6.2

3.1K 267 89
                                    

zanim zaczniecie pisać "ale on tak nie wyglądał!", "w książce było inaczej!" pozwólcie fabule się rozwinąć, okej?
a, i miłego poniedziałku mordki
_________

Will zastukał palcami o blat, a z pomiędzy jego warg uleciało kolejne już tego dnia ciężkie, zniecierpliwione westchnienie. Cholera. Czekał tu na niego od ponad godziny! Go-dzi-ny! Zważywszy na to, że była sobota, a on studiował medycynę, jego niezadowolenie i niechęć do wczesnego wygrzebania się z łóżka (w jego przypadku kamapy) można było pomnożyć przez ilość godzin spędzonych nad książkami. 

Wczorajszego piątkowego wieczoru dostał jeszcze jedną wiadomość, ku jego zdziwieniu od Pana D., w której podał mu numer swojego syna. Chciał żeby ustalili między sobą miejsce spotkania i w razie jakichś komplikacji mogli się łatwo skontaktować. Innymi słowy; radźcie sobie sami i nie zawracajcie mi łaskawie głowy swoimi problemami.

Jednak mimo to, w aktualnej sytuacji blondyn naprawdę nie widział w tym najmniejszego sensu. Umówili się w pobliskiej kawiarni, którą zaproponował młody Dionizos, na godzinę jedenastą, a Solace uznał, że to dobry pretekst, żeby się gdzieś wyjść. Jak zwykle zostawił też karteczkę dla di Angelo, gdyby chciał go znaleźć lub (co mało prawdopodobne) martwił się. Ha. Dobry żart. Druga z opcji wydawała się równie niemożliwe, jak to, że tajemniczy jegomość pojawi się jeszcze dziś w ustalonym przez nich miejscu. Umówili się na jedenastą, a było już grubo po dwunastej.

Do tej pory wysłał mu już kilkanaście wiadomości, ale za każdym razem dostawał tą samą odpowiedź: "Jeszcze chwila i jestem", z tą różnicą, że co pewien czas zmieniał się liczebnik. Najwcześniejsza pochodziła z 11.10, a najpóźniejsza; 12.37. Podsumowując, niebieskooki zaczynał już tracić nadzieję.

Jednak nagle całe pomieszczenie wypełnił dzwonek znajdujący się koło drzwi kawiarenki, a do środka wszedł młody, wyglądający na niewiele starszego od Willa chłopak.

Od Nieznany:

Już jestem. Przy którym stoliku siedzisz?

Z ust Solace'a wyleciało ciche "oh". Trzeba było przyznać, że młody Dionizos prezentował się zaskakujaco... dobrze. Nawet mimo wyraźnego wyczerpania i zmęczenia na twarzy oraz podobieństwa do ojca. Był szczupły, a na jego policzkach widniały małe rumieńce, na skutek mrozu. Ponadto miał roztrzepane, delikatnie kędzierzawe, blond włosy i oczy w kolorze fioletu. Na jego ramionach spoczywał wygnieciony w paru miejscach, jasno berzowy płaszcz, a spod niego wystawał szary golf. Minęła chwila nim skończył mu się przyglądać, ale na tyle długa, by wybudziło go dopiero kolejne powiadomienie dochodzące z jego telefonu.

Od Nieznany:

Jesteś tam?

Fioletowooki zaczął sie rozglądać po kawiarni szukając za pewne właściwej osoby.

Do Nieznany:

Tak. Trzeci stolik od ściany.

Odesłał szybko Will i przybrał jak najbardziej rozluźnioną pozę, poprawiając przy tym swoje jasne włosy. A przynajmniej tak mu się wydawało, bo jego "poza" wyglądała z boku conajmniej dziwnie, a włosy na jeszcze mocniej splątane niż przed rzekomym "poprawieniem". No cóż. Bywa i tak.

- Wallace? - nagle usłyszał po swojej prawej całkiem przyjemny, choć trochę schrypnięty głos. Zaraz-

"Wallace"?

Willowi zajęło chwilę nim, przypomniał sobie, że kiedyś nazwał go tak Pan D. w jednej z ich rozmów telefonicznych. To samo musiał powiedzieć swojemu synowi, kiedy mówił o osobie wynajmującej mieszkanie.

thin walls | solangelo auOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz