13. Atak na Wroga

79 7 2
                                    

Po rozmowie z 404 jak i Olfix odszedłem kilka kroków i zacząłem trochę nerwowo krążyć. Wszyscy patrzyli na mnie zamartwieni albo rozmawiali między sobą.

-To... co robimy? -Zapytał Herobrine.

-Wyruszamy do grobowca. Musimy być przed nimi. -Oznajmiłem.

-Ale Entity, 404 nie może walczyć!- Przypomniała mi Larissa.

-Dlatego on zostanie tu z Anną. Czyściciele nie mogą jej dorwać. Chyba żee... -Zamyśliłem się na chwilę.

-Chyba że co? -Dociekała Larissa. Inni też byli ciekawi.

-Chyba że ona i 404 udadzą się do mieszkania Notcha i go przekonają by im jakoś pomógł. Jakkolwiek. Lub po prostu by się zjawił przy swoim grobowcu.- oznajmiłem im swój plan.

-To niewykonalne! -Wrzasnął ent404.- Dobrze wiesz ze on nie posłucha wirusa! Gdyby mógł sam by nas usunął!

-Dlatego będziesz z Anną. Jej na pewno by posłuchał i ochroniłby swoje miejsce niegdyś spoczynku. -Spojrzałem w jego kierunku. Wyglądał na wystraszonego. Nie dziwie się z resztą. Sam byłbym wystraszony gdybym stanął oko w oko z samym stwórcą naszego świata i prosił o pomoc której mógłby nawet nie udzielić.

-A- Ale Ent!...-Chciał co s jeszcze powiedzieć 404.

-Wiem ze się boisz! Sam bym się bał! Ale nie mogę cię narazić na starcie z nimi skoro jest mega ryzyko ze zginiesz w pierwszym lepszym starciu z kimś! -Odpowiedziałem

-Nigdzie się nie ruszamy- Wtrąciła Carify.- Musimy poczekać na rozwój sytuacji.

-No ale...

-Nie ma Ale Abdiel! -Wrzasnęła matka.- Chcesz byście wszyscy zginęli?! Juz wystarczy że 404 jest bliski śmierci. Abdiel zrozum...-Głęboko westchnąłem i spuściłem głowę myśląc.

-Idę się przejść i pomyśleć. -Oznajmiłem po czym wszyłem zanim ktokolwiek się oderwał.

Wędrowałem sobie po ciemnym jak heban lesie. Nikogo tu nie było prócz mobów. No ale oni o dziwo nie atakowali mnie. W końcu wpadłem na pewien pomysł. Przeteleportowałem się do okolic obozu czyścicieli i podsłuchałem ich rozmowę. Zapowiadało się ciekawie. Za dobre 6-7 dni będą pod grobowcem. Postanowiłem im trochę pokrzyżować plany i podstawiłem im TNT niedaleko ich namiotów. Nie wiem do końca czy chciałem zrobić im krzywdę. Być może tak. W każdym razie zrobiło się mega zamieszanie i trochę ludu latało po niebie od wybuchów. Śmiałem się do upadłego. Już zapomniałem jak to jest być tym złym. W sensie tym co robi krzywdę wrogom. Ich grono zmniejszyło się o kilka osób. No i zwierząt ze sprzętem włącznie. Uciekłem zanim ktokolwiek mnie zobaczył.

Po jakimś czasie udałem się do samego grobowca Notcha. Był większy niż sobie to wyobrażałem. W pobliżu nie było żadnej pułapki. W środku też. Skąd wiem ze w środku? A no umie isę przez ściany przechodzić. Postanowiłem dodać coś od siebie. Mianowicie jedną wielką zapadnie do samego bedrocka. Trochę musiałem przemyśleć jakby to działało i w ogóle, no ale w końcu się udało. Sprawdziłem jeszcze poprzez wpędzenie zwierząt czy to zadziała. Zadziałało na szczęście. Szkoda że nie było tu graczy w pobliżu. No ale dobra. Czas wracać.

W drodze powrotnej wyczaiłem gdzie oni się znajdują i jaki jest ich obecny stan. Było o kilka osób mniej. No i fajnie. Wróciłem do reszty. Była akurat późna już noc więc wszyscy pokładli się w różne miejsca i pozycje. Dona leżała na łóżku pod ścianą. Dołączyłem do niej przytulając ją do siebie. Zanim zasnąłem wzrokiem poszukałem 404. Znalazłem go pod ścianą na przeciwko. Siedział oparty o nią i ze spuszczoną głową opartą o ramię. Obok siebie trzymał swój nadłamany miecz.

Tymczasem, grupa czyścicieli zbierała rannych i porozrzucane zapasy pożywienia jak i broni. W końcu gdy się z tym uporali oddalili się od miejsca ataku. Zatrzymali się na obóz kilkanaście kilometrów dalej. Zbliżali się do grobowca w ogromnym tempie.

-Markus!- Zawołał przywódca. Na to zjawił się za chwilę zwiadowca.

-Tak panie? -Zapytał wchodząc do jego namiotu.

- Czy wiesz może kto nas zaatakował i co to było? -Spojrzał na swojego sługusa lider.

-Um... Były to laski TNT panie. I widziałem tylko skrawki białego ubrania pomiędzy drzewami. -Oznajmił zwiadowca.- Podejrzewam że to jeden z tych których chcesz zgładzić. -Ukłonił się.

-Hmm... dzięki Markusie. -Odwrócił się Przywódca spoglądając w plany.- Wiesz może... Gdzie znajduje się ta grupka wirusów?

-Niestety nie...-oznajmił spokojnie zwiadowca.

-Rozumiem. Jutro rano wyruszamy pod grobowiec. Będziemy wędrować cały dzień i całą noc. Ten cały 303, gra mi na nerwach. Nawet iż go nie widzę.

Zwiadowca ukłonił się i wyszedł namiotu przywódcy by iść odpocząć. Cała grupa czyścicieli zrobiła to samo. Noc zleciała dosyć szybko i spokojnie. Rankiem grupa czyścicieli ruszyła galopem przed siebie w stronę grobowca stworzyciela świata. Szybko przemieszczali się i omijali wszelkie pułapki zastawione przez Notcha.

Rankiem w jaskini rozszedł się bulgot Endermana. Tego samego co w Endzie złapałem i mu nagadałem. Ola obudziła się jako pierwsza. Lecz wtedy Enderman się teleportował. Zostawił nam wszystkim mały prowiant w postaci krowy i świni. Carify, Larissa i Niko rzucili się na nie by przygotować dla wszystkich śniadanie. Zaś po zjedzeniu ruszyliśmy na zwiedzanie tych opuszczonych kolapni.

-Chwila, ja znam ten korytarz..-Oznajmiła Niko patrząc w jeden z dosyć małych i kretych tuneli.- Tam jest mój Kanion...

-No to fajnie wiedzieć ze od lat ukrywałem się tuż obok ciebie.-zaśmiał się Null.

-Ta.. chodźcie! -Niko rusyła przed siebie prowadząc nas korytarzem. W końcu doszliśmy do pewnych wydrążonych pomieszczeń w ścianie, typu jakaś sala treningowa, pokoje a nawet cele. Niko pisnęłą radosnie i pognała do jednego z pokoi.

-Aha... -Popatrzyłem za siostrą. Poczułem się nieswojo. Pewnie dlatego że niedaleko był pokój niegdyś Brinearyego.

-Kto idzie?! -Usłyszeliśmy głos przed nami. Tak to była L.Hill.- WIĘŻIEŃ?! -Wrzasnęła.

-Ooł...- Dona spojzrała w jej kierunku. Wtem w jej kierunku Lisa wypuściła broń. Niestety nie trafiła ona w Donę gdyż zatrzymała się w mojej kosie.

-A A A... Nie ma takich. -Zaśmiałem się szyderczo. Na co dziewczyna się cofnęła.- Entity_303... -warknęła.

-We własnej osobie... -burknąłem z wrednym uśmiechem. Chwilę potem stanęła między nami Niko.

-STAĆ! Nie róbcie sobie krzywdy!

-Niko! Ty się nim trzymasz?! OSZALAŁAŚ?! Brineary chciał go przecież zabić!

-Brinearyego już nie ma. I tak trzymam się z nim. Bo jest moim bratem.-Odpowiedziała siostra po czym spojrzała w stronę szokowanej przyjaciółki. Oj zapowiada się długo zwariowany dzień w tym kanionie. 

Entity303 - W obliczu zagrożenia.✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz