Miłość, jest wszędzie, podobno piękna, na początku rozkwita, tylko po to by później zwiędnąć. Jimin czuł, czuł że ich miłość już więdnie, ich złoty czas ucieka szybciej niż jeździ najszybsze auto świata. Bolało go to, mimo wszystko, mimo obecności Taehyunga, mimo że już nie ciągnęło go już tak do Yoongiego. Bolało go to, a tego typu ból go przerastał, atakował go w najmniej spodziewanym momencie. Pożerał jego serce, jego ciało, jego dusze. Płakał, pomimo obojętności płakał.
*
Jak zwykle siedzieli wszyscy razem przy stole na przerwie obiadowej, Yoongi usiłował się uczyć na matematykę przygryzając swój niebieski ołówek. Próbował, ale jedna myśl nie dawała mu spokoju. Myśl? Osoba? Cokolwiek mu siedziało w głowie, to był to Hoseok, a raczej wszystko co z nim związane. Jego ręce, jego objęcia, oddech, obecność one nie dawały mu spokoju. Pragnął znowu móc go przytulić, albo chociaż poczuć jego dłoń...
Odłożył ołówek i zamknął książkę którą miał na wychudzonych kolanach. Spojrzał na Hoseoka, usiłował nawiązać z nim kontakt wzrokowy. Momentalnie poczuł wzrok chłopaka na sobie, jakby tylko na to czekał...
- Hoseok... chodź, muszę z tobą porozmawiać... to ważne.
Wstał z ławki i nawet nie patrząc na reakcję Jimina czy kogokolwiek innego ( bo co go to teraz obchodziło ) ruszył w stronę łazienki. Nie oglądał się za siebie, wierzył w to, że chłopak za nim podąża. Nie mylił się, gdy tylko wszedł do toalety, poczuł dłoń Hoseoka na swoim ramieniu. Tak idealnie delikatna dłoń, to czego teraz potrzebował. Jego dotyk.
- Co jest Hyung?
- Hobi... miałeś kiedyś tak, że zrozumiałeś coś dopiero po bardzo, bardzo długim czasie?
Wpatrywał się w młodszego, na jego twarzy było wymalowane zdziwienie, jak i zrozumienie. Jakby wiedział co Yoongi ma na myśli.
- Tak Yoongi... coś się stało? Mogę ci jakoś pomóc?
- Ja coś zrozumiałem... zdecydowanie za późno, pewnie spierdolę tym wszystko co budowałem miesiącami, jak nie latami... Tak możesz mi pomóc, tylko ty mi możesz pomóc.
Nie zwracał uwagi na to co mówił, bo wszystkie słowa które teraz wypowiadał leżały mu na sercu od dawna, ale od piątkowego wieczoru jakoś... bardziej.
- Yoongi...
Nie dokończył, sam nie wiedział co chciał dokończyć, po prostu cokolwiek powiedzieć, zanim cokolwiek teraz by się wydarzyło. Poczuł kościste palce na swoim nadgarstku, przeszedł go zimny, ale jednocześnie przyjemny dreszcz.
- Hoseok, ja zrozumiałem, nigdy nie byłeś tylko przyjacielem, zawsze się najbardziej troszczyłem o Ciebie. Stawiałem cię na pierwszym miejscu... kilka razy postawiłem na Jimina, bo w końcu byliśmy w związku... ale Hobi, ja zaczynam rozumieć wszystko. Twój dotyk w piątek, ja chciałbym znowu być w twoich objęciach... rozumiesz? Jesteś dla mnie kimś więcej niż przyjaciel...
Zaniemówił, jakby wyczytał wszystkie jego emocje gromadzone od dawna, chęć dotykania starszego i pragnienie jego dotyku. Zaniemówił, poczuł drugą dłoń Yoongiego, ponownie przeszedł po nim dreszcz, wszystkie mięśnie spięły, a serce mocniej zabiło. Był teraz tak blisko, tak jak zawsze chciał, a jednak czegoś się obawiał, ale czego? Chłopak który mu się podoba własnie chyba wyznał mu miłość... chyba, bo przecież nie powiedział " kocham cie Hoseok ". Co może pójść nie tak?
- Jesteś cały czas w mojej głowie...
Sam zarzucił sobie ręce Hoseoka na biodra i wtulił się w jego klatkę piersiową, czuł jego serce, tak mocno bijące, uśmiechnął się sam do siebie z satysfakcją. Ono tak biło przez niego. Czyli on też ma go za kogoś więcej...
- Ty w mojej też Yoongi, od bardzo, bardzo dawna...
Przycisnął drobną postać do siebie i zaciągnął się... jego obecnością? A może tylko westchnął z ulgą, przecież w końcu mógł zrobić to co pragnął zrobić od dawna.
Poczuł wzrok niższego na swoich ustach, rozumiał wszystko.
- Ja... ja cie chyba kocham Hoseok...
Nawet nie zdążył odpowiedzieć na to cudowne dla niego wyznanie, a już poczuł jego różowe jak wata cukrowa, drobne wargi. Te drobne wargi muskające jego, z taką pasją i uczuciem jakby był w tym mistrzem świata. Serce Hoseoka właśnie eksplodowało, uczucie niekontrolowanego szczęścia, euforii, a Yoongi? Poczuł nie znane mu od dawna uczucie szczerej miłości, uczucie którego już nie dostawał od Jimina. Ułożył jedną z dłoni na szyi młodszego, a drugą na jego boku przysuwając go do siebie jeszcze bliżej i muskając delikatnie jego usta.
*
Jimin, lekko nieobecny tego dnia, jak w sumie przez cały weekend wymyślał czarne scenariusze, bo w końcu "po co oni mogli chcieć pójść do kibla?". Odkąd zobaczył ich tulących się na kanapie coś go zżerało, zazdrość? Coś tego typu, nieprzyjemne uczucie, do tego stopnia nie przyjemne , że po około siedmiu minutach nieobecności Yoongiego i Hoseoka wstał i nie mówiąc ani słowa, mimo uczucia czyjegoś wzroku na sobie, ruszył w stronę łazienki. W jego głowie były różne scenerie. Jedną i chyba najbardziej przerażającą go była myśl, że właśnie uprawiają seks w kiblu. No przecież to by było równie obrzydliwe co raniące jego serce. Ewentualnie po prostu rozmawiali, jeden drugiemu się wypłakuje w ramie, klasyk. Stanął przed drzwiami męskiej toalety, a jego serce chyba wyskoczyło i właśnie hopsiało w stronę, w stronę słońca czy jak to tam było. Ułożył swoją drobną dłoń na klamce, zerkając na nią miał w głowie obraz. Obraz przedstawiający ich dłonie razem splątane. Nigdy tak bardzo się nie bał tego co może zobaczyć, ale mimo wszystko, nacisnął na klamkę i uchylił powoli drzwi. Poszukiwał wzrokiem dwójki "przyjaciół". Dostrzegł ich, dostrzegł ich w jednoznacznej sytuacji. Serce które jeszcze przed chwilą biło jak szalone, właśnie pękło pozostawiając na podłodze liczne ostre kawałki. Dostrzegł swojego chłopaka trzymającego rękę na nie tali Jimina. Widział ją na talii Hoseoka, Widział jak rozkosznie Hoseok przyparty do ściany oddaje mu każdy z pocałunków. Dosłownie poczuł jak dostaje pięścią w twarz, bo to nie był Jimin. To nie jego usta całował, to nie jego skóry dotykał, to nie jemu teraz poświęcał swoją uwagę, to nie jego pragnął, to nie jego ślinę czuł, ale to Jimin to obserwował, to Jimin właśnie umierał, to Jimin właśnie starał nie krzyknąć. To Jimin właśnie się popłakał. To on właśnie został zdradzony. I to on nie wie co ma ze sobą zrobić. Stał, oślepiony przez ból. Stał nie potrafiąc się poruszyć. Zastanawiał się czy może coś powiedzieć, albo siedzieć cicho, wyjść stąd trzaskając drzwiami czy równie po kryjomu co ty przyszedł. Jego policzki były mokre od łez, usta wykrzywione w smutnym uśmiechu. On nie zostawi tego bez komentarza. Otworzył usta i westchnął cicho.
- Wiesz... Yoongi...
Chłopak oderwał się od Hoseoka jak porażony prądem, spojrzał na blondyna, ale nie odsunął się bardziej od młodszego, jego dłoń nadal spoczywała na jego talii. Oboje wiedzieli że ich czas już dobiegł końca, tylko z tą różnicą, że to Jimin tu został zraniony, w najgorszy z możliwych sposobów.
- Kiedyś miałem nadzieję, że nasze zerwanie będzie spokojne, normalna rozmowa, wyrzucenie z siebie całego gówna które siedziało nam w głowie. Miałem taką nadzieję, ale ją właśnie straciłem - zaszlochał jak najciszej potrafił i otarł łzy które nadal spływały mu po policzkach - to już koniec Yoongi.
Nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź ze strony chłopaka, nawet na nią nie liczył, wyszedł z łazienki, trzaskając za sobą drzwi. Zatrzymał się po ich drugiej stronie i schował twarz w dłonie jednocześnie przygryzając kciuki, by nie krzyczeć. Jakoś zawsze mu to pomagało. Rozpłakał się jeszcze bardziej, nie spodziewał się, że tak bardzo to przeżyje. W końcu on już go nie kochał, to coś miedzy nimi się wypaliło, ale stracił coś. Coś co było przyzwyczajeniem, stracił jego obecność. Stał tak przez dłuższą chwile po czym zaczął biec w stronę stołu przy którym jadał z przyjaciółmi, sięgnął po plecak i wybiegł ze szkoły.
Taehyung dostrzegł drobną postać, mimo że znajdowała się obok niego tylko przez sekundę, to dostrzegł lawinę łez na jego policzku. Szybko zmierzył wzrokiem każdego z reszty towarzyszy po czym pobiegł za Jiminem.
CZYTASZ
I Still Want You // Vmin/ Yoonmin/ Yoonseok
FanfictionMłody Taehyung opuszcza swoje rodzinne miasto, jednak po paru latach wraca do swoich przyjaciół. Vmin, Yoonmin, Yoonseok