9.Bądź Gotowa

6K 240 17
                                    

Zaczęłam odzywskiwać przytomność, moja głowa pulsowała niemiłosiernie. Po wielu próbach udało mi się uchylić powieki. Byłam sama w obskurnym pomieszczeniu. Jedyne światło dawała wisząca na kablu żarówka, która wyglądała jakby miała zaraz spaść. Byłam przywiązana grubą liną do krzesła. Zaczęłam się szamotać z nadzieją, że to coś da, ale nie było żadnego efektu. Zaczęłam analizować wszystko w głowie.

Byłam na balu z Królem i poszłam do łazienki. Tam był ktoś, kto wstrzyknął mi coś przez co straciłam przytomność. Czyli podsumowując zostałam porwana. Po raz drugi. No poprostu świetnie.

Nie mam pojęcia ile tam tak siedziałam aż w końcu usłyszałam otwieranie drzwi. Do pokoju weszło trzech mężczyzn. Byli ubrani w podarte dresy, adidasy i brudne koszulki. We włosach mieli po pare igieł z sosen lub liści z drzewa.

-Nareszcie się obudziłaś. - przemówił, wydaje mi się najstarszy z nich i spojrzał na mnie wzrokiem pełnym odrazy.

-Jak widać. - odparłam. Nie mam zamiaru się przed nimi płaszczyć.- Kim jesteście?

-Jesteśmy jednymi z największych wrogów wampirów. Jesteśmy wilkołakami.

Nie no jak nie wampiry to wilkołaki. Ten świat jest popieprzony.

-Mam dla ciebie pewną propozycję, młoda damo.

-Ciekawe co taki kundel jak ty ma do zaoferowania. - uśmiechnęłam się podle.

-Widzę masz charakterek. - mruknął z dziwnym uśmieszekiem. - Ale do rzeczy. Posłuchaj mnie uważnie, porwaliśmy cię nie bez powodu. Od tysiąca lat prowadzimy wojnę z wampirami, chcemy się ich wreszcie pozbyć. Zachowują się jakby byli wielkimi władcami całego tego świata.

-A co ja mam z tym wspólnego?- zapytałam zdezorientowana.

-Wiesz, królestwo bez władcy upada, więc aby Królestwo Wampirów zrównać z błotem musimy pokonać jego władcę, Wielkiego Króla wampirków Aarona, a ty nam w tym pomożesz. W zamian zachowasz życie.

-W niczym wam nie pomogę. - powiedziałam hardo.

-Ach tak? - zapytał z kpiną. -Luis! Wiesz co robić.

Mężczyzna, który stał po lewej stronie zaczął zbliżać się do mnie. W pewnym momencie zorientowałam się, że za plecami trzyma w dłoni sztylet, a serce podeszło mi do gardła.

Facet stanął za moimi palcami, a po chwili poczułam ostrze na moim ramieniu. Kreślił wzorki jego czubkiem, serce waliło mi coraz mocniej i szybciej, a plecy oblał zimny pot.

Krzyk wydobył się z mojego gardła kiedy ostrze rozcieło mi ramię. Poczułam jak stróżka krwi spływa mi aż do łokcia. Osobnik, który nazywał się Luis stanął z drugiej strony i zrobił mi takie same nacięcie na drugim ramieniu. Kiedy sztyletem jeździł po mojej szyi, przerwał mu głos najstarszego.

-Wystarczy! - Luis automatycznie odsunął się od mnie i wrócił na wcześniejsze miejsce. - I jak? Zmieniłaś zdanie? - uśmiechnął się cwanie.

-Chyba śnisz, parszywy psie.

Moja odpowiedź mu się widocznie nie spodobała. Po chwili poczułam mocne uderzenie w policzek. Skóra paliła jak cholera, ale ja nie traciłam pewności siebie.

-Myślisz, że ci to ujdzie na sucho? Kiedy Aaron się dowie zniszczy cię.- powiedziałam pewna siebie.

-O proszę, widzę, że nawet mówisz do niego po imieniu, jakież to słodkie.
Ty naprawdę wierzysz, że on cię uratuje? Jeśli tak to jesteś jeszcze głupsza niż myślałem. Jesteś dla niego tylko i wyłącznie zabawką, nikim więcej. Sprowadził cię tu tylko dlatego, że go zaintrygowałaś, ale z tego co widzę niezłych bajeczek ci napowiadał. Masz trzy dni na decyzję i ani chwili dłużej.

Po tych słowach zaczęli kierować się do wyjścia. Pierwszy wyszedł Luis, następnie najstarszy a za nim podążał młody chłopak. Miał na oko 22 lata. Lecz zanim wyszedł odwrócił się jeszcze w moją stronę. Jego wzrok wyrażał współczucie. Trwało to parę sekund, potem wyszedł zostawiając mnie samą.

Nie mogę stracić wiary, że Aaron przybędzie. Nie mam zamiaru przyczynić się do jego zguby. Wiem, że przybędzie i mnie uratuje. Chociaż z jednej strony ten mężczyzna ma rację, być może tylko udawał takiego uprzejmego i troskliwego, a teraz tak poprostu pozbył się problemu...

Nie! - krzyknęłam na całe gardło.

On przybędzie, zabierze mnie stąd. Musi tylko się pośpieszyć, ponieważ jest mało czasu.

Trzy dni.

PERSPEKTYWA AARONA

Odchodzę po prostu od zmysłów. Kiedy zdałem sobie sprawę co się stało, postawiłem wszystkie możliwe służby na nogi. Muszę ją odnaleźć, nie zamierzam jej stracić. Nie mógłbym żyć ze świadomością, że nie zobaczę już mojej Różyczki. Mimo, że nasz początek nie jest ciekawy teraz łączy nas pewnego rodzaju więź, silna więź.
Nie zostawię jej na pastwę losu. Zrobię wszystko co się da aby wróciła cała i zdrowa, a ten kto to zrobił bardzo słono za to zapłaci.

Vellrus także postawił swoje służby na nogi na wypadek gdyby właśnie w tamtym rejonie się znajdowała. Prawda jest, że nikt nie wie kto ani gdzie ja porwał, ale się tego dowiem. Jeśli ten ktoś zrobi jej chociaż najmniejszą krzywdę zapłaci za to nawet życiem.

Nie mam pojęcia kto odważył ją porwać. Ale wiem jedno.

Odnajde ją choćby nie wiem co.

❇❇❇❇❇❇❇❇

PERSPEKTYWA KATHERINE

Jestem tu już chyba jeden dzień. Nie mam pojęcia, nie wiem nawet jaka jest teraz pora dnia. Od ostatniego incydentu nikt nie był u mnie. Cały czas wierzę że Król przybędzie. Zdaje sobie sprawę, że ciężko będzie mnie namierzyć, ale wiem, że mu się uda. Nie zostawi mnie, a nawet jeśli nie to nic im nie powiem. Nie przyłożę ręki do ich plugawego planu.

Mój puls przyspieszył gdy usłyszałam, że ktoś łapie za klamkę. Drzwi lekko się uchyliły, a do pomieszczenia niepewnie wszedł ten młody chłopak, który ostatnio tu był i tylko się przyglądał.

Jego spojrzenie spoczeło na mnie i zaczął się pomału zbliżać. Nie wiedziałam co mam robić, nie wiedziałam do czego akurat on jest zdolny.

-Nie bój się, chce ci pomóc. - szepnął jakby bał się, że ktoś go usłyszy.

-Niby jak?- zapytałam, kpiną.

-Posłuchaj mnie, nie wiem ile mam czasu, muszę być ostrożny, bo ktoś może tu wejść lub podsłuchać i oboje poniesiemy okropne konsekwencje, rozumiesz? - skinęłam lekko głową w zrozumieniu. - Spróbuję skontaktować się z twoim Królem, tylko nie wiem czy będzie chciał ze mną rozmawiać gdyż żywi do nas czystą nienawiść, ale spróbuję. Jeśli się uda powiem mu gdzie się znajdujesz. Musisz być gotowa i przede wszystkim nie tracić wiary. Zrobię wszystko co w mojej mocy żeby Ci pomóc. - posłał mi uśmiech.

-Ale dlaczego mi pomagasz?- zapytałam zdziwiona.

-Bo ja w przeciwieństwie do nich mam serce i wiem co to uczucia.

-Mogę chociaż wiedzieć jak się nazywasz? - zapytałam.

-Jestem James. - odparł po chwili namysłu i zaczął się kierować do wyjścia. Zanim jednak wyszedł szepnął do mnie:

-Bądź gotowa.

I wyszedł zostawiając mnie z milionem pytań w głowie.

❇❇❇❇❇❇❇❇

Mroczny WładcaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz