24. cz. 1

2.3K 137 24
                                    

ADRIEN

Wszedłem do jej pokoju. To co zobaczyłem... Odjęło mi mowę. Leżała tam, w skąpym, seksownym stroju. Nie wiem czemu, ale miałem taką nadzieję, że dla mnie...
Ona jakby czytała mi w myślach, odezwała się.

- Czekałam na ciebie.

Jej głos był pełen pożądania i uwodu...

- N-naprawdę?- zapytałem wchodząc w głąb pokoju.

- Mhm... Oh Adrien... Wybaczam ci.

Jej pozycja się zmieniła. Nie leżała na plecach jak wcześniej, tylko na boku i obserwowała każdy mój ruch.

- Aha...

- Chodź tu.- przegryzła wargę.

- Po co?- zapytałem nie pewnie.

- Adrien.

Popatrzyła na mnie błagalnie.

- Czekam tu od godziny na ciebie abyś mógł mnie wziąć a ty pytasz po co? Oj głuptasku...

Zaczęła wstawać z łóżka i do mnie podchodzić.

- Wziąć?

Pokiwała głową.

- Adrien.

- Nie pragniesz mnie?- zapytała z miną zbitego pieska.

- Oh... Pragnę.

- Adrien.

- To ty?- zapytałem.- To twój głos?

Nagle ona stanęła na przeciwko mnie. Dzieliło nas kilka centymetrów. Zbliżyła się i musnęła moje usta.

- Mój. Adrien!- odsunęła się gwałtownie.- WSTAWAJ DO CHOLERY JASNEJ!

Otworzyłem szeroko oczy. Nade mną stała Marinette i trzymała szklankę z wodą. Przekręciła oczami i zrobiła krok do tyłu. Podniosłem się do pozycji siedzącej.

- No nareszcie wstałeś!- powiedziała z kpiną.

- No nareszcie się do mnie odezwałaś!- udałem jej akcent.

- Ha ha mega zabawne. Zamiast modelem powinieneś być kabareciarzem.

- No widzisz.- przetarłem oczy.- A tak w ogóle to która godzina?

Ona spojrzała na swój zegarek na ręku.

- 6:28.

Popatrzyłem na nią z niedowierzaniem. Mamy przecież urlop a ona budzi mnie po szóstej rano?! Powaliło ją? W dodatku przerwała cudowny sen... Ach.

- Spać nie możesz?- zapytałem zakładając kapcie na nogi.

- No właśnie nie. Przyszłam zapytać czy idziesz ze mną?

Popatrzyłem na nią. Miała na sobie czarne dresy, z węższymi nogawkami. Do tego szara bluza, zakładana przez głowę.

- Dokąd?- zapytałem wchodząc do garderoby.

- Pobiegać!- zawołała z pokoju.

Ona i bieganie? To coś nowego! Musi być coś na rzeczy.

- Bieganie?

- Tak. Nie chcesz?

W sumie co mi szkodzi? Może dzięki temu zbliżę się do niej na nowo...

- Okej. Daj dziesięć minut.

---

- Słabą mam tą kondycję.- powiedziała zmachana Marinette.

- Biegniemy dopiero od pięciu minut.- zaśmiałem się.

- I wierz mi... O pięć minut za długo.... Jezu.- wysapała.

Zatrzymałem się koło ławki a ona zaraz za mną. Usiadłem w tym samym momencie co Mari.

- To po co chciałaś biegać?- zapytałem patrząc na przechodzącą parę.

- Emmm.... Tak o?

Spojrzałem na nią. Była zmieszana.

- Kłamiesz. Jest coś na rzeczy.

....

Hejooo!

Sny będą powtarzać się częściej!
Podzieliłam ten rozdział na pół. Druga połowa w przyszłym tygodniu.

Kosiam 💗

Małżeństwo na rok /❤️ ADRIENETTE ❤️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz