2.

338 75 3
                                    

W pierwszym okresie naszej znajomości dość często milczeliśmy. Stephan czasami wydawał się być myślami na odległych planetach i szkoda było mi przerywać jego podróże międzyplanetarne, więc po prostu siedziałem razem z nim i wpatrywałem się w niego. Przestudiowałem wszystkie zmarszczki na jego twarzy, a w głowie szkicowałem sobie jego portret, żeby pamiętać, gdyby jednak jakimś cudem udało mu się mnie spławić.

Z biegiem czasu okazał się być naprawdę fajnym facetem, miał sporo pasji, praktycznie w każdym momencie dnia i nocy potrafiliśmy odnaleźć wspólny temat do rozmowy. Oczywiście nie gadaliśmy tylko i wyłącznie o skokach, bo kiedy zbyt często o czymś mówisz, z czasem zaczyna cię to męczyć. Skoki były naszym zajęciem, rozmowie o nich poświęcaliśmy może piętnaście minut przed konkursem i piętnaście po. Nie więcej. Steph powiedział mi kiedyś, że zazdrości mi tego, że tak wiele dziewczyn uważa mnie za przystojnego. Zaśmiałem się, kiedy te słowa padły z jego ust.

— Steph, wolałbym być brzydki i mieć od nich spokój, niż wciąż słyszeć ich piski. Poza tym, gdyby wybrać najprzystojniejszego skoczka, to chyba z Gregorem nie miałbym szans. Zająłbym trzecie miejsce — stwierdziłem.

— Kto byłby drugi? — zapytał mnie Stephan.

— Spójrz w lustro.

Powiedziałem to, bo chciałem poprawić mu humor. Wiedziałem, że trochę się nie docenia i od czasu do czasu rzucałem w jego stronę jakimś komplementem, żeby się uśmiechnął. Jako jego przyjaciel uważałem go za naprawdę przystojnego kumpla, który jednak jest bardzo nieśmiały i może to odstraszało trochę dziewczyny, ale wielokrotnie widziałem kółeczko fanek wokół niego. Czasami po prostu nie zauważał swojego potencjału i zalet.

Kilka razy kiedy tak mu się przyglądałem zauważałem, że ma tak delikatną urodę, że gdyby tylko go lekko umalować i założyć perukę, to wyglądałby jak dziewczyna. Zresztą jego charakter też miał w sobie taką delikatność, miałem wrażenie, że wystarczy tylko jedna mała ranka, jedno słowo za dużo i Stephan pęknie, rozsypując się na tysiące małych kawałków i już nigdy nie uda mi się pozbierać go do kupy. Dlatego zawsze uważałem przy nim na to co mówię. Nie chciałem go zranić, nie chciałem stracić najlepszego przyjaciela, jakim się dla mnie stał.

Czasami jeździliśmy razem do domku jego rodziców, który z czasem stał się jego domkiem. Naprawdę doceniałem te chwile, kiedy zostawaliśmy sami i Stephan nagle stawał się otwartą księgą. Mówił o wszystkim co go trapi, o tym jakie męczą go przemyślenia. Stawał się taki szczery i otwarty, jaki nigdy wcześniej nie był. Doszedłem do wniosku, że kiedy już komuś zaufa to w stu procentach, towarzystwo innych osób trochę go spinało.

Kładliśmy się wieczorami na kocu i wpatrywaliśmy się w gwiazdy, i do głowy przychodziły mi setki romantycznych scen z filmów, w których właśnie tak wyglądała zakochana para. Śmiałem się w myślach. Nigdy nie czułem, żeby moje uczucia względem Stephana były poważniejsze. Dla mnie to była tylko przyjaźń, czasami czułem, że Steph jest dla mnie jak brat. Nie widziałem nawet najmniejszych szans na to, że to może się zmienić.

Czasami spotykałem się z Richardem i Markusem, ale znajomość z nimi w żaden sposób nie przypominała tej naszej. Wychodziłem z nimi, kiedy po prostu chciałem się wyluzować. Kiedy chciałem z kimś porozmawiać na poważnie i się wygadać, wybierałem Stephana.

Przez jakiś czas był dla mnie najważniejszą osobą, jaką miałem. Ważniejszą nawet od całej mojej rodziny. Do czasu...

Do momentu, w którym poznałem Laurę. 

the second first love | Wellinger x LeyheOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz