5.1

3.2K 297 146
                                    

Nico siedział w Macu już ponad pół godziny. Z pudełkiem frytek w jednej ręce i półlitrowym kubkiem Coli w drugiej (warto podkreślić że już trzecim), rozłożył się przy jednym ze stolików i odganiał wzrokiem każdego kto przechodził, czy miał się ochotę dosiąść (z czego jak chyba łatwo się domyślić, tych drugich było znacznie mniej). Wziął większego łyka.

Cholerny Will Solace.

Co on sobie w ogóle myśli?! Żeby stawać w jego obronie! Sam by sobie doskonale poradził.

Właściwie to on sam też się nie popisał. Co go wtedy napadło, żeby pomagać mu z tym mięsem? Wyrzuty sumienia? Możliwe, że czuł się
o d r o b i n k ę  winny za jego siniaka. Ale tylko odrobinkę! Przecież sam się tam pchał! Niewiadomo nawet po co...

Eh. Cola się skończyła.

Znowu.

Powinni w końcu wprowadzić większe kubki.

Wstał ze swojego miejsca przyciągając tym kilka spojrzeń.

Dawno nie widzieliście nastolatka ubranego całego na czarno w Macu?

Nie oglądając się za nikim, wyrzucił kubek do kosza obok i wyszedł, biorąc ze sobą już prawie puste pudełko frytek. Zadrżał. Na dworze jak zwykle w cholerę zimno, a te już wystygły. Świetnie. Ogień zwalczaj ogniem, ale zimna zimnem nie zwalczysz.

Wzdychając wiął jedną frytkę do ust. Przypomniało mu się jak kiedyś z Biancą wkładali je je tylko częściowo pomiędzy wargi i udawali, że to papierosy. Miał wtedy... siedem lat? Może osiem. To miłe wspomnienie. A przynajmniej można było je za takie uznać jeszcze kilka lat temu. Dziś jest jednym z tych, do których lepiej nie wracać w deszczowe dni.

Pokręcił głową odganiając je od siebie.

To już przeszłość.

Ha! Hipokryta.

W twoim pokoju nadal stoi jej łóżko, a pościel leży na najwyższej półce. Nie. Leżała. Bo ni z tąd ni z owąd, zjawił się William Solace i zaczął mieszać. W dosłownie wszystkim! Począwszy od tego, że jak do tej pory nigdy nie jadł rano śniadań (bo po co?). Od taka sobie codzienność z życia ciemnowłosego. Tak teraz, za sprawą tego blondassa zaczął jeść je codziennie. Bo odkąd Solace zauważył brak pierwszej kanapki, zaczął mu co rano przygotowywać kolejne. Zawsze dołączając to tego jakąś swoją durną notkę. W pewnym momencie, di Angelo zaczął podejrzewać go o spisek z Gracem.

Całe szczęście, przynajmniej Reyna nie stara się w to jakoś przesadnie mieszać. Dlaczego nie mogą zrozumieć, że to jego życie i sam sobie ze wszystkim poradzi?! Sam. Już nie potrzebuje do tego pomocy starszej siostry, ani nikogo innego.

#

Rozmowa pomiędzy:
RaRa , JasOFF

JasOFF: I jak?

RaRa: Grace cholera jasna dzwoniłeś do mnie jakieś 2. MINUTY. TEMU. Co mogło się zmienić?

JasOFF: No nie wiem. Mógł już przyjść. Nie przyjść. Cokolwiek!


RaRa: Jeszcze go nie ma.

RaRa: Ale zaczynam czuć się niezbyt komfortowo zatajając to przed Nikiem. Przypomnij mi, czemu to robimy?

JasOFF: Aby sprawdzić czy nasze dziecko dobrze wybrało swojego partnera na resztę życia

RaRa: *twoje

thin walls | solangelo auOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz