5.

59 11 6
                                    

Budzik. Cholerny budzik.

Otworzyłam oczy i z niechęcią podniosłam się z łóżka. Wykonałam swoją poranną rutynę po czym wyszłam z domu zamykając drzwi na klucz. Mamy już nie było, więc sama musiałam o wszystko zadbać.

Zamiast iść do szkoły skierowałam się w stronę sklepu. Idąc podziwiałam całą okolicę. Byłam tu wiele razy, a i tak dalej mnie zachwycała. Duże palmy przy drodze, oczywiście masa ludzi i drogie auta. Niby nic, dla mnie jednak, to miejsce miało swój urok.

Cały czas wracałam  do wczorajszego dnia, i choć zapierałam się przed tym nogami i rękami i tak jakaś myśl musiała wkraść się w zakamarki mojego umysłu. Nie mogłam zapomnieć jego oczu, ciągle czułam jak wypalają we mnie dziury. Wszystko w środku rozdzierało mnie na strzępy, boleśnie przypominając o pustce, o tej skradzionej części mnie która dalej była w posiadaniu błękitnookiego. 

W końcu niechętnie, wolnym krokiem weszłam przez rozsuwane drzwi sklepu. Mijałam różne alejki po drodze wrzucając potrzebne rzeczy do koszyka.

Właśnie stałam przy półce z płatkami śniadaniowymi gdy patrząc w prawo mignęła mi znajoma sylwetka. Zmarszczyłam brwi i wychyliłam się do tyłu, aby zobaczyć znajomą osobę.

Czułam na sobie jego intensywny wzrok. On sam stał po środku przeciwnej alejki. Zmierzyłam go zdziwionym wzrokiem. Czy moja wyobraźnia jest aż tak bujna?

Miał na sobie czarną koszulkę i tego samego koloru jeansy.
Zmrużył oczy w tej samej chwili gdy potrząsnęłam głową.

Dalej tam stał.

Przetarłam dłońmi twarz.

Dalej tam stał.

Zwariowałam.

On nie żyje! Kiedy się w końcu z tym pogodzę?

Obraz zaczął mi się rozmazywać a serce szybciej bić. Nie umiałam opanować drżenia rąk. Gdy tak stałam patrząc w jego oczy wracały do mnie wszystkie wspomnienia. 

Widzieć go i wiedzieć, że jest tylko wytworem mojej wyobraźni. Ukojeniem dla oczu i sztyletem dla serca. Nie jestem nawet w stanie opisać mojego bólu gdy patrząc na niego nie mogłam go dotknąć, nie mogłam go usłyszeć.

  Wszystkie wspomnienia zaczęły uderzać we mnie jak w worek treningowy. Nie wytrzymałam. Obróciłam się i szybko  skierowałam  w przeciwną stronę. Nie myśląc, podbiegłam do pierwszej lepszej kasy. Dusiłam się w tym sklepie, chciałam z niego wyjść i odetchnąć świeżym powietrzem. Powietrzem bez jego zapachu.

Nie rozumiałam czemu teraz to wszystko tak bardzo się nasiliło. Próbowałam wyrzucić z głowy obraz z przed chwili. Chciałam tylko przestać cierpieć.

Z moich przemyśleń wyrwała mnie ręka kasjerki która machała przed moją twarzą. Pomrugałam kilka razy aby wyostrzyć wzrok i poprawiłam włosy których kosmyk opadł mi na czoło.

- Tak? - zapytałam pośpiesznie żeby dowiedzieć się o co chodziło.

- To będzie 20 dolarów - wyjaśniła kasjerka i zjechała mnie z góry do dołu znudzonym wzrokiem.

Nie zareagowałam na to, tylko zgarnęłam reklamówki, zapłaciłam i wyszłam ze sklepu.

Z trudem wzięłam głęboki oddech mając nadzieje, że pomoże, niestety nakarmił tylko ogień, który powoli wypalał wszystkie moje wnętrzności. 

Byłam bezsilna. Tęsknota mnie po prostu wyniszczała. 

Zacisnęłam dłonie w pięści i zbierając się na odwagę postawiłam pierwszy krok do przodu. Nie było to łatwe bo moje nogi były sztywniejsze niż patyki. 

Come BackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz