Oczami Jessie, 18 marca
Leżałam sobie spokojnie na kanapie w swoim mieszkaniu, które dzielę z dziewczynami (Meg i Mel). Gdzieś tu się kręciły, opiekując się na przemian Darcy. Bell i Zayn poleźli na randkę i zostawili na głowie małą nam. Reszta 1D oraz Tiff również tu byli, aby nam pomóc... Nie chce nic mówić, ale to tylko jedna mała dziewczynka, która tylko je, śpi i załatwia swoje potrzeby w pieluchę. Raczej jedna albo może dwie osoby by sobie poradziły…
Zastanawiacie się pewnie, co mam zamiar zrobić z dziećmi, a więc wam powiem, że... NIE WIEM. Harry codziennie przyjeżdża sprawdzać jak się czuję i takie tam, ciągle opowiada o tym, jaką świetną rodzinkę stworzymy, że powinnam się do nich wprowadzić i tak samo Meg i Melody. Ja naprawdę nie wiem, co zrobić... Boje się. Tak, ja Jessica Higgins boje się tego, co będzie, jeśli zatrzymam te istotki. W końcu, facet to facet. Coś pójdzie nie taki i się wycofa i wtedy to ja z tym wszystkim zostanę. Wszyscy zeszli na dół z małą Darcy, która musiała się niedawno obudzić, bo wcześniej jeszcze spała.
- Jak się czujesz Jess? - Podeszła do mnie Tiffany.
- Chyba dobrze... - Powiedziałam, a na mnie natychmiast napadł Harry.
- Chyba? Czyli coś jest nie tak? Boli cię coś? Chcesz może się napić? Zawieźć cię do szpitala? - Uciszyłam go gestem ręki. Denerwuje mnie on, a ciąża mi w tym nie pomaga. Wszyscy zachowują się jakby siedzieli na szpilkach, są strasznie spięci, bo jestem już dwa dni po terminie, a za to ja jestem bardzo spokojna i aż się dziwią, że nie jestem zdenerwowana.
- Przynieś mi wody i czuje się naprawdę dobrze. - Uśmiechnęłam się sztucznie. Poleciał szybko do kuchni, a ja pokręciłam tylko głową na jego głupotę i nadopiekuńczość. Powoli się podniosłam i jakoś wstałam z kanapy. Reszta zajmowała się młodą Malik nie zwracając na mnie uwagi. Zrobiłam trzy kroki w stronę kuchni i nagle poczułam skurcz i upadła.
- Aaaaa! - Wydarłam się. Wszyscy się zerwali, usłyszałam również jak coś się tłucze. Po chwili był przy mnie Harry.
- Co jest? - Zapytał przerażony.
- Kurwa, a jak myślisz!? Rodzę debilu, rodzę! - Starałam się oddychać głęboko.
- Pójdę po twoją torbę. - Powiedziała wystraszona Tiff i poleciała do góry. Harry i Louis pomogli mi wstać i dojść do auta. Położyłam się na fotelach z tyłu, Harry również usiadł z tyłu i ułożył moją głowę na swoich kolanach. Lou wsiadł za kierownice, a Tiff po chwili wleciała na siedzenie pasażera z moją wcześniej przygotowaną torbą. Ruszyliśmy do szpitala, a reszta zapewne, powiadamiała Belle i Zayn’a. Po niedługim czasie byliśmy pod szpitalem. Harry poleciał do środka po jakąś pielęgniarkę albo lekarza. Po chwili wyleciał z jakimś plastikiem w stroju pielęgniarki. Zostałam posadzona na wózek i od razu przewieziona na porodówkę…
Powoli otworzyłam oczy i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Byli tu wszyscy. Dotknęłam brzucha, był płaski... No może nie tak jak przed ciążą.
- Gdzie dzieci? - Zapytałam. Dopiero teraz zwrócili na mnie uwagę. Harry przysiadł na krzesełku przy moim łóżku i się uśmiechną.
- Są na badaniach. Niedługo je tu przywiozą. - Powiedział cicho. - A tak w ogóle nie dałaś rady urodzić normalnie, zemdlałaś. Zrobili ci cesarkę. - Ja tylko pokiwałam głową. Szczerze, byłam ciekawa jak wyglądają mieszanki mnie i Stylesa. Po dziesięciu minutach wjechał ten sam blond plastik z moimi dziećmi. Za tą dziwką również wszedł lekarz.
- Pani…
- Panno. - Przerwałam mu.
- Panno Jesscico. - Poprawił się. - Maluchy są zdrowe. Zostały umyte i nakarmione... Przy następnym karmieniu któraś z pielęgniarek pokaże pani jak się karmi piersią. A na razie zostawiam was samych. Później zabierzemy również pannę na badania, aby sprawdzić czy na pewno wszystko w porządku. - Wyszedł, a za nim blondyna. Przed wyjściem mrugnęła do Harry’ego. Jak będę na siłach policzę się z nią. Hazz jest mój... Tsaa... Przyznałam się właśnie, że zależy mi na Stylesie...
- Jess? - Zwrócił się do mnie Harry.
- Hmm? - Przysunął wózek czy coś w tym stylu do mojego łóżka, gdzie leżała dwójka, którą nosiłam 9 miesięcy pod sercem.
Jak je zobaczyłam, to... sama nie wiem. Tak mi się na sercu ciepło zrobiło. Zachciało mi się płakać.
Wszyscy popatrzeli na mnie i zrobili "Aww..". Bella podała Darcy Zayn’owi i razem z resztą dziewczyn mnie przytuliły.
- I co? Dalej masz zamiar je oddać? - Zapytał Harry. Ja tylko pokiwałam głową na nie.
Trzy lata później
Zamieszkaliśmy na jednym osiedlu wszyscy, każdy we własnym domu. Troszeczkę się pozmieniało… Powstała pełnoprawna rodzina Styles'ów i Malik'ów. Tak ja i Bella wyszłyśmy za tych debili całe dwa lata temu. Zorganizowaliśmy taki podwójny ślub. Oprócz tego Meg zaręczyła się z Li, Mel z Lou, a nasza Tiffany... No cóż... Też jest zaręczona z Horankiem, ale wszyscy nie wiedzą jednej maleńkiej rzeczy, czyli że Tiff nosi pod sercem małego Horanka. To już pierwszy miesiąc, no i dziś, ma to ogłosić wszystkim. Oczywiście gdybym jej do tego nie zmusiła to przeciągałaby to, aż brzuch zrobi się duży. Aktualnie chłopcy zajmują się dziećmi, a ja z dziewczynami robimy obiad, a raczej go kończymy. Oczywiście jesteśmy w domu Horan'ów.
- Chłopaki, obiad gotowy! - Krzyknęła Megan. Nasze maluszki wsadziliśmy w specjalne krzesełka. Razem z Harry’m, co jakiś czas trochę zjadaliśmy ze swoich talerzy, a większość karmiliśmy Jacoba i Jasmine. Po obiedzie przenieśliśmy się do salonu. Usiadłam na kanapie pomiędzy Harry’ego, a Tiff. Szturchnęłam ją łokciem. Ona zrobiła wdech i wydech, ale dalej siedziała.
- Tiffany ma wam coś do powiedzenia. - Powiedziałam dość głośno. Wszystkie pary oczu zwróciły się w stronę szatynki. Ona spuściła głowę i szepnęła:
- Ty im powiedz.
- Tiff… Kochanie... - Niall chciał coś powiedzieć, ale mu przerwałam.
- Rodzina się wam powiększy. - Wszyscy się na mnie dziwnie popatrzeli, a potem wrócili oczy na Tiffany. Ona pokiwała tylko głową. Horan siedział zszokowany i wpatrywał się w ścianę. Tiff odebrała to chyba za coś złego, bo uciekła szybko do góry. Jebłam w ten Horanowy łeb.
- Idź kurwa i powiedz, że się cieszysz! Bo się cieszysz, nie?
- Ta... Tak... Tylko to... szok. - Podniósł się i poleciał do góry, po chwili zszedł uśmiechnięty z dziewczyną na rękach. Wszyscy zaczęli im gratulować i takie tam. Do mnie przydreptały moje dwie pociechy, posadziłam je po obu moich stronach i przytuliłam. Nagle znikąd za mną pojawił się Harry i pocałował mnie w policzek.
Kto by pomyślał, że wszystko tak wspaniale się skończy...
Aaa... No i zapomniałabym. Byłe chłopaków, jakoś sobie poradziły i ułożyły życie, Danielle i Perrie są nawet zamężne. Wuj Paul też sobie w końcu kogoś znalazł. Co do mojej mamy... Facet ją rzucił i nawet próbowała wpieprzyć nam się w życie, ale jej nie dałam.
Wszystko ułożyło się wspaniale.
KONIEC
……………………………………………………………..
No ja nie wierze!!! To już koniec!!! OMG :’(
Chciałabym wam strasznie podziękować za te wszystkie gwiazdki, komentarze, wyświetlenia!
Kocham Was! Najbardziej dziękuje @Dormant byłaś ze mną od początku. Jejku dziękuje za wszystko, za miłe słowa :***
Przepraszam za wszystkie błędy, których trochę było xd…
Proszę, żeby każdy skomentował, chociaż jedno słowo, czy się podobało czy nie J
P.S. Zapraszam na moje drugie ff „Brother”.
