6 | demon snów

183 15 2
                                    

Po dziesięciu minutach wyszliśmy z lasu. Byliśmy teraz na parkingu jakiegoś supermarketu.

- To jedyny duży sklep w mieście. – zaczął mój towarzysz – Był jeszcze drugi, ale zamknęli go dawno temu. Ostatnio, gdy poszedłem tam z siostrą i przyjaciółmi, zaatakowały nas duchy.

- Naprawdę? Niewiarygodne. – udałam zdziwienie. Wiedziałam, że takie zjawiska są tu możliwe, dzięki przeczytaniu notatki przy portalu szóstym.

Przeszliśmy na główną ulicę, ale nie była zbyt ruchliwa. Przejechały w tym czasie nie więcej niż dwa samochody. Na chodnikach można było spotkać tylko parę osób. Minęliśmy salon gier, który podobno również był magiczny.

- Słuchaj Dipper, jestem trochę głodna, wiesz gdzie można tu zjeść coś dobrego? – w moim świecie była godzina dwudziesta trzydzieści, najwyższy czas na kolację.

- Niedaleko jest restauracja, sprzedają dobre naleśniki.

- Brzmi świetnie. – uśmiechnęłam się.

Po drodze przeszliśmy obok księgarni, klubu, małego sklepiku i już byliśmy na miejscu. W środku budynku było ładnie, usiedliśmy przy stoliku przy oknie. Po paru minutach podeszła do nas kobieta w brudnym fartuchu. Lewą powiekę miała zamkniętą, ale nie wnikałam, co jej się przytrafiło. Oboje zamówiliśmy porcje wspomnianych przez chłopaka naleśników z syropem klonowym.

- Podoba mi się tutaj. Wydaje się być spokojnie, bezpiecznie. – zaczęłam rozmowę.

- Ale tak nie jest. Nie wierzysz w to, o czym ci mówiłem?

- Wierzę, lecz, gdy szliśmy tutaj, nie napadł na nas żaden gnom, nie zauważyłam ducha, więc...

- To tylko pozory. Nie można tu ufać nikomu. – odparł szatyn i tym sposobem zakończył naszą krótką dyskusję.

Na ścianie, obok innego stolika, wisiał kalendarz. Dowiedziałam się dzięki temu, że jest czternasty lipca. Rok się nie zmienił, więc różnica jest niewielka. To dobrze.

Dostaliśmy nasze zamówienie, danie było pyszne. W życiu nie jadłam lepszych naleśników! Po skończonym posiłku wyszliśmy z baru.

- Możemy teraz iść do mnie do domu. Pokażę ci muzeum mojego wujka. – powiedział Dipper.

- Zgoda.

Szliśmy leśną drogą w milczeniu. Chłopak raczej się na mnie nie obraził, ale pewnie uraziłam go moją oceną o bezpieczeństwie tego miejsca.

- Dipper! Bratku! – usłyszeliśmy jakieś wołanie za nami i odwróciliśmy się. W naszą stronę biegła dziewczyna w niebieskim sweterku. Była bardzo podobna do mojego nowego przyjaciela. Gdy już była koło nas i chciała zacząć coś mówić do brata, spojrzała na mnie. Obejrzała mnie od góry do dołu i odwróciła się z powrotem w stronę Dippera.

- Brachu, nie wiedziałam, że masz dziewczynę. Ładna, ale myślałam, że nadal lecisz na Wendy. – stwierdziła.

- To nie jest moja dziewczyna, Mabel! – wrzasnął, ja stałam zakłopotana, a ona zaczęła się śmiać.

- Ale Bratku, nie ma się czego wstydzić... Szatynka, niebieskie oczy, naprawdę ładna. – powiedziała i ponownie wybuchła śmiechem. Nie wiedziałam, co powiedzieć. Dipper obrócił się w moją stronę.

- Przepraszam za moją siostrę, ona nieraz tak ma. – podrapał się po karku z lekkim rumieńcem na twarzy.

Nie zdążyłam odpowiedzieć.

- Pokaż jej jakie czary potrafisz! Będzie zachwycona! - Mabel szarpnęła brata. Wyciągnęła z jego granatowej kamizelki dziennik i zaczęła czytać jakieś zaklęcie. Przypuszczam, że sama nie wiedziała, jakie wybrała, ale na pewno złe, bo Dipper tylko krzyknął, że nie ma tego czytać. Jednak dziewczyna nie posłuchała. Szatyn wyrwał jej z rąk dziennik, ale już było za późno.

Czwarty WymiarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz