Yuuri siedział na tyle wozu i po raz kolejny zadawał sobie to samo pytanie - co ja tu do cholery robię. Julia siedziała sobie spokojnie koło Victora i rozmawiała z nim o jakichś kompletnie niezrozumiałych dla bruneta rzeczach, przez co ten tylko coraz bardziej pogrążał się w rozpaczy. Szczególnie, że chłopak nie miał jeszcze okazji żeby porozmawiać z srebrnowłosym, przez co nie miał bladego pojęcia kim teraz dla niego był... A starszy mężczyzna zdawał się cały czas unikać tematu.
Chłopak westchnął cicho i wyjrzał za belkę, która wyznaczała miejsce, w którym kończyło się miejsce do siedzenia.
Pokryte śniegiem drzewa przesuwały się powoli, a cały wóz trząsł się za każdym razem, gdy śnieżne jaszczury wpadały do jakiejś dziury, która schowała się pod grubą, zimową pierzynką. Yuuri zadygotał z zimna. Nie rozumiał, jakim cudem Julia i Victor siedzieli sobie tak lekko ubrani i zdawali się kompletnie nie odczuwać szybko obniżającej się temperatury. Dziewczyna nadal była rozpięta, a Victor miał na sobie tylko i wyłącznie jeden zimowy sweter!
To było niepojęte. Yuuri nadął policzki o po raz kolejny spojrzał na drogę, którą pozostawiali za sobą. To było szaleństwo...
- Zmarzłeś? - Victor nagle pojawił się tuż za nim i okrył go grubym, wyszywanym w reniferki kocem. Yuuri w odpowiedzi tylko pokręcił głową. Nie było znowu aż tak źle. Z resztą to, że ubrał się nieodpowiednio do pogody było tylko i wyłącznie jego winą. - Jeszcze trochę i będziemy na miejscu.
- To znaczy gdzie? - Brunet w końcu odważył się zadać pytanie, które miał na myśli już od ładnych kilku godzin. Kiedy Victor zarządził "wymarsz", chłopak ledwie zdążył spakować do torby kilka najważniejszych rzeczy. Był tak skołowany, że nie zastanawiając się nad konsekwencjami, po prostu za nim poszedł. To było kompletnie nie w jego stylu! Zastanawiał się teraz, co w ogóle w niego wstąpiło i jedyne, co mu przychodziło do głowy to to, że zwyczajnie oszalał.
- Jak to gdzie? - Mężczyzna zamrugał ze zdziwieniem. - Jedziemy do willi należącej do rodziny Giacometti. Odwiedzę Chrisa.
- Chrisa...? - Yuuri zamrugał ze zdziwieniem. - Brata Julii? - strzelił.
- Tak. Tam zaopatrzymy się w co trzeba, a potem ruszymy dalej na północ - Victor wytłumaczył z uśmiechem.
- ... na północ? - Chłopak zapytał stłamszonym głosem i po raz kolejny spojrzał na otaczający go krajobraz. Jeśli wcześniej był zaniepokojony swoją przyszłością, to teraz był po prostu załamany. Jak mógł zgodzić się na coś takiego? Czemu poleciał za tym srebrnowłosym mężczyzną, jak osa za miodem? Miał wrażenie, że chyba zaraz zacznie panikować. Zawalił. I to po całości.
- Coś się stało? - Victor uklęknął tuż obok niego. Jego piękne, niebieskie oczy przypominały idealną taflę szkła i odbijały w sobie piękno zimowego lasu. Yuuri miał ochotę westchnąć z wrażenia. Co, jak co, ale Nikiforov jak ulał pasował do tego zamarzniętego świata. Jak jedno z tych mitycznych stworzeń zwanych Władcami Zimy, które to mają za zadanie pilnować, żeby kraj pozostał skuty lodem przez następne tysiąclecie.
Mężczyzna wyciągnął dłoń i przejechał palcami po zaczerwienionym od zimna policzku Yuuriego, a chłopak zadrżał lekko pod wpływem tego nagłego dotyku. Zaraz potem opuszkami palców Victor musnął również usta bruneta, przypominając mu przy tym o wszystkich swoich wcześniejszych pocałunkach. Po plecach Yuuriego przeszedł przyjemny dreszcz podniecenia. Victor nachylił się nad nim, wyraźnie zamierzając go pocałować, kiedy nagle odskoczył od niego, jak poparzony.
- Augh! - Mężczyzna jęknął cicho i spojrzał w górę. Yuuri skierował wzrok w to samo miejsce i zobaczył, że przywiązany na sznurku niewielki, metalowy krzyżyk pod wpływem wybojów zaczął się bardzo kiwać i znalazł się tuż nad srebrnowłosą głową.
CZYTASZ
Zagubieni w ciemności || Yuri on ice!
RomanceKatsuki Yuuri to młody, ciężko pracujący czarodziej, który w świecie pozbawionym ciepła odnajduje radość w tworzeniu dzieł ze szkła i kryształów. Niestety życie w Lodowym Królestwie nie jest proste. Wysokie podatki, szlachta nie mająca za grosz sza...