Siedziałam na łóżku zagłębiona w lekturze kiedy ktoś zapukał do drzwi.
-Proszę!
Próg przekroczył Król.
-Witaj moja miła. - posłał mi czarujący uśmiech.
-Dzień dobry. - odparłam dokładają książkę na szafkę nocną.
-Czy uczyniłabyś mi ten zaszczyt i wybrałabyś się ze mną na spacer?-zapytał puszczając mi oczko.
Otworzyłam szeroko oczy. Czy on właśnie chcę żebym poszła z nim na spacer? Może jednak się przesłyszałam? Po chwili odchrząknęłam.
-Niech będzie.
-Czekam na ciebie za 15 minut przed pałacem. - mrugnął do mnie i wyszedł z pokoju.
Okej... To było dziwne. Pierwszego dnia gdy tu przybyłam był dla mnie szorstki, a teraz z każdym dniem mnie zaskakuje. Być może zgrywa uprzejmego abym mu zaufała, a potem to wykorzysta. Muszę być ostrożna oraz mieć oczy i uszy szeroko otwarte.
Wstałam z łóżka i podeszłam do szafy. Narzuciłam na siebie długi, czarny kardigan, ponieważ wiał dziś lekki wiatr, do tego na stopy nałożyłam tego samego koloru botki.
Zeszłam ogromnymi schodami na dół i wyszłam przed pałac, Król już na mnie czekał. Kiedy podeszłam bliżej zaoferował mi swoje ramię, które niepewnie przyjełam. Ruszyliśmy ścieżką w stronę małego lasku. Rozglądałam się podziwiając otaczającą nas naturę. Między nami panowała cisza. Nie była ona wcale niezręczna lecz komfortowa. Otaczały nas wysokie drzewa oraz różnego rodzaju leśne kwiaty i inne rośliny.
-Nie nudzi ci się w pałacu?- zapytał zaczynając rozmowę.
-Nie narzekam, mogę cię o coś zapytać?
-Zależy o co.- odparł.
-Dlaczego mnie tu sprowadziłeś?Zamilkł na chwilę, widać było że zastanawia się nad odpowiedzią.
-Obserwowałem cię już od dłuższego czasu. Bardzo mnie zaintrygowałaś, jesteś inna niż wszystkie kobiety w twoim wieku. Jesteś samowystarczalna. Zawsze sama radzisz sobie ze swoimi problemami i stawiasz czoło różnym lękom i obawom. Z każdym dniem coraz bardziej zagłębiałem się w tobie, aż w końcu zapragnąłem mieć cię blisko siebie. - spojrzał na mnie z uśmiechem.
Nie wiedziałam co mam odpowiedzieć, nie spodziewałam się takiej odpowiedzi. Ten mężczyzna coraz bardziej mnie zadziwia.
-Nie wiem co powiedzieć.- odparłam zmieszana.
-Nie musisz nic mówić.- powiedział z uśmiechem.
Szliśmy dalej w głąb lasu. Co jakiś czas nad naszymi głowami przelatywały różne ptaki albo jakieś zwierzę przebiegało obok nas.
-Aaron? - zwrócił swój wzrok na mnie.
-Jak powstał pierwszy wampir?Praktycznie nic nie wiedziałam o jego rasie. Jedynie to co wyczytałam w książkach choć i tak większość to pewnie jedynie różne przesądy.
-Napewno chcesz usłyszeć tą historię? Nie jest ona zbyt przyjemna.
-Chciałbym się dowiedzieć o was czegoś więcej. - powiedziałam posyłając mu uśmiech.
-No dobrze. Była kiedyś jedna para- zwykła, biedna mieszczanka oraz hrabia z jednej ze szlacheckich rodzin które zamieszkiwało tamtejsze okolice. Byli w sobie zakochani. Co noc spotykali się pod osłoną gwiazd. Mogłoby się wydawać, że to miłosna historia lecz pozory często mylą, na jednym ze spotkań doszło do pewnego incydentu. Kiedy zaczęło już świtać mieli się już żegnać i wracać do swych domów. Podczas pocałunku hrabia niechcący skaleczył dziewczynę zębami w wargę z której popłynęła stróżka krwi. Mężczyzna kiedy poczuł smak krwi, ogarnęło go ogromne pragnienie. Jego skóra stała się blada, kolor tęczówek stał się złoty i wysuneły się jego kły, które zatopił w szyi swojej partnerki. Nie mógł się opamiętać i zabił ją. Od tamtej pory znienawidził siebie. Codziennie mordował choć jedną kobietę. Uważał, że jeśli on nie ma swej ukochanej kto żaden inny także nie będzie miał swej drugiej połówki. Kiedy wymordował całe miasteczko słuch po nim zaginął, ale zacząły pojawiać się nowe zimne istoty. Hrabia podczas ugryzienia jednej z kobiet nie zabił jej, a w jej krwiobiegu rozprzestrzenił się jad i przeszła przemianę. Kobieta nazywała się Eleanor. Zaczęła tworzyć nowe wampiry i tak właśnie powstała cała nasza rasa.
-Ale mówiłeś, że jego oczy stały się złote lecz ty masz czerwone.
-Kochanie, tylko tyle zapamiętałaś z tej historii? - zaśmiał się. - To dlatego, że ja pochodzę z królewskiej rodziny, wampiry szlachcice mają za to złote.
-Rozumiem.
-Wracajmy już. - rzekł.
Po jego słowach skierowaliśmy się spowrotem do pałacu. Kiedy dotarliśmy na miejsce odrazu udałam się do jadalni, byłam strasznie głodna. Zaraz dołączył do mnie Król i podano do stołu. Jadłam posiłek, a mężczyzna jedynie popijał czerwoną ciecz z kielicha. Przyglądał mi się z uwagą.
-Mam coś na twarzy? - zapytałam.
-Twoje piękno jest uzależniające. - posłał mi zadziorny uśmiech a ja poczułam jak moje poliki płoną.
Spuściłam wzrok i zaczęłam dalej jeść.
Kiedy skończyłam, podziękowałam i ruszyłam na piętro po schodach. Znów podziwiałam te piękne portrety kiedy przerwał mi męski głos.
-Są piękne i bardzo stare. Pierwszy z nich sięga 1430 roku.
Odwróciłam się przodem do źródła głosu. Przy jednym z obrazów stał wysoki mężczyzna. Miał blond włosy i złote oczy. Podszedł do mnie i wyciągnął rękę.
-Jestem Dymitr, doradca Króla.
-Katherine. - podałam mu swą dłoń, a on złożył lekki pocałunek na jej zewnętrznej stronie. Biła od niego uprzejmość lecz jego ton był spokojny.
-Król naprawdę nie kłamał, jesteś naprawdę urodziwa. - powiedział posyłając mi uśmiech.
Już drugi raz dziś poczułam że moje policzki płoną.
-Dziękuję.
-No cóż, muszę wracać do obowiązków, miło było cię poznać piękna damo. - powiedział, ukłonił się i zaczął odchodzić.
-Mi również.
Kiedy zostałam sama na korytarzu wzięłam głęboki oddech. Prawda jest taka, że przy mężczyznach nie wiem co mam mówić, a kiedy prawią mi komplementy do tego wyskakują mi te okropne rumieńce. Nienawidzę siebie za to. Chwilę później ruszyłam do pokoju.
Wyszłam na taras i podziwiałam zachód słońca. Przypomniało mi się jak zawsze z Rose ogladałyśmy niebo o tej porze. Ogarnął mnie ogromny smutek. Tęskniłam za rodziną. Napewno zgłosili już na policję moje zniknięcie. Chciałabym móc ich zobaczyć i powiedzieć im, że wszystko ze mną w porządku i nie muszą się martwić. Alex także pewnie odchodzi od zmysłów.
Nagle poczułam czyjąś obecność a potem ręce wokół mojej talii. W moje nozdrza uderzył zapach wody kolońskiej. Doskonale wiedziałam że to Król, czułam chłód bijący od jego ciała.
-O czym myślisz? - czułam jego oddech na mojej szyi.
-O niczym ważnym.- powiedziałam próbując uniknąć z nim rozmowy na ten temat.
-No mów co cię trapi. - odwrócił mnie w swoją stronę.-Tęsknię za rodziną. - westchnęłam.
-Może pozwolę ci się z nią zobaczyć.
-Naprawdę? - zapytałam z niedowierzaniem.
-Tak.
-Jezu, dziękuję! - przytuliłam go.
Chyba się nie spodziewał tego bo dopiero po chwili odwzajemnił uścisk i złożył pocałunek na mojej głowie.
Mimo iż mnie porwał i groził na początku, nie jest taki zły jak mogło się wydawać. Troszczy się o mnie i jest uprzejmy. Może to jego ta prawdziwa strona, może tylko zgrywa bezwzględnego i oschłego?
Nigdy nie wiadomo co kryje się pod maską.
⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐
O to kolejny rozdział. 😁
Mam nadzieję, że się spodobał.
Do następnego. 😘😘
CZYTASZ
Mroczny Władca
VampirosNigdy nie wierzyłam w istoty nadprzyrodzone. Czytałam o nich jedynie w książkach. Do pewnego czasu gdy spotkałam Jego. Mrocznego Władcę. Nie znajacego litości. Otaczała go mroczna aura. Na pierwszy rzut oka widać było, że najlepiej trzymać się o...