Po rozmowie z 404 jak i Olfix odszedłem kilka kroków i zacząłem trochę nerwowo krążyć. Wszyscy patrzyli na mnie zamartwieni albo rozmawiali między sobą.
-To... co robimy? -Zapytał Herobrine.
-Wyruszamy do grobowca. Musimy być przed nimi. -Oznajmiłem.
-Ale Entity, 404 nie może walczyć!- Przypomniała mi Larissa.
-Dlatego on zostanie tu z Anną. Czyściciele nie mogą jej dorwać. Chyba żee... -Zamyśliłem się na chwilę.
-Chyba że co? -Dociekała Larissa. Inni też byli ciekawi.
-Chyba że ona i 404 udadzą się do mieszkania Notcha i go przekonają by im jakoś pomógł. Jakkolwiek. Lub po prostu by się zjawił przy swoim grobowcu.- oznajmiłem im swój plan.
-To niewykonalne! -Wrzasnął ent404.- Dobrze wiesz ze on nie posłucha wirusa! Gdyby mógł sam by nas usunął!
-Dlatego będziesz z Anną. Jej na pewno by posłuchał i ochroniłby swoje miejsce niegdyś spoczynku. -Spojrzałem w jego kierunku. Wyglądał na wystraszonego. Nie dziwie się z resztą. Sam byłbym wystraszony gdybym stanął oko w oko z samym stwórcą naszego świata i prosił o pomoc której mógłby nawet nie udzielić.
-A- Ale Ent!...-Chciał co s jeszcze powiedzieć 404.
-Wiem ze się boisz! Sam bym się bał! Ale nie mogę cię narazić na starcie z nimi skoro jest mega ryzyko ze zginiesz w pierwszym lepszym starciu z kimś! -Odpowiedziałem
-Nigdzie się nie ruszamy- Wtrąciła Carify.- Musimy poczekać na rozwój sytuacji.
-No ale...
-Nie ma Ale Abdiel! -Wrzasnęła matka.- Chcesz byście wszyscy zginęli?! Juz wystarczy że 404 jest bliski śmierci. Abdiel zrozum...-Głęboko westchnąłem i spuściłem głowę myśląc.
-Idę się przejść i pomyśleć. -Oznajmiłem po czym wszyłem zanim ktokolwiek się oderwał.
Wędrowałem sobie po ciemnym jak heban lesie. Nikogo tu nie było prócz mobów. No ale oni o dziwo nie atakowali mnie. W końcu wpadłem na pewien pomysł. Przeteleportowałem się do okolic obozu czyścicieli i podsłuchałem ich rozmowę. Zapowiadało się ciekawie. Za dobre 6-7 dni będą pod grobowcem. Postanowiłem im trochę pokrzyżować plany i podstawiłem im TNT niedaleko ich namiotów. Nie wiem do końca czy chciałem zrobić im krzywdę. Być może tak. W każdym razie zrobiło się mega zamieszanie i trochę ludu latało po niebie od wybuchów. Śmiałem się do upadłego. Już zapomniałem jak to jest być tym złym. W sensie tym co robi krzywdę wrogom. Ich grono zmniejszyło się o kilka osób. No i zwierząt ze sprzętem włącznie. Uciekłem zanim ktokolwiek mnie zobaczył.
Po jakimś czasie udałem się do samego grobowca Notcha. Był większy niż sobie to wyobrażałem. W pobliżu nie było żadnej pułapki. W środku też. Skąd wiem ze w środku? A no umie isę przez ściany przechodzić. Postanowiłem dodać coś od siebie. Mianowicie jedną wielką zapadnie do samego bedrocka. Trochę musiałem przemyśleć jakby to działało i w ogóle, no ale w końcu się udało. Sprawdziłem jeszcze poprzez wpędzenie zwierząt czy to zadziała. Zadziałało na szczęście. Szkoda że nie było tu graczy w pobliżu. No ale dobra. Czas wracać.
W drodze powrotnej wyczaiłem gdzie oni się znajdują i jaki jest ich obecny stan. Było o kilka osób mniej. No i fajnie. Wróciłem do reszty. Była akurat późna już noc więc wszyscy pokładli się w różne miejsca i pozycje. Dona leżała na łóżku pod ścianą. Dołączyłem do niej przytulając ją do siebie. Zanim zasnąłem wzrokiem poszukałem 404. Znalazłem go pod ścianą na przeciwko. Siedział oparty o nią i ze spuszczoną głową opartą o ramię. Obok siebie trzymał swój nadłamany miecz.
Tymczasem, grupa czyścicieli zbierała rannych i porozrzucane zapasy pożywienia jak i broni. W końcu gdy się z tym uporali oddalili się od miejsca ataku. Zatrzymali się na obóz kilkanaście kilometrów dalej. Zbliżali się do grobowca w ogromnym tempie.
-Markus!- Zawołał przywódca. Na to zjawił się za chwilę zwiadowca.
-Tak panie? -Zapytał wchodząc do jego namiotu.
- Czy wiesz może kto nas zaatakował i co to było? -Spojrzał na swojego sługusa lider.
-Um... Były to laski TNT panie. I widziałem tylko skrawki białego ubrania pomiędzy drzewami. -Oznajmił zwiadowca.- Podejrzewam że to jeden z tych których chcesz zgładzić. -Ukłonił się.
-Hmm... dzięki Markusie. -Odwrócił się Przywódca spoglądając w plany.- Wiesz może... Gdzie znajduje się ta grupka wirusów?
-Niestety nie...-oznajmił spokojnie zwiadowca.
-Rozumiem. Jutro rano wyruszamy pod grobowiec. Będziemy wędrować cały dzień i całą noc. Ten cały 303, gra mi na nerwach. Nawet iż go nie widzę.
Zwiadowca ukłonił się i wyszedł namiotu przywódcy by iść odpocząć. Cała grupa czyścicieli zrobiła to samo. Noc zleciała dosyć szybko i spokojnie. Rankiem grupa czyścicieli ruszyła galopem przed siebie w stronę grobowca stworzyciela świata. Szybko przemieszczali się i omijali wszelkie pułapki zastawione przez Notcha.
Rankiem w jaskini rozszedł się bulgot Endermana. Tego samego co w Endzie złapałem i mu nagadałem. Ola obudziła się jako pierwsza. Lecz wtedy Enderman się teleportował. Zostawił nam wszystkim mały prowiant w postaci krowy i świni. Carify, Larissa i Niko rzucili się na nie by przygotować dla wszystkich śniadanie. Zaś po zjedzeniu ruszyliśmy na zwiedzanie tych opuszczonych kolapni.
-Chwila, ja znam ten korytarz..-Oznajmiła Niko patrząc w jeden z dosyć małych i kretych tuneli.- Tam jest mój Kanion...
-No to fajnie wiedzieć ze od lat ukrywałem się tuż obok ciebie.-zaśmiał się Null.
-Ta.. chodźcie! -Niko rusyła przed siebie prowadząc nas korytarzem. W końcu doszliśmy do pewnych wydrążonych pomieszczeń w ścianie, typu jakaś sala treningowa, pokoje a nawet cele. Niko pisnęłą radosnie i pognała do jednego z pokoi.
-Aha... -Popatrzyłem za siostrą. Poczułem się nieswojo. Pewnie dlatego że niedaleko był pokój niegdyś Brinearyego.
-Kto idzie?! -Usłyszeliśmy głos przed nami. Tak to była L.Hill.- WIĘŻIEŃ?! -Wrzasnęła.
-Ooł...- Dona spojzrała w jej kierunku. Wtem w jej kierunku Lisa wypuściła broń. Niestety nie trafiła ona w Donę gdyż zatrzymała się w mojej kosie.
-A A A... Nie ma takich. -Zaśmiałem się szyderczo. Na co dziewczyna się cofnęła.- Entity_303... -warknęła.
-We własnej osobie... -burknąłem z wrednym uśmiechem. Chwilę potem stanęła między nami Niko.
-STAĆ! Nie róbcie sobie krzywdy!
-Niko! Ty się nim trzymasz?! OSZALAŁAŚ?! Brineary chciał go przecież zabić!
-Brinearyego już nie ma. I tak trzymam się z nim. Bo jest moim bratem.-Odpowiedziała siostra po czym spojrzała w stronę szokowanej przyjaciółki. Oj zapowiada się długo zwariowany dzień w tym kanionie.
CZYTASZ
Entity303 - W obliczu zagrożenia.✔
Short StoryOpowieść pisana z Roksia_kSZak i NiebieskiFiolet. Po wygranej walce z Brinearym, Entity wyrusza na jakiś czas na czysty survival. Wraca z niego po roku czasu z Doną i Niko- swoją siostrą. W raz z Errorem i Entity404 spędzają jakiś zcas na rozmowie...