głos wypowiadające je miał tyle w sobie spokoju, że spojrzałam na postać stojącą przede mną. Łzy lekko rozmazywały mi obraz lecz dobrze wiedziałam kto to jest.
- Wiem, że to nie najlepszy moment lecz musisz ze mną iść. - powiedziała Atella patrząc na mnie z powagą lecz troska również przedostawała się na powierzchnię. Kiwnęłam tylko głową podchodząc do niej bliżej.

Wchodząc do chatki z Atellą nie spodziewałam zobaczyć tam całą starszyzne, Krisa, moją ulubioną koleżankę,  która oczywiście stała przy jego boku i innych tak zwanych chevaux noirs. Otarłam więc szybko pozostałości po rozmazanym tuszu. Nic jednak to nie pomogło, bo Kris juz zdążył zauważyć więc i resztą prędzej czy później dołączy do niego.
- W końcu nadeszła chwila, na którą wszyscy czekaliśmy jak i się przygotowywaliśmy. - powiedziała gromiącym lecz pięknym głosem przywudczyni. Spojrzałam na nią pełna podziwu jej postawy.
- Niektórzy z nas mają zadania do spełnienia. Inni mniejsze, a inni zależne od tego czy przeżyjemy.
To zdanie wywołało u mnie ciarki grozy. Biedna osoba. Wszystko na jej ramionach. Jeśli coś spieprzy będzie miała miliony osób na karku.
- Nie dawno dołączyła do nas Katherin. Najwyższy czas byście dowiedzieli się o niej czegoś więcej. - popatrzyła na wszystkich z osobna. Jednak na mnie nie spojrzała.
- Jest ona osobą, która jak myślimy ze starszyzną dzięki swojemu pierwotnemu darowi ma zalążki każdej ze zdolności. Posiada już parę.
Zrobiła pauze, po ktorej rozprzestrzenił się pomruk zachwytu.
Naprawdę nie rozumiałam czemu teraz im o tym wszystkim mówi. Nie miała to być czasem tajemnica?
W tedy spojrzałam na Krisa. Patrzył na mnie bez namiętnie. Wiedziałam, że w ten sposób pokazuje, że jest na mnie zły, że go oszukałam. Dziewczyna po prawej bardziej to pokazywała. Lecz ona była na mnie zła z zupełnie innego powodu. Zahaczało to o zazdrość. Powróciłam wzrokiem na Atelle i zauważyłam, że ona również na mnie patrzy. Uśmiechnęła się i powiedziała ostatnie na dzisiaj zdanie.
- To ona nas uwolni.

Dzisiaj naprawę miałam dość. Leżąc już w łóżku myślałam nad tym wszystkim. Jednak wszystkie informacje krążyły po mojej głowie dając efekt karuzeli. Zrobiło mi się aż niedobrze i czując dziwny ucisk w brzuchu szybko wstałam i pobiegłam do toalety gdzie uwolniłam go od nadmiaru płynu.. Kiedy skończyłam wypłukałam usta wodą i wróciłam do łóżka z odrobiną ulgi. Jutro wielki dzień. Mam nadzieję, że kiedy spełnie zadanie, na które od początku przygotowuje mnie Atella będzie po wszystkim i odpoczne od tego ciężaru. Tak naprawdę to nadal nie wiem co właściwie mam zrobić lecz podała mi dość ważną informacje. Gdy usłyszę strzały wszystko będę wiedziała. Nie zagłębiając się w to poprostu poszłam spać.

PRZEDOSTATNI DOTYK (DARY LOSU II)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz