5 | las

190 16 5
                                    

Usłyszałam śpiew ptaków, a zaraz potem, gdy odeszłam o krok dalej od błękitnych promieni, zobaczyłam las. Odwróciłam się. Na miejscu portalu znajdowało się drzewo. Ponownie spojrzałam na resztę okolicy. Polana, las iglasty, słońce górowało na niebie. Zerknęłam na zegarek, który wskazywał dziewiętnastą pięć. Widocznie magicznie się nie przestawiał. Uniosłam wzrok znad białego zegarka i zauważyłam, że ktoś mi się przyglądał. Szatyn w niebiesko-białej czapce z daszkiem stał naprzeciwko mnie po drugiej stronie polany. Zostałam na moim miejscu, a on powoli podchodził do mnie.

- Hej! Kim jesteś? – krzyknął do mnie.

- Jestem Weronika, a ty? – nie musiałam już mówić głośno, bo nieznajomy stał na wyciągnięcie ręki.

- Nazywam się M...Dipper Pines. – brązowooki uważnie mi się przyjrzał – Co jest w tym drzewie?

O nie! On wszystko widział! Cała tajemnica poszła w łeb.

- J-Jakim drzewie? Nie r-rozumiem? – odpowiedziałam głupio, nie patrząc mu w oczy. Z nerwów zaczęłam bawićsię palcami, ściskając moje dłonie.

- Tym za tobą. – wskazał ręką na mój przeklęty portal i spojrzał na mnie podejrzliwie.

- Nie wiem, o co ci chodzi. To zwykłe drzewo. Ja właśnie wracałam do domu. – próbowałam się wykręcić, ale Dipper się nie dał.

- Tak? A gdzie mieszkasz?

Na szczęście w opisie wymiaru była nazwa miasteczka, więc nie miałam się czym martwić.

- Co to ma być? Przesłuchanie? – chłopak speszył się, a ja uśmiechnęłam się triumfalnie – Ale jak już musisz wiedzieć to mieszkam w Wodogrzmotach Małych.

- Dobrze, przepraszam, ale miasto jest w zupełnie innym kierunku niż w tym, do którego ty zmierzasz. Idziesz głębiej w las. – odparł z lekkim rozbawieniem. Chwycił prawą dłonią swój daszek, poprawiając czapkę na głowie. Byłam zbita z tropu i nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Rety! Przecież nigdy tu nie byłam! Nie wiem, gdzie jestem. - A więc? Weroniko, co jest w tym drzewie? – podszedł i dotknął rośliny – Widziałem jasne światło, a potem pojawiłaś się ty.

- J-ja... Bo ten... Tego... - wydukałam, a szatyn się zaśmiał, lecz od razu się opanował.

- Posłuchaj. To miasto skrywa wiele tajemnic, chyba nic już mnie nie zaskoczy. – nie przerywając, wyciągnął z kamizelki jakąś książkę. Zaraz potem pokazywał mi strony z jakimiś notatkami i szkicami – Widzisz ten dziennik? Nieznany mi autor napisał go już dawno, ale ja go znalazłem i wiele z tych stworzeń widziałem na żywo. – mówiąc to, pokazał mi stronę z gnomem.

- Rozumiem... - odpowiedziałam niepewnie.

Chłopak podszedł do mnie bliżej, ale ja zrobiłam krok w tył.

- Nie bój się mnie, ja nikomu nie powiem. Opowiedz mi o tym dziwnym świetle w drzewie.

- Nie mogę. To niebezpieczne. - spuściłam wzrok.

- Nie ufasz mi? – zrobił krótką pauzę, zastanawiając się co powiedzieć - W sumie ja też bym nie ufał komuś, kogo spotkałem w środku lasu...

Uśmiechnęłam się lekko, a on odwzajemnił uśmiech. Pomyślałam, że jeśli nie zostanę w tym wymiarze na stałe, to mogę mu opowiedzieć. Nie wszystko, ale trochę. W końcu, jeśli wybiorę czwarty wymiar to portale przestaną istnieć. Pogadam z Dipperem. Jeżeli mnie zniechęci do tej rzeczywistości to mu opowiem.

- Miałeś rację. – powiedziałam po chwili - Nie mieszkam w tej okolicy. Pochodzę z... bardzo, bardzo daleka. Czy mógłbyś mnie oprowadzić, coś opowiedzieć. Wiem, że nie musisz, ale...

- Jasne. Chodźmy do miasta. – brunet chwycił mnie za rękę, ale ja się wyrwałam.

- Poczekaj chwilkę.

Ściągnęłam plecak z ramion i zajrzałam do środka. Pieniądze, latarka... w końcu znalazłam nawigację i zapisałam na niej lokalizację mojego drzewa. Schowałam ją z powrotem.

- Tak na wszelki wypadek... Umiałbyś tu później trafić? – spytałam, bo lubię być zabezpieczona. Szczególnie, że nawigacja mogłaby się zepsuć.

- Oczywiście. – Dipper uśmiechnął się szeroko. Założyłam plecak i ruszyliśmy razem w kierunku Wodogrzmotów Małych.

Czwarty WymiarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz