11 | dom

141 12 3
                                    

Minął kwadrans i wciąż nikt nie wracał. Zaczęłam się obawiać, że nic się nie uda i nie znajdę nowej rodziny. W związku z tym na ostatnią chwilę będę musiała biec do portalu. Na szczęście jeszcze nie minęło dwanaście godzin, więc nie jest tak źle. Gorzej byłoby, gdyby limit czasu się skończył.

Nareszcie drzwi sypialni otworzyły się, a ja wzdrygnęłam się wyrwana z zamyślenia. Gdy ujrzałam twarze gospodarzy, wiedziałam, że wszystko będzie dobrze. Uśmiechali się do mnie.

- Weź swoje rzeczy Weroniko. Zabieramy cię do nowego domu. – powiedziała wzruszona pani Cheng.

- Dziękuję! – strasznie się ucieszyłam. Aż podskoczyłam parę razy z radości. Podbiegłam i przytuliłam serdecznie panią Sabine. Potem wróciłam po moje skromne bagaże i wyszliśmy z mieszkania.

Państwo Dupain-Cheng mieli rodzinne czerwone auto. Cieszyłam się, że przy okazji podczas jazdy mogę trochę pooglądać Paryż, ale moje zwiedzanie nie trwało długo, ponieważ zatrzymaliśmy się parę ulic dalej na głównej drodze przed wielką białą willą.

- Jesteśmy na miejscu. – rzekł pan Tom, wyłączając silnik i wszyscy wysiedliśmy z pojazdu.

- O jejku! Ale ogromny! – nie mogłam się nadziwić. Sama myśl, że mam tu mieszkać jeszcze do mnie nie docierała.

- Chodźmy. – powiedziała pani Cheng i machnęła do nas ręką, idąc w kierunku domofonu. Doszliśmy do niej podczas, gdy ona nacisnęła przycisk. W murze pojawił się otwór, a z niego wyjechała kamera.

- Tutaj państwo Dupain-Cheng.

Brama otworzyła się. Szybkim krokiem przeszliśmy przez nią i chwilę później byliśmy przy drzwiach wejściowych. W tym czasie brama ponownie się zamknęła. Istna forteca! Pomyślałam, iż pan Gabriel bardzo dba o bezpieczeństwo.

- Wchodźcie. Pan Agreste na was czeka. – poinformowała nas czekająca w progu wysoka kobieta o czarnych krótkich włosach z lekko czerwoną grzywką, przepuszczając nas do środka. Hol był bardzo duży, a przed nami ujrzałam szerokie schody. Na ścianie za nimi wisiał wielki portret ojca z synem. Na samej górze stał mężczyzna w czerwonych rurkach. Muszę przyznać, iż miał intrygujący styl. Patrzył na nas, przez cały czas zachowując kamienny wyraz twarzy. Złączone ręce trzymał za sobą.

- Dzień dobry Gabrielu. – powiedzieli moi dotychczasowi opiekunowie.

- Dzień dobry. – dołączyłam się prędko.

- Witajcie Sabine, Tom... - mówił, schodząc na dół – Witaj Weroniko. Miło mi, że mogę zaoferować ci moją pomoc. – brzmiało to szczerze, lecz nawet się do mnie nie uśmiechnął.

- Bardzo za to panu dziękuję. – wybąknęłam cicho, zaczynając ściskać moje dłonie i bawić się palcami. Pewność siebie mnie opuściła.

- Możesz tu zostać, ile chcesz. Będzie to twój nowy dom. Twój ojciec był mi bardzo bliski, więc jego córka jest dla mnie równie ważna. Nathalie zajmie się wszystkimi papierami, tak abym stał się twoim prawnym opiekunem. Chyba, że masz coś przeciwko...

- Nie! Skądże... - prędko zaprotestowałam.

- Bardzo dobrze. Tom, Sabine, dziękuję, że ją przyprowadziliście. A teraz muszę was przeprosić. Mam dużo pracy. Nathalie zaprowadź Weronikę do jej pokoju. – wyszedł, mówiąc ostatnie zdanie.

- Dziękuję wam za pomoc. Jestem wdzięczna. – państwo Dupain-Cheng uśmiechnęli się na moje słowa.

- Ależ skarbie, nie musisz nam dziękować. – szepnęła pani Sabine, przytulając mnie – Teraz wszystko się ułoży.

- Nie przejmuj się też Gabrielem i jego obojętnością. On po prostu ma taki charakter. Jestem pewien, że wszystko co mówił było szczere. – powiedział pan Tom, łapiąc swoją żonę za rękę. Po tym oboje wyszli. Pomachałam im na pożegnanie i zwróciłam się w stronę pani Nathalie.

Poszłyśmy razem po schodach na górę. Na tym piętrze znajdowały się dwa pokoje. Jeden po prawej stronie korytarza, a drugi po lewej, który trafił się właśnie mi. Obok niego były schody na kolejne piętro.

Weszłyśmy do środka. Pokój był bardzo ładny i duży. Od razu przypadł mi do gustu. Na podłodze leżał duży puchaty fioletowy dywan. Ściany były pomalowane na biało. Po lewej stronie znajdowały się dwa ogromne okna przez co pokój był bardzo jasny i słoneczny. Pod jednym z nich stało duże białe biurko z czarnym laptopem. Obok były regały z książkami i granatowy fotel. W sam raz dla mnie. Lubię czytać. Na przeciwległej stronie pokoju mieściło się dwuosobowe białe łóżko. Z miejsca, w którym stałam było widać, że za nim znajdują się drzwi. Pewnie do łazienki, znając luksusy tego domu. Było tam jeszcze wiele rzeczy. Normalnie pokój marzeń!

- To będzie twój pokój. W sąsiednim mieszka syn pana Agresta, Adrien. Teraz jest nieobecny, bo ma zajęcia szermierki.

- Rozumiem proszę pani.

- Możesz mi mówić Nathalie. – uśmiechnęła się lekko, lecz po chwili uśmiech znikł – Zapiszę cię do szkoły. W końcu za niecały tydzień jest nowy rok szkolny. Czy chciałabyś uczęszczać na jakieś zajęcia dodatkowe?

- Czy mogłabym się jeszcze nad tym zastanowić? Jeśli będę chciała to pani powiem.

- Oczywiście. Kieszonkowe będziesz dostawać co dwa tygodnie. Oto pierwsze. – wręczyła mi kopertę, przypomniały mi się listy ojca – Takie samo jak Adriena, jeśli skończy ci się szybciej to podejdź do mnie, ale proszę byś nie była rozrzutna.

- Dobrze. – przytaknęłam.

- Kolacja będzie o godzinie dziewiętnastej. To chyba wszystko. Czy masz jakieś pytania?

- Na razie nie. Dziękuję Nathalie.

Kobieta wyszła, zamykając za sobą drzwi. Podeszłam do łóżka i odłożyłam koło niego „czwarty" plecak oraz torbę. Położyłam się.

- Teraz wszystko się ułoży... - westchnęłam i zamknęłam oczy.

Czwarty WymiarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz