four

492 60 5
                                    


– Już schodzę! – Wybiegłam z mieszkania i pospiesznie zamknęłam za sobą drzwi na klucz. – przytrzymaj mi drzwi – Dodałam jeszcze przed odsunięciem komórki od ucha.

Rozłączyłam się, kontynuując szybki marsz w stronę windy.

Dziś jest ten dzień. Dzień, w którym oficjalnie zamieszkam ze współlokatorem.
Gdyby nie moja obecna sytuacja finansowa, prawdopodobnie odprawiłabym Sam z kwitkiem. Mam ogromną nadzieję, że dziewczyna okaże się w porządku oraz złapiemy jakiś kontakt.

Po wczorajszym spotkaniu, wywnioskowałam, że może mieć ona ciężki charakter.
Kierując się tym stwierdzeniem, stworzyłam listę zasad, które będą obowiązywać w naszym mieszkaniu.

Wchodząc do dźwigu, przypomniałam sobie w myślach listę, którą stworzyłam poprzedniego wieczoru.

1. Nie urządzamy żadnego typu imprez bez wcześniejszego porozumienia z drugim współlokatorem.
2. Staramy zachowywać się spokojnie, po ogłoszonej w budynku ciszy nocnej.
3. Nie zapraszamy do mieszkania obcych, bez wcześniejszego powiadomienia współlokatora.
4. Wywiązujemy się z domowych obowiązków (utrzymujemy porządek w kuchni, salonie i łazience).
5. Co miesiąc płacimy rachunki, bez opóźnień.
6. Szanujemy cudzą własność.
7. W każdej kwestii dotyczącej domu, musimy się porozumiewać.

Możliwe, że na liście pojawi się więcej punktów, jednak nic więcej nie przychodzi mi do głowy.
Może i zachowuję się nieco sztywno, ale wolę mieć się na baczności. W końcu wpuszczam pod swój dach obcą osobę.

W windzie rozbrzmiał dźwięk krótkiego dzwonka, który oznajmiał o dotarciu na piętro.
Nie czekając aż drzwi się rozsuną, szybkim krokiem opuściłam ją i ruszyłam w stronę wyjścia z budynku.

Samantha stała obok dużych rozmiarów samochodu dostawczego z jej rzeczami.
Zauważyłam, że dzisiaj zamiast butów na wysokim obcasie, zdecydowała się na zwykłe, czarne trampki.

Siląc się na uśmiech, pomachałam na powitanie w jej stronę. Dziewczyna odpowiedziała mi tym samym i złapała w obie ręce pierwszy karton.

– Dużo tego jest? – Zadałam pytanie, przesuwając się do blondynki. Rzuciłam okiem na wnętrze pojazdu i zaniemówiłam. Nie potrzebowałam już odpowiedzi.

Cały bagażnik był wypełniony kartonami, o różnej wielkości. Z niektórych wystawały materiały ubrań, kable i wypchane po brzegi torby.
Załamałam się w duchu, a na mojej twarzy pojawił się grymas niezadowolenia.

Dziewczyna wzruszyła tylko ramionami i ponagliła mnie.

Jestem pewna, że skończymy to wszystko nad ranem.

~~~

Kartony nosimy już od dwóch godzin, z krótkimi przerwami. Nie dość, że traciłam czucie w nogach, to traciłam kontrolę nad swoimi nerwami. Sposób w jaki blondynka mówiła, żuła gumę i próbowała wywinąć się od noszenia swoich rzeczy, doprowadzał mnie do furii.

Zaciskałam dłonie w pięści, aby nie wybuchnąć i nie zacząć na nią krzyczeć. Przez cały czas opowiadała mi o czymś nieskładnie i bezsensu.

Złapałam w obie ręce kolejne pudło i przyspieszyłam kroku, aby zwiększyć między nami odległość.

Skupiłam się na zadaniu tak bardzo, że nie zauważyłam, kiedy zaczęło zachodzić słońce, a Samantha gdzieś zniknęła.

tutor | P.JMOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz