NIE SPRAWDZONY!
Siedziałam na tarasie czytając książkę i pijąc kawę. Uwielbiałam spędzać tak czas. Ja, lektura, dawka kofeiny oraz odgłosy natury. Czas wtedy nie ma znaczenia, bo pochłonięta jestem historią przedstawioną w książce.
Kiedy moje oczy były już przemęczone od czytania postanowiłam pospacerować po pałacowych ogrodach. Zeszłam przed dziedziniec i ruszyłam w wymienionym wcześniej kierunku.
Chodziłam alejkami podziwijając różnego gatunku kwiaty. Usiadłam na ławce znajdującej się nie daleko. Spoglądałam na fontannę, która stała na wprost mnie.
W pewnym momencie miałam wrażenie, że ktoś mnie woła. Zaczęłam się rozglądać dookoła. Za ogrodzeniem zobaczyłam stała postać w czarnym płaszczu z kapturem na głowie. Dłonią pokazała mi abym podeszła bliżej. Wachałam się. Nie mogłam mieć pewności, że ta osoba ma dobre zamiary. Mimo to postanowiłam podejść na bezpieczną odległość.
- Kim jesteś? - zapytałam.
- To nie jest teraz ważne. Wszystko w swoim czasie. - po głosie rozpoznałam, że jest to kobieta drobnej postury.
- A więc o co chodzi?
Kobieta w końcu spojrzała na mnie. Delikatne rysy twarzy, jasne włosy i fiołkowe oczy.
- Chodzi o Aarona.
Gestem ręki nakazałam jej kontynuować.
- Bądź jego Aniołem Stróżem. Nie pozwól mu pogrążyć się w ciemności.
Po tych słowach odwróciła się i zniknęła między drzewami. Nie miałam pojęcia kim może być ta kobieta. Nie spotkałam jej nigdy wcześniej.
Nagle na barku poczułam czyjąś dłoń. Odskoczyłam lekko zaskoczona.
- Przepraszam, nie chciałem Cię przestraszyć. - powiedział zatroskany Król.
- Nic nie szkodzi. - odpowiedziałam i położyłam swoją dłoń na jego policzku, muskając go kciukiem.
- Spakuj się, wyjeżdżamy.
- Jak to?
- Nie uważasz, że należy nam się chwila spokoju?
- Przyznam ostatnio dosyć dużo się wydarzyło.
- Skoro się ze mną zgadzasz, idź teraz do swojej komnaty. Valleria już na ciebie czeka.
Złożyłam pocałunek na jego policzku i ruszyłam w stronę zamku.
***
Od pół godziny razem z Vallerią pakujemy moją torbę aż nie widać końca. Tej czynności towarzyszy nasza żywa rozmowa.
Valleria jest jedyną z tego całego pałacu moją przyjaciółką. Od początku była dla mnie miła i życzliwa. Nie wywyższała się jak ma to z zwyczaju wampirza rasa.
- Jak myślisz przyda się bikini? - zapytała.
- Nie mam pojęcia dokąd Aaron zamierza mnie zabrać więc nie zaszkodzi wziąść go ze sobą.
Wydaje mi się, że to by było wszystko. Spakowałyśmy najpotrzebniejsze rzeczy, od ubrań do kosmetyków.
- Gotowa? - rzekł Król, wchodząc do komnaty.
- Tak, to będzie wszystko.
- Służba zabierze nasze bagaże, a my musimy już jechać na lotnisko.
Skinęłam głową na znak zrozumienia. Pożegnałam się z Vallerią i oboje ruszyliśmy na dół. Usiadłam na miejscu pasażera, a Król kierowcy. W bocznym lusterku obserwowałam jak pałac znika z mojego pola widzenia. Następnie zaczęłam spoglądać na drogę przez przednią szybę.
Zastanawiałam się czy powiedzieć Aaronowi o pojawieniu się tajemniczej kobiety. Jednak z drugiej strony nie było w tym nic podejrzanego. Jej słowa brzmiały jak prośbą o opiekę nad mężczyzną. Lecz jak mam tego dokonać skoro Król jest naprawdę osobą o ciężkim charakterze. Kocham go, ale czasem nie potrafię go w stu procentach zrozumieć.
- Co się dzieje? - zapytał przerywając ciszę w samochodzie.
- O nic, a co miało by się dziać? - powiedziałam marszcząc brwi.
- Katherine, przecież widzę, że coś Cię dręczy.
- Ach, to nic takiego. - rzekłam błagając w duchu, aby nie dążył tego tematu.
Nie widziałam powodu żeby mu o tym mówić i go martwić. Zapewne kazał by znaleźć i sprowadzić tą kobietę.
- Chciałabym wiedzieć co Cię trapi. - powiedział kładąc swoją dłoń na moim kolanie, kreśląc na nim malutkie kółka.
Jego dotyk był przyjemnie chłodny. Zdążyłam się już do niego przyzwyczaić. Nie przeszkadza mi on nawet w nocy.
- To naprawdę nic ważnego. - odparłam posyłając mu uśmiech, aby mi uwierzył i zakończył ten temat.
Dalsza droga minęła nam na przyjemnych rozmowach.
Kiedy wysiedliśmy na lotnisku przywitał nas lekki lipcowy wiatr, który przyjemnie chłodził temperaturę mojego ciała. Dziś pogoda odpisywała. Niebo było praktycznie bez chmurne, a słońce świeciło wysoko.
Po odprawie usiedliśmy już we wnętrzu samolotu. Aaron zajął się trochę papierami, a ja spoglądałam za okno jak budynki na ziemi stają się coraz mniejsze.
Król był całkowicie skupiony na swojej pracy. Czytał uważnie wszystkie teksty co jakiś czas składając gdzieś podpis. Bycie Królem nie jest łatwe. Należy przewidywać różne wydarzenia, rozważnie podejmować każde nawet najmniejsze decyzję i dopinać wszystko na ostatni guzik.
Na samym początku zastanawiałam co Aaron może robić całymi dniami. Od niedawna wiem ile czasu zajmują mu papiery. Szczególnie, że ostatnio gdy byłam nieprzytomna ani razu nie zajrzał do gabinetu. Mimo to jednak udało mu się nawet zorganizować nam wyjazd. Można go jedynie podziwiać za to wszystko.
Nie chciałam mu przeszkadzać, więc oparłam się wygodnie i wróciłam do obserwowania widoków za oknem. Nie wiem nawet w którym momencie moje powieki stały się ciężkie i zasnęłam.
❇❇❇❇❇❇❇❇
W końcu spięłam tyłek i udało mi się coś napisać. Ten rozdział dedykuję wszystkim, którzy mimo wszystko czekaj na rozwój wydarzeń i są ze mną cały czas.
Do następnego. 😘😘
CZYTASZ
Mroczny Władca
Ma cà rồngNigdy nie wierzyłam w istoty nadprzyrodzone. Czytałam o nich jedynie w książkach. Do pewnego czasu gdy spotkałam Jego. Mrocznego Władcę. Nie znajacego litości. Otaczała go mroczna aura. Na pierwszy rzut oka widać było, że najlepiej trzymać się o...