Rozdział 12

447 33 3
                                        

No cóż... Od czego by tu zacząć…

Wyjeżdżamy na te dwutygodniowe wakacje. Jestem strasznie rozdrażniona, ponieważ ci debile wybrali miejsce i nie chcą nam powiedzieć. Plus jest taki, że właśnie lecimy prywatnym samolotem, więc sobie usiadłam z dala od nich. Wszyscy (no może oprócz Tiff, której opowiedziałam całą historię) traktowali mnie, no nie wiem... Jak bym była z porcelany czy coś. Na serio, pogodziłam się z tym, co się stało dwa lata temu i żyje dalej.

A co do Tiffany... No cóż... Zbliżyli się do siebie z Niall'em. Aktualnie moja przyjaciółka śpi w jego ramionach, a on na nią patrzy, chyba z jeszcze większą miłością, jak na jedzenie. Jestem bardzo spostrzegawcza, więc wyciągam wnioski. Słodka byłaby z nich para… Chyba to jedyna słodycz jaką bym mogła znieść.

- Jessie, jesteś może głodna albo coś? - Tak, zgadza się, Harry zadał to pytanie.

- Nie.

- Ale na pewno? - Nie wiem, dlaczego, ale ze wszystkich tu zebranych on irytował, irytuje i najprawdopodobniej zawsze będzie mnie irytował.

- Tak, na pewno. - Usiadł koło mnie. - Gdzie lecimy? - Może mi odpowie…

- Niespodzianka.

- Nienawidzę niespodzianek. - Odpowiedziałam ponuro.

- Trudno.

Siedział tak i się gapił. Czy on nie może dać mi spokoju, czy coś?

Harry po jakimś czasie usnął mi na ramieniu, walczyłam sama ze sobą. Zwalić go czy nie?Jeśli tego nie zrobię, mogą snuć dziwne historie typu, czy przypadkiem nie jebłam o coś łbem... Bądź pomyślą, że robię się milsza. Nie... Nie mogę do tego dopuścić. Pchnęłam go, odbił się od fotela i runą na ziemię. Popatrzył na mnie wymownie, a ja zrobiłam minę "na serio myślałeś, że dam ci na mnie spać". Tylko westchną i najwyraźniej zrozumiał mimikę mojej twarzy. Usiadł z powrotem koło mnie, ale się już nie odzywał. Ja chyba zasnęłam, bo nie pamiętam reszty lotu…

Oczami Harry’ego

Za jakieś 10 minut mieliśmy lądować, a Jessie dalej śpi. Cholera, ciągle się zastanawiam, kto ją obudzi, bo ja nie mam zamiaru. Mam już mnóstwo siniaków przez nią, ale tak czy się ją lubię.

- Kto budzi Jessie? - Zapytałem, a wszyscy jak jeden mąż krzyknęli:

- JA NIE! - No oczywiście Styles, ty to musisz zrobić. -,-

- Haz, spokojnie. Przecież cię nie zabije. - Powiedziała Tiffany.

- Nie byłbym taki pewien…

- Ona cię lubi, tylko tego nie okazuje.

- I się do tego nie przyzna. - Tiff się tylko uśmiechnęła. Zapiąłem Jessice, bo zaczęliśmy lądować, potem jak byliśmy na ziemi wszyscy wyszli a ja zacząłem delikatnie szturchać Jess.

- Co kurwa. - Powiedziała z zamkniętymi oczami.

- Jesteśmy już na miejscu. - Otworzyła oczy.

- To gdzie w końcu zalecieliśmy?

- Hawaje. - Wytrzeszczyła oczy. Rozpięła pas i wstała.

- Weźmiesz mnie na barana? - Zapytała zapsana.

- Ymm... Czy ty jesteś w pełni świadoma o co prosisz?

- Tak. - Wziąłem ją na barana i wyszliśmy z samolotu. - Czemu tu jest tak gorąco!?

- Bo to są Hawaje. - Odpowiedziałem.

- Nikt cię nie pytał.

- Jesteś strasznie marudna.

Learn to LoveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz