8. Rozdrażnieni

98 10 3
                                    

Noc była dosyć koszmarna, zwłaszcza dla mnie, 404, Errora , Nulla no i oczywiście Anny. Rankiem wstaliśmy jakby lewą nogą. Nasza czwórka była wściekła jak po jakimś ziele czy coś. Anna była wystraszona i pobladła jakby przed chwilą była rzygającym kotem na sterydach. Wszedłem do łazienki. I co widzę? A no "nową fryzurę".

-KURWA, OLFIX ZAPIERDOLE CIE!- wydarłem się z łazienki na cały dom. Współczuję tym co jeszcze spali.

-O nie ;_; -Odezwała się Olfix, po czym zaczęła biec w kierunku wyjścia z domu. Larissa zerwała się jak oparzona.

-Co się dzieje?! -Wykrzyknęła wychodząc z pokoju.

-Aa... Olfix mu szopę zrobiła... -Odpowiedział Null wskazując na łazienkę gdzie akurat wszyłem z sporą ilością warkoczyków. Nie ma mowy bym to rozczesywał. Będzie szopa.

-O mój Boże...-Wysapała Larissa parząc na mnie przerażona. Przebiegłem koło niej i zeskoczyłem ze schodów odgradzając drogę Oli zanim ta dobiegła do wyjścia.

-Zapierdolę cię... -Wysapałem wkurwiony. Nie ma czasu na miłe słówka i delikatniejsze wersje przekleństw.

-Uum...-Cofnęła się siostra.- Proszę nie? -Jąknęła z przerażeniem siostra. W odpowiedzi złapałem ją za ramię i zacząłem pchać do łazienki. Albo kuchni, zależy co wybierze. A wybrała kuchnię. Okey. Czyli witaj bita śmietano i rodzynki.

A więc niedługą chwilę po tym gdy weszliśmy do kuchni, rozległ się pisk Oli. Potem wybiegła z niemałym przerażeniem na twarzy, bitą śmietaną i rodzynkami we włosach. Z tego wszystkiego rozbiłem jej jeszcze niemałe spaghetti z jej włosów. I dodałem patyczki do chińszczyzny. Musze powiedzieć ze gdyby to było jedzenie. Zjadłbym. Ale to są włosy.

No tak. Włosy. Musze wziąć prysznic bo nie chcę tej zajebistej szopy.

-Co się dzieje? Ola? OLA! -Matka zauważyła. Hehehehe..... Wybaczcie, ale Wirusa się nie wkurwia. Na to akurat znów poczułem dźgnięcie. Oparłem się o ścianę i zacisnąłem zęby. Bolało jak cholera. Ale razem z tym bólem poczułem, a raczej usłyszałem coś niepokojącego. Mianowicie słowa "Uciekajcie stąd". Jakby ktoś chciał mnie i resztę ostrzec. W sumie to pewnie tak było. Te koszmary się nasilały. Wróg jest coraz bliżej. A ja znów poczułem chęć tego, by ktoś mnie zabił. Ból pleców paraliżował mnie coraz to na dłuższą metę.

-KTO I PO CO DRZE MORDE Z SAMEGO RANA?!- Oczywiście Hakera nie mogło zabraknąć.

-Ja, Olfix i reszta wirusów. Pasi? -Odpowiedziałem wkurzony. Haker na to zamilkł.- Słyszałeś te głosy?

-Jakie głosy? -Zapytał lekko zaskoczony haker.

-No te, co kazały uciekać. Czy tylko ja i reszta wirusów słyszeliśmy?

-Nie tylko wy..-Wtrąciła się Anna z podkrążonymi oczyma.- Wróg się zbliża. I lepiej by było gdybyśmy uciekli gdzieś...

Tymczasem wróg nie spał od wczesnego ranka. Przeszli 1/5 drogi do celu. Zrobili całą grupą postój. Musieli odpocząć i coś zjeść. Przy tym cały przywódca siedział znów w sowim namiocie i rozmyślał nad planem zemsty i wyczyszczenia świata z wirusów.

-Panie..-Przerwał mu w rozmyśleniach zwiadowca.

-Co jest? -Odpowiedział niemrawym głosem, z nutką złości ze znów ktoś mu przeszkadza.

-Mam ciekawą nowinę na temat Entity_303.

-Hmm... -zaciekawiony tym obrotem akcji zwrócił się do zwiadowcy.- A więc słucham

- Podsłuchiwałem rozmowę. Wiedzą że nasza grupa zaczęła wędrówkę. Lecz nie wiedzą ilu nas jest, i gdzie dokładnie się znajdujemy.

-Okej, a coś więcej?

-No i, miewają koszmary przez co wiedzą że wędrujemy. Jednak nie chcą uciekać.

-No i tu jest ich duży plus. -Odpowiedział uśmiechając się przy tym szatańsko lider.- Ułatwią nam zadanie z porwaniem tej całej Ann która jest kluczem do wejścia.

-Wspaniale. Jakie są dalsze rozkazy?

-Idź i weź z sobą szpiega. Niech obserwuje każdy ich ruch i informuje na bieżąco. A ty jesteś wolny. Do czasu.

-Tak jest...- Na to zwiadowca wyszedł i przekazał informację do szpiega od lidera grupy. Szpieg pognał w wskazane miejsce przez zwiadowcę.

Wracając do naszej "kochanej rodzinki". Ola siedziała i rozczesywała mokre włosy wyciągając rodzynki. Null dyndał do góry nogami na suficie bo był tak rozdrażniony nieprzespaną nocą że zabijał wzrokiem, albo sowim dymem. Error i 404 chyba się dusili wzajemnie za drzewem. A przynajmniej rozstawiali się pod nimi. Ja zaś byłem w łazience. W samym ręczniku na biodrach.

Zamyśliłem się na temat przeszłości. Ile wytrwałem, ile przeżyłem. Co zrobiłem i czego dokonałem. Ostatecznie na czym poległem. Moje ciało to istna skarbnica. Miałem tyle blizn, i każdą znałem i wiedziałem kiedy konkretnie powstała i przez kogo. W końcu wszyłem z łazienki i skierowałem się do pokoju po świeże swoje ubranie. A przynajmniej te wyprane.

Wszedłem cicho do pokoju. Nie wiem jakim sposobem, ale w pokoju nadal spała Dona. Jakby nie była poruszona tymi wrzaskami z samego rana. Zdziwiłem się trochę tym, no ale nie budziłem jej. Usiadłem przy niej na chwilę. Wciągnąłem spodnie na 4 litery, popatrzyłem na nią. Przypomniały mi się sytuacje jak się z nią zacząłem zadawać. Te wredne rozkazy i odezwy. A potem, jak to ona okazała mi jako pierwsza współczucie i zrozumienie. To dzięki niej zmieniłem się na lepsze.

Zobaczymy tylko na jak długo. Wróg nadciąga. To wiadome. Boję się tyko tego, czy aby 404 nie miał racji z tym co mówił. Że my tylko "usypiamy" prawdziwe "ja", tylko po to, by następnym razem wybuchnąć i kontynuować to do czego zostaliśmy stworzeni. Mam nadzieję że się myli. No ale teraz trzeba też planować i rozmyślać, jak tu obronić się przed zagrożeniem, które chce nas zabić.

Entity303 - W obliczu zagrożenia.✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz