Rozdział 2

673 41 2
                                    

Oczami Tiffany

Leżałam i nie mogłam zasnąć, normalnie jak Jessica. Słyszałam nawet jak wychodzi z pokoju. Zastanawiałam się czy nie pójść za nią, ale uznałam, że spróbuje jednak się przespać.

Po jakiejś godzinie dalej nie spałam, więc poszłam poszukać mojej przyjaciółki, lecz nigdzie jej nie było, zmartwiło mnie to trochę. Ona w końcu była zdolna uciec bez żadnych rzeczy i w piżamie, do tego mogłoby być minus dwadzieścia stopni, a i tak wyszłaby tak jak stała. Nie znalazłam jej, ale uznałam, że skoro to moja przyjaciółka powinnam jej zaufać. No w końcu nikt oprócz mamy Jess jej nie wkurzył, więc nie miała powodów, aby uciec. To postanowiłam sobie wmawiać. Zeszłam do kuchni, aby się napić. Nalewałam sobie soku, gdy nagle ktoś położył na moim ramieniu dłoń. Przestraszona nie dość, że wypadł mi karton z rąk, to jeszcze strąciłam szklankę. Rozbiła się i jeszcze skaleczyła mi nogę, kucnęłam chcąc pozbierać kawałki szkła, a że jestem łamagą, niezdarą i w ogóle to skaleczyłam się jeszcze w dłoń . Z tego wszystkiego zapomniałam o winowajcy całego tego zdarzenia. Odwróciłam się i oniemiałam, stał tam Niall. Trzymał się za głowę i nie wiedział, co zrobić. Popatrzał mi na rękę, potem nogę, a na koniec na kawałki szkła. Wziął mnie na ręce i posadził na stole, a sam wyjął nawet nie wiem skąd zmiotkę i szufelkę, zmiótł szkło, a następnie starł sok, który się rozlał.

- Przepraszam cię, przeze mnie upuściłaś to wszystko i jeszcze się skaleczyłaś.

- Spokojnie, nic się nie stało. - Uśmiechnęłam się łagodnie.                                            

- Emm.. Chodź do mnie do pokoju. Muszę cię opatrzyć.

- Nie Niall, nie trzeba.

- Trzeba !? A jak wykrwawisz się na śmierć !? Albo.. Albo.. - Położyłam mu palec na ustach, aby się uciszył i uspokoił.

- Niall spokojnie, od małego zacięcia się szkłem raczej nikt nigdy jeszcze nie umarł.

- No dobrze, ale i tak chodź, bo jednak opatrzyć to trzeba. - Wziął mnie na ręce i zaniósł do siebie do pokoju. Posadził mnie na łóżku, a sam poszedł po apteczkę.

- Ok. Ostrzegam, że może trochę szczypać.

- Niall, jakbym nie wiedziała. - Syknęłam i się skrzywiłam. Potem zabandażował mi moje rany, choć ja uważam, że zwykły plaster by wystarczył.

- Poczekaj chwilkę. - Powiedział do mnie i wybiegł z pokoju. Wrócił po chwili ze szklanką z sokiem.

- Ty tego lepiej nie dawaj w moje dziurawe ręce. - Zaśmiałam się. Mimo wszystko czułam się nieswojo w towarzystwie farbowanego blondyna. Jeszcze to, że był moim ulubieńcem, z całego zespołu i byłam z nim sam na sam, nie dawało mi to otuchy.

- Emm.. To może ja już pójdę do pokoju. - Chciałam wstać, ale mnie zatrzymał mnie.

- Pierw wypij sok na moich oczach. No wiesz jak coś znowu cię uratuje.  - Wzięłam od niego sok i szybko go wypiłam.

- To teraz już pójdę.

- No nie! Poczekaj.

- Coś się stało?

- Nie zasnę sam. - Zrobił oczka kota ze Shreka, a że mam słabość do tych błękitnych tęczówek to zgodziłam się zostać.

- No dobrze, zostanę.

- Jeeeeee.. !! - Ucieszył się jak małe dziecko na widok słodyczy, czy nowej zabawki. No w sumie on jest jak dziecko. Położyliśmy się na łóżko. Niall przykrył mnie i siebie kołdrą. Leżeliśmy w ciszy, lecz Nialler po chwili się zapytał:

Learn to LoveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz