ten

414 41 14
                                    

Do jasnej cholery, czemu akurat zachciało mi się mieszkać w mieście, które praktycznie nigdy nie śpi?

Przepychałam się w tej chwili między ludźmi, na zatłoczonym chodniku. W przeciwieństwie do poprzedniego dnia, dzisiejsza pogoda dopisywała. Na niebie widoczne było jedynie kilka chmur, a słońce oświetlało otaczające mnie zewsząd szklane wierzowce. Lekki podmuch wiatru rozwiewał moje włosy we wszystkie strony świata, dlatego przez cały czas trzymałam dłoń przy twarzy, aby przyprowadzić je do porządku.

Ku mojej uciesze, w końcu ujrzałam szyld kawiarni, w której umówiłam się z Jungkookiem.

Modliłam się w duchu, aby on również się spóźnił. Przez Sam, która nagle postanowiła zamienić szafę i łóżko miejscami w swoim pokoju, spóźniłam się już jakieś dwadzieścia minut. Może i jestem za dobra, wcale nie musiałam jej pomagać. Szczególnie za pasożytowanie na moim Netflixie. Obawa przed tym, że dziewczyna w ramach zemsty dosypie mi czegoś do jedzenia, czy zrobi cokolwiek innego, co narodzi się w jej tlenionej głowie wystarczyła do podjęcia przeze mnie decyzji.

Z rozmachem, złapałam za pozłacaną klamkę od ciemnych drzwi lokalu. Do moich nozdrzy, od razu dotarł intensywny zapach świeżo parzonej kawy. Całe pomieszczenie wypełnione było dźwiękiem pracujących ekspresów oraz ożywionych rozmów tutejszych klientów, przez które można było wyłapać ledwo słyszalną muzykę.

Chwilę zadumy, wywołaną fascynacją tym niezwykłym miejscem przerwał mi widok umówionej ze mną osoby. Jeon siedział przy jednym z dwuosobowych stolików przy ścianie. Podpierał głowę ręką i ze znudzonym wyrazem twarzy, bawił się łyżeczką jeżdżąc nią po ciemnej powierzchni mebla.

Pierwsze, co przyszło mi na myśl, to; Na Boga, przestań rysować ten blat!

Przykleiłam na swoją twarz niewinny uśmiech i zaczęłam wymyślać na poczekaniu jakieś przeprosiny, za moje opóźnienie. Może coś w stylu — "Przepraszam za spóźnienie, ale przemeblowanie się przeciągnęło" albo "Przepraszam, ale jestem cielakiem, któremu brakuje asertywności i nie potrafi przeciwstawić się uprzykrzającej mi życie, ale w tym samym czasie ułatwiające je, tlenionej lalce!".

Nie, to będzie trochę za wiele.

Zatrzymałam się przed stolikiem chłopaka, który zauważając moją obecność, znacznie się ożywił. Wypuścił srebrny sztuciec z dłoni i wstał, by uścisnąć moją dłoń na powitanie.

Po co ta formalność?

— Miałem już wychodzić za pięć minut. — Powiedział, z nutką pretensji w głosie.

Speszyłam się nieco, przez jego wypowiedź, lecz po chwili odpowiedziałam, zerkając na zegarek.

— Och, cóż za hojność, dałeś mi aż dwadzieścia p i ę ć minut! — Chłopak zaśmiał się lekko na moje słowa, po czym dodałam — Przepraszam, następnym razem będę na czas.

Wyraz twarzy Azjaty zmienił się, na jego usta wpłynął zadziorny uśmieszek.

— Więc będą następne razy? — Posłał mi porozumiewawcze spojrzenie. Dopiero teraz dotarł do mnie sens mojej wypowiedzi.

Odchrząknęłam i wyczuwając narastającą w powietrzu niezręczną atmosferę, stwierdziłam, że najlepszym rozwiązaniem będzie zmiana tematu.

— Więc... — Zaczęłam nie pewnie. — o czym chcesz ze mną porozmawiać?

Czarnowłosy poprawił swoją pozycję siedzącą i spojrzał mi w oczy z powagą.

— Chodzi o Jimina. — Westchnął ciężko. — Aria, widzę co się dzieje i zaczynam się martwić. — Złączył swoje dłonie i ułożył je na stoliku. Przyglądałam się mu i w skupieniu, słuchałam tego, co ma mi do przekazania. — Znam go od lat i wiem dokładnie jaki jest — Przerwał, aby wziąć łyka swojej kawy — To typowy łamacz serc. Teraz ty, a jutro będzie kolejna. — Wzruszył ramionami.

tutor | P.JMOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz