13.Odejdź

4.6K 189 23
                                    

Od jakiegoś czasu miewam różne koszmary i budzę się z krzykiem, a po chwili w pokoju pojawia się Król. O nic nie pytając kładzie się obok mnie i zasypiam już spokojnie. Widzę, że go to męczy, ale nie chce nic mówić. Nie chcę być dla niego ciężarem.

Do tego zauważyłam u siebie lekkie zmiany. Moje włosy nie są już ombre lecz w kolorze ciemnego brązu. Tęczówki pociemniały i mają głęboką, granatową jak atrament barwę. Ręce stały się blade, a ciało szczuplejsze. Nie wiedziałam skąd te zmiany. Może to przez  jakąś zmianę klimatu? Nie wiem gdzie dokładnie znajduje się pałac, w jakim mieście jesteśmy, w jakim kraju. Król nie chciał mi wcześniej zdradzać dokładnego położenia, ale i tak się dowiem.

Moje rozmyślania przetrwało pukanie do drzwi.

-Proszę.

-Katherine posiłek gotowy. Wybierasz się do jadalni czy przynieść ci tu tacę? - zapytała Vall.
-Nie dziękuję, nie jestem głodna.
-Ależ nie jadłaś nic dzisiaj.
-Nie jestem głodna. - powiedziałam ostro.
-Em... No dobrze, wrócę do obowiązków. - powiedziała zmieszana i opuściła pomieszczenie.

Ostatnio stałam się strasznie nerwowa. Prawie wszystko na mojej drodze w jednej sekundzie potrafi doprowadzić mnie do złości.

Valleria po mału męczy mnie tym swoim zrzędzeniem. Katherine to, Katherine tamto. Na litość boską ileż można.

Kolejne pukanie do drzwi.

-Któż mnie znów zaszczyca swoją obecnością. - warknęłam i odwróciłam się w stronę drzwi.

Był to Aaron. Patrzył na mnie marszcząc brwi.

-No co? - zapytałam.
-Wszystko w porządku?
-W jak najlepszym. - odprłam chłodno.
-Katherine... Co się dzieję, Różyczko?
-Nic, chcę być sama.
-Ale...
-Chcę być sama. - przerwałam mu gwałtownie.
-Jak uważasz. - powiedział z lekkim smutkiem i opuścił pomieszczenie pozostawiając mnie samą.

Mam dość wszystkiego i wszystkich. Chcę być sama.

KILKA GODZIN PÓŹNIEJ

Stałam właśnie na tarasie i podziwiałam widoki kiedy Valleria weszła do komnaty.

-Katherine kolacja gotowa.
-Nie chce jeść. - powiedziałam i weszłam do pomieszczenia zamykając wyjście na taras.
-Ale ja nalegam, nie możesz nie jeść.
-Mogę robić co chcę i kiedy chcę, a ty nie będziesz mi dyktować jak mam postępować! - krzyknęłam pełna gniewu, a do pomieszczenia wszedł Król.
-Co tu się dzieję?
-Katherine, nie chcę jeść. - powiedziała ze zmieszaniem Valleria.
-Dla ciebie przyszła Królowa Katherine. Może trochę szacunku!
-Katherine co się z tobą dzieje? - Aaron spojrzał na mnie, przeszywającym i zmartwionym wzrokiem.
-Oczekuję należytego mi szacunku! - uniosłam głos ponownie.
-Katherine, opanuj się. - powiedział srogo i zaczął się do mnie zbliżać.

Kiedy złapał mnie za ramię krzyknęłam:

-Odejdź!

W tym momencie z mojego ciała wystrzeliła ogromna siła. Moc była tak silna, że Król i Valleria zderzyli się ze ścianą i upadli na podłogę.

Poczułam przyjemne dreszcze. Ich ból sprawił mi ogromną satysfakcję. Uniosłam ręce i wyciągnęłam w ich kierunku. Ścisnęłam dłonie w pięści i uniosłam do góry. Ten ruch sprawił, że uniesli się do góry i patrzyli na mnie z przerażeniem, który dodawał mi więcej sił.

-Jestem waszą Królową i macie się mnie słuchać! - warkęłam po czym znów uderzyli plecami o ścianę upadając na kolana.

Ja za to wyszłam z komnaty i skierowałam się do biblioteki.

PERSPEKTYWA AARONA

Nadal nie mogłem uwierzyć w to co się stało. Skąd Katherine miała taką moc? Przecież jest tylko i wyłącznie człowiekiem.

-Panie, wszystko dobrze? - zapytała Valleria z bólem w głosie.
-Tak, a tobie nic się nie stało?
-Oprócz obolałych pleców, nie.

To nie możliwe żeby od tak się zmieniła z dnia na dzień i zyskała moc. To nie jest możliwe. Muszę wezwać kogoś kto się na tym zna.

-Vallerio, wezwij Valtora.
-Rozkaz panie.
-Oraz powiadom o wszystkim Dymitra. Ma się niezwłocznie u mnie zgłosić.
-Rozumiem.

Wyszła, a ja zaraz po niej. Muszę znaleźć Katherine. W tym momencie może zrobić krzywdę komuś innemu.

PERSPEKTYWA KATHERINE

Zabrałam potrzebne księgi i ruszyłam do lasu. Od dwóch godzin ćwiczyłam zaklęcia. Te zwykłe jak i zakazane. Sprawię, że to wszystko będzie moje. Każdy będzie mi podwładny. Będę Królową.

Co jakiś czas z moich ust wydobywały się słowa przeróżnych zaklęć. Niektóre nie do końca mi wychodziły, ale nie było źle. Do zmierzchu powinnam opanować wszystkie.

W pewnym momencie usłyszałam lekki szelest. Ktoś był po mojej prawej stronie. Ukrywał się.

-Bevedus actus. - rzekłam i wyciągnęłam w tamtą stronę rękę, zaciskajac dłoń w pięść. Zaczęłam ją przesuwać w kierunku środka polany. W powietrzu unosił się Dymitr.

-Och, Dymitr. - powiedziałam i rozluźniłam ręce przez co mężczyzna wylądował na ziemi.
-Katherine.
-Królowa. - poprawiłam go.
-Katherine, co się z tobą stało?
-Królowo. - syknęłam. - Wszystko jest z należytym porządku.
-To nie jesteś ty. Gdzie się podziała ta miła, skromna osoba? Gdzie jest ta kochana i wstydliwa Katherine?

Patrzył na mnie wzrokiem pełnym bólu. Biedny Dymitr. Na chwilę zawachałam się i myślałam nad odpowiedzią. Gdzie jest ta Katherine?

Po chwili potrząsnęłam głową. Mężczyzna zauważył moje chwilowe zawachanie i patrzył na mnie z nadzieją.

-Od dnia dzisiejszego jest bezwzględna, surowa Królowa, a ten kto stanie na mej drodze poniesie konsekwencję swych czynów. - powiedziałam chłodno.

W jednej sekundzie złapałam za szyję Dymitra i powiedziałam:

-Wracaj do pałacu i nie waż się więcej mi sprzeciwiać.

Puściłam go a ten ruszył w przeciwną stronę.

Przeniosłam wzrok przed siebie. Po mału na niebo swą wędrówkę rozpoczynał księżyc.

-Dziś staje się podwładną nocy, władczynią nieba i ziemi. Królową życia i śmierci.

❇❇❇❇❇❇❇❇

Mroczny WładcaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz