Miesiąc później
Wznowiliśmy trasę i jeździmy, a raczej latamy z miejsca w miejsce... Powstały trzy nowe pary, czyli Ja i Harry, Tiff i Niall oraz Bell i Zayn. Kto by pomyślał, że ci ostatni będą razem...
Co do Meg i Li oraz Mel i Lou to trudno mi określić, co pomiędzy nimi jest, chyba chłopcy zrobili skok w bok, mam tylko nadzieję, że nie skrzywdzą moich przyjaciółek, bo te ich laski mnie jakoś nie specjalnie obchodzą.
Jesteśmy teraz w Paryżu, a jutro po koncercie wracamy na razie do Londynu. Ja będę mieszkać u chłopaków, bo jak się okazuje, moja matka się wyprowadziła z jakimś tam swoim chłopakiem. Skąd to wiem? Powiadomiła wujka przez sms'a. Kiedy chłopcy o tym usłyszeli to zaczęli mi współczuć i w ogóle, ja ich tylko wyśmiałam i powiedziałam, że nie ma, czego współczuć…
Teraz to już nie ważne, czas spać.
****
Mogę pójść pod most czy coś? Z tymi pod jednym dachem się nie da, a jesteśmy tu dopiero dzień. Dobrze, że mam tu, chociaż jeszcze Belle, bo nie wyrobiłabym. A tak nawiasem mówiąc, ja i ona chyba nabawiłyśmy się jakiegoś choróbska. Ciągle wymiotujemy. Na szczęście chłopcy jakoś nie specjalnie to zauważyli, nie mam ochoty na ich troskę.
Mamy teraz ranek 26 lipca, chyba czas wstać... Jakoś wyswobodziłam się z uścisku Harry’ego, podeszłam do jeszcze nierozpakowanej walizki i wygrzebałam jakieś ciuchy. Poszłam się ogarnąć, a kiedy wyszłam z pokoju napotkałam ogarniętą Bell. Zeszłyśmy na dół i usiadłyśmy przy stole w kuchni, obie nalałyśmy sobie tylko wody. Siedziałyśmy i gapiłyśmy się w szklanki.
- Strasznie się czuję. - Odezwała się Bell.
- Ja też... - Odpowiedziałam. Znowu zapadła cisza, ale po chwili ją przerwałam. - Powinnyśmy iść do lekarza czy coś.
- Tylko tak, żeby się chłopcy nie dowiedzieli.
- Dokładnie. - Zgodziłam się. - Umówmy się z dziewczynami i powiedzmy im, że chcemy się spotkać, ale bez nich. Jakiś taki... emm... Babski dzień, czy coś.
- Dobra. Zadzwonię do dziewczyn. - Umówiłyśmy się z nimi na 12, a mamy 11.03.
Po niedługim czasie zeszli chłopcy.
- Heej. - Powiedzieli. Harry cmoknął mnie w usta, to samo zrobił Zayn, ale z Bellą. Każdy zaczął robić sobie śniadanie, a my sobie siedziałyśmy i grałyśmy w jakieś gry na komórkach.
- To co dziś robimy? - Zapytał Lou.
- Ja się chyba spotkam z Tiff... - Powiedział blondyn.
- Nie spotkasz, bo my i reszta dziewczyn idziemy połazić i cały dzień nas nie ma.
- To pójdziemy z wami. - Powiedział Harry uśmiechając się.
- To babski dzień. - Stwierdziła Bella. - Idziemy same i nie macie nic do gadania. Wasze zdanie się nie liczy.
- Ale... - Zaczął Zayn.
- Nie ma, ale... A tak w ogóle musimy już iść. - Wstałyśmy, pożegnałyśmy się i wyszłyśmy uprzednio zabierając torebki.
Spotkałyśmy się z dziewczynami w parku, a potem ruszyliśmy piechotą do najbliższego szpitala, gdzie na szczęście bez wcześniejszej rejestracji przyjęto nas. Lekarz po zbadaniu nas nic takiego nie wykrył, ale przekierował nas na ginekologie... Chyba my…? Dobra wdech i wydech, to nie jest możliwe, to nie jest możliwe. Przecież się pieprzyłaś z Harry’m, tak samo Bella z Zayn’em, a więc to jest możliwe... Spierdalaj głosiku w głowie.
