Nie byłem w stanie nic robić. Martwiłem się o Katherine. Nie wiedawomo na co stać jej nowe oblicze. Od wczoraj nie pojawiła się w pałacu. Dymitr mówił, że zabrała parę ksiąg w tym większość zakazanych i ćwiczył zaklęcia.
Napewno nie jest czarownicą. Wyczułbym to od razu. Czarownice mają swoją mocną charakterystyczną woń. Tak samo wilkołaki, lecz ich zapach jest nie do wytrzymania i zawsze ranią moje nozdrza.
W tej całej sytuacji byłem zmuszony wezwać Valtora. Stary, sędziwy wampir znał się na różnych przemianach i czarach jak nikt inny. Chodziły pogłoski, że jest najmądrzejszą istotą, która chodziła po tym świecie. Napewno będzie wiedział co dzieje się z moją Różyczką.
Mam nadzieję, że da się jeszcze to wszystko odkręcić.
PERSPEKTYWA KATHERINE
Miałam dość. Byłam tak bardzo wyczerpana. Całą noc ćwiczyłam zaklęcia aż do osiągnięcia perfekcji. Muszę odzyskać siły.
Uklekłam i dotknęłam dłonią mokrej od porannej rosy gleby. Zamknęłam oczy i zaczęłam chłonąc wszystkie otaczające mnie odgłosy.
Ćwierkania ptaków, szum rzeki. Szelest spadającego liścia, lekki wiatr wprawiający w ruch gałęzie drzew. Ogarnął mnie głęboki spokój.
W pewnym momencie poczułam ogromny ból w skroniach. Otworzyłam oczy upadając na kolana.
Gdzie ja jestem?
Co ja tu robię?
Ostatnie co pamiętam to Valleria wchodząca do mojego pokoju, a potem pustka. Nie pamiętam abym wybierała się do jakiegoś lasu. Spojrzałam w prawo, stał tam stos książek. Podeszłam i otworzyłam jedną z nich.
Była ona pełna zapisków w nieznanym mi języku.
Co tu się dzieje?
Gdzie jest Arron?
Wtedy znów poczułam przeszywający ból głowy. Upadłam ponownie błagając aby te katusze się skończyły.
Po paru minutach znów poczułam ogarniający mnie spokój. Wstałam i uniosła dumnie głowę.
Czas odebrać to co moje.
❇❇❇
Z daleka widziałam już ogromne mury pałacu. Narzuciłam na głowę kaptur mojego płaszcza, idąc i powtarzając w głowie swój wręcz idealny plan.
-Alcevis daris. - powiedziałam teleportując się do gabinetu Aarona.
Siedział w swoim fotelu z rezygnacją na twarzy.
Mój śmiech sprawił, że spojrzał na mnie z nadzieją i bólem.
-Jakże miło jest patrzeć na twarz przeciwnika na której maluję się przegrana. - powiedziałam szydząco ściągając kaptur z głowy.
-Katherine... To nie jesteś ty...
-To jestem nowa ja. - powiedziałam pewna siebie. - Twoje rządy dobiegły końca. - powiedziałam, a on spojrzał na mnie z zaskoczeniem.Skrzyżowałam ręce w nadgarstkach co sprawiło, że drzwi zamknęły się z hukiem. Wyciągnęłam prawą rękę w stronę mężczyzny co sprawiło, że został przygwozdzony do ściany. Słychać było, że ktoś dobija się do drzwi.
-Teraz czas na nową Królową.
Niewidzialna pętla coraz bardziej zaczynała zaciskać się wokół jego szyji.
Nagle ktoś wyważył drzwi. Nadal trzymając wyciągniętą rękę w stronę Aarona, spojrzałam w tamtym kierunku.
-Och, kochany Dymitr.
-Katherine, zostaw go natychmiast! - powiedział i zaczął się zbliżać.
-Ani kroku dalej albo on zginie. - powiedziałam i ścisnęłam bardziej rękę powodując, że mężczyzna coraz bardziej nie mógł oddychać.
-Katherine, przestań.
-Przyszłam odebrać to co moje.
-Takim kosztem?Warknęłam i rozluźniłam uścisk. Aaron upadł na podłogę, a ja w ułamku sekundy znalazłam się obok niego i szepnęłam mu na ucho:
-Jeszcze nie dziś.
Po tych słowach nałożyłam kaptur i zniknęłam rozpływając się w powietrzu.
PERSPEKTYWA AARONA
Stałem cały czas w szkou. Nie mogłem uwierzyć, że to zrobiła. Nie wierzę, że miałam taki zamiar.
-Panie... Wszystko dobrze? - zapytał zaniepokojony Dymitr.
Nie odpowiedziałem, patrzyłem jedynie w przestrzeń. Wiem, że to nie jest prawdziwa ona, ale mimo to nie mogę w to uwierzyć.
-Wezwać lekarza?
-Nie trzeba. - odparłem obojętnie.Nagle do pomieszczenia wpadła Valleria.
-Królu... - powiedziała zdyszana. - Pan Valtor przybył.
-Przyprowadź go.❇❇❇
Przepraszam, że rozdział taki krótki lecz wena dziś nie dopisuje. :(
Do następnego. 😘😘
CZYTASZ
Mroczny Władca
VampiriNigdy nie wierzyłam w istoty nadprzyrodzone. Czytałam o nich jedynie w książkach. Do pewnego czasu gdy spotkałam Jego. Mrocznego Władcę. Nie znajacego litości. Otaczała go mroczna aura. Na pierwszy rzut oka widać było, że najlepiej trzymać się o...