Samą.
Gdyby był kimś innym.. gdyby nie był nim, może bym się nie przejęła. Jednak. To właśnie on wyszedł przez ciężkie, drewniane drzwi. On się zawiódł... mną.
Mało tego, sama się sobą zawiodłam.Zamknęłam oczy, cały pokój wirował, tonełam.. nie! Wyłoniłam się, ale...nie mogłam oddychać.
Złapałam się za głowę, cofając się dwa kroki w tył. Upadłam na kanapę. Wszytko było.. niczym. Nie w tym filozoficznym sensie. Naprawdę nie obchodziło mnie nic. Wyłączyłam się, ale tylko na krótką chwilę.. potem, było gorzej.
Wpadłam w panikę. Płakałam i krzyczałam. Rzucałam wszystkim czym się dało.
Wyszedł. Czy kiedykolwiek wróci?
Naszych obietnic się nie łamie. Obiecałam.
- Obiecałam.. - szeptałam, ciągle płacząc - obiecałam mu.
Czemu to ja muszę wszytko robić nie tak? Czemu do cholery, nie powiedziałam mu prawdy? I mogę się teraz zasłaniać wymówkami, że chciałam go tylko chronić. Chciałam go chronić ale nie musiałam kłamać. Mogłam chociażby milczeć.
Brzydzę się sobą. Nie mogę na siebie patrzeć.
On nigdy nie zawinił.
Byłam rozdarta. Jedna część mnie pragnęła biec za Cameronem i błagać o wybaczenie. Druga strona zaś rozkazała mi zostać. W innym wypadku, musiałabym wyznać mu prawdę. A dalej mimo tego wszystkiego, nie chce tego robić.
Może jestem głupia, może nie rozumiem uczuć i nie umiem wybrać dobrej drogi, ale chcę go chronić. Już raz go straciłam i nie chce, żeby to się powtórzyło.
Zmęczenie wzięło nade mną górę. Nawet nie zauważyłam kiedy zamknęłam opuchnięte od płaczu oczy i odpłynęłam.
__ __
Przekręciłam się na drugi bok, minimalnie otwierając oczy.
Coś się poruszyło.
Moje serce zaczęło bić trzykrotnie szybciej. Automatycznie, całkowicie otworzyłam oczy i oparłam się na łokciach aby cokolwiek zobaczyć. Rozejrzałam się po całym pokoju, co chwilę nerwowo połykając ślinę. Zaczęłam się pocić. W głowie miałam wszystkie możliwe scenariusze, najpierw te wiadomości, potem brak klucza a teraz... Tak strasznie się boje.
I nagle, nagle to ujrzałam. Może nie dokładnie to, raczej kogoś. Tak blisko. Siedziało na końcówce mojej kanapy. Było ciemno, więc nie widziałam kto to. Wstrzymywałam oddech, mając nadzieję, że owa osoba mnie nie zauważy. Jednocześnie jednak próbowałam się jej przypatrzeć. Wyhaczyć drobny ale rozpoznawalny szczegół. Jedyne co udało mi się ustalić to to, że owa osoba to mężczyzna.
Coraz bardziej się trzęsłam. Szczęka zaczęła mi nieświadomie latać w górę i w dół, co powodowało stukanie zębów. Szybko zasłoniłam usta ręką, próbując powstrzymać drżenie a co za tym idzie hałas.
Postać się ocknęła i wstała, obracając głowę w moja stronę.
Nie wytrzymałam. Z moich ust wydarł się przeraźliwie głośny szloch. Nie umiem opisać jak bardzo się bałam. Ręce drżały mi tak bardzo, że nie byłabym w stanie nawet poprawić sobie włosów, które opadły mi na oczy. Miałam ochotę zwymiotować ze stresu.
Co mam zrobić? Uciekać? Dalej bezczynnie siedzieć i drżeć z przerażenia? A może zaatakować tego, na oko silnego mężczyznę, z którym nie mam szans? Żadna z opcji nie wyjdzie na nic dobrego.
Tak mocno płakałam, że nie zauważyłam nawet, że postać odchodzi, idzie w stronę kuchni.
Szybko wyskoczyłam z łóżka, podbiegłam do szuflady i wyciągnęłam z niej pistolet. Był tam odkąd pamiętam... to forma zabezpieczenia.
CZYTASZ
Come Back
RomanceKrzyczałam, zdzierając sobie gardło. Krzyczałam, nie zwracając uwagi na ból. Płakałam, dławiąc się łzami. Patrzyłam na twoje zdjęcie, gdy gorące spływały po policzkach. Już wiem, że nigdy się z tym nie pogodzę. Nie ma ciebie, nie ma mnie. A może ż...