Prolog

211 22 5
                                    

Siedziałam w opuszczonym, starym domku w lesie. Wiatr, który przebijał się  przez dosyć duże szparki w ścianach  ochładzał moje i tak bardzo zimne ciało. Na małym, historycznym pieńku leżało czarno-białe zdjęcie na którym znajdowałam się ja i pewien uśmiechnięty chłopak. Odwróciłam pośpiesznie wzrok, czując napływające łzy. W umyśle od razu skarciłam się za to wydarzenie, zaciskając oczy nie pozwoliłam ani jednej wypłynąć. To żałosne, płacz niczego nie zmieni, ja jestem żałosna bo cierpię i nie potrafię zapomnieć.

Wyciągnęłam z kieszeni czarnych spodenek zapalniczkę i nie myśląc długo przyłożyłam  ją już zapaloną do starego zdjęcia. Zaszklonymi oczami patrzyłam jak się pali, a jaskrawy  płomień ogrzewał i oświetlał całe, małe pomieszczenie. Przełknęłam ślinę i odwróciłam głowę wypuszczając z drżących rąk palącą się fotografię.

Wstałam i popatrzyłam na  ekran telefonu, pierwsza w nocy. Postanowiłam wyruszyć do domu przez przepełniony ciemnością las.

Ludzie boją się śmierci, a mnie coś podpowiada, że jest to najpiękniejszy moment w życiu...

Come BackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz