Rozdział 1

1K 48 1
                                    

Ciągle zastanawiam się czy moja egzystencja ma sens. Jaki ma sens to, że ciągle żyje i utrudniam ludziom życie… Znaczy matka na to w pełni zasłużyła, ale moje przyjaciółki... Żal mi ich, bo ciągle próbują zrobić ze mnie uśmiechniętą, cieszącą się z życia, a ja się na nie zwyczajnie drę. Mimo wszystko są przy mnie i tego chyba nigdy nie zrozumiem. Ja ode mnie bym dawno odeszła...

Kolejny dzień bezsensownej nauki. Chodzę razem z dziewczynami do klasy o profilu muzycznym. Gdyby nie to, że zawsze mówiłam tacie, że chcę zajmować się muzyką, to kompletnie olałabym wszystko. Całe szczęście, że za jakieś dwa tygodnie koniec roku. Choć w sumie i tak nie cieszę się z lata. Od tak po prostu. Wszystko stało się dla mnie obojętne po telefonie matki, wtedy, te 5 lat temu.

Ubrałam się w jak zawsze czarny zestaw ciuchów. Wszystkie kolorowe ubrania są wsadzone w jedną z moich walizek, bo nie miałam gdzie ich schować.

Zeszłam na dół gdzie w kuchni siedziała moja matka. Choć nie wiem czy jest warta nazywania ją "matką".

Jak zwykle wzięłam sobie jabłko i wyszłam bez słowa z domu.          

Wracałam do domu z Tiff, Bell, Meg i Mel. Kiedy wparowałyśmy do domu nie wierzyłam własnym oczom. W moim salonie siedziała Elizabeth (matka) i mój wuj Paul. Co on do cholery jasnej tu robi ?!

- Yyy... Co ty tu robisz ? - Jak zwykle prosto z mostu i bezczelnie, inaczej nie potrafiłam.

- Może jakieś "Cześć wujku" ? - Wtrąciła moja mama.

- Ty się nie odzywaj bo do ciebie nie mówię.

- Widzę, że od śmierci mojego brata trochę się zmieniłaś Jessie. - Teraz wtrącił wujek.

- Pytanie ci zadałam. - Dziewczyny cały czas się przyglądały temu co się tu działo, a Melody i Tiffany szeptały do mnie abym się trochę uspokoiła. Oczywiście nie posłuchałam ich.

- Przyjechałem odwiedzić was. - Myślał, że ja mu w to uwierzę ? Był w błędzie.

- Takie kity to wciskaj księdzu.

- Córciu... - Przerwałam jej.

- Ty nie masz prawa tak do mnie mówić !? - Wydarłam się z oburzeniem. Wujek patrzał na mnie ze zdziwieniem. No przecież nie kontaktował się z nami. Nie miał czasu zainteresować się bratanicą przez 5 lat, bo jest menadżerem ukochanego zespołu Tiff. - Jak widzisz wujku wiele się zmieniło. - Dopowiedziałam obojętnie.

- Jessico, uznałam, że na całe lato wyjedziesz z Paulem w trasę z zespołem,  który ma pod opieką. Proszę idź się spakuj. - Powiedziała ze spokojem kochana mamusia (sarkazm), ale widziałam w jej oczach, że się cieszy. Piekielnie się cieszy, że się mnie pozbędzie.

- Ciebie chyba poje**ło !? Nigdzie nie wyjeżdżam !? Prędzej się potne i rzucę z mostu !? - Wuj Paul był przerażony. Dziewczyny były przyzwyczajone, więc się nie przejęły moimi słowami. Ja często tak wybucham.

- Idź się pakuj młoda damo. - Jak widać Elizabeth także się nie przejęła.

Ruszyłam do góry zwalając po drodze zdjęcia wiszące na ścianie. Rzuciłam pustą walizkę na łóżko i wrzucałam do niej moje ciuchy, buty i kosmetyki. Natomiast w walizkę z kolorowymi ciuchami wsadziłam laptopa, pamiętnik i album ze zdjęciami. Szczerze nie chciało mi się wywalać tych ciuchów, które się tam znajdowały. Wyszłam z pokoju, przy schodach zwaliłam obie walizki na dół.

- Posłuchaj Jessie, pogadam z rodzicami twoich koleżanek i one również będą mogły pojechać z nami. Rozumiem, że nie będziesz chciała spędzać całych dwóch miesięcy z samymi chłopakami. - Mówił spokojnie wuj.

Learn to LoveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz