Trust?! And what does it mean?
Dereszowaty koń darł kopytami ziemię, Silwen przywarła do szyi wierzchowca by zwiększyć pęd. Przed nią osnute mgłą, rysowało się wzgórze Himring, nie spała od tygodni obawiając się w każdej chwili napaści orków. Zastanawiała się co ją opętało by przeprawiać góry Dorthonionu w obecnej sytuacji. Przynajmniej kilka razy cudem umknęła bandom nieprzyjaciela. Teraz zbliżała się do najbliższej bezpiecznej warowni otoczonej przez wojska Maedhrosa. Zwolniła do stępa uważnie nasłuchując każdego szmeru. Im była bliżej twierdzy tym większe prawdopodobieństwo na natknięcie się na wrogów. Otuliła się szczelniej płaszczem, gdy trzask gałązek i gwałtowne zerwane do lotu ptactwo ostrzegło ją o zbliżającym się niebezpieczeństwie. Wyciągnęła miecz, a cichy szmer jaki wydawała stal ocierająca się o skórę uspokoił ją. Przyczaiła się za skarpą, chwilę później z pobliskiego zagajnika wypadła grupa orków, około trzydziestu i byli pieszo. Rozglądali się uważnie, wyczuli ją. Nie było sensu czekać aż ją znajdą. Wykorzystała efekt zaskoczenia, wypadła na nich, rąbiąc mieczem. Kilku padło nim zdążyli dobyć broni, reszta rzuciła się na nią. Siedząc na koniu górowała nad nimi, ale to była jej jedyna przewaga. Któryś z potworów ranił zwierzę w tylna nogę. Okulały wierzchowiec zwalił się na bok, a Silwen tylko przypadkiem nie został przygnieciona. Sturlała się z kwiczącej klaczy i zerwała na nogi. Jednak za późno by pomóc przyjaciółce, jeden z orków uśmiercił konia jednym, celnym ciosem. Rozpętało się prawdziwe piekło, pierwszemu który się na nią rzucił odrąbała głowę, a kolejnego przebiła na wylot. Zgrabnie uchyliła się przed toporem i odrąbała nogi topornikowi. Później miała mniej szczęścia, potężny cios w plecy rozdarł pierścienie kolczugi i byłby rozciął ją na pół gdyby nie w ostatniej chwili poderżnęła napastnikowi gardła. Lewą ręką sięgnęła do noża przy pasie i wbiła go w orkową pierś. Usłyszała kolejne skrzeki i z drzew wypadła kolejna kompania. Była zgubiona, w myślach przepraszała Glorfindela, że z tej wyprawy nie wróci żywa. Gwałtowne pchnięcie przewróciło ją na plecy. Nagle donośny dźwięk rozdarł powietrze, dźwięk rogu.
* * *
Chłodna i bezksiężycowa noc skutecznie zwabiła do ciepłej gospody Pod Rozbrykanym Kucykiem wszelkich podróżnych przebywających w tych stronach oraz skuszonych perspektywą dobrej zabawy, miejscowych. Ogień wesoło trzaskał na kominku w sali wspólnej, wszystkie możliwe świece i pochodnie były pozapalane. Migotliwe cienie na ścianach tańczyły według tylko sobie znanej muzyki. Zewsząd dobiegał wesoły gwar pomieszanych rozmów, muzyki i śpiewu. Wśród tłumu uwijał się żwawo Barliman Butterbur, z tacą kufli oraz kilka innych dziewek karczemnych. W jednym z ocienionych kątów siedziała zakapturzona postać, z do połowy pustym kuflem na stoliku. Było to idealne miejsce by obserwować innych gości samemu pozostając w ukryciu. Zresztą do zawarcia znajomości skutecznie zniechęcała rękojeść miecza wystająca znad prawego barku oraz długi łuk, oparty o nogę stolika. Ktoś się jednak zainteresował. Wysoki mężczyzna, w wystrzępionej odzieży, czarnej brody ani włosów nie dotknęła jeszcze siwizna.
- Mogę się przysiąść? – spytał, Silwen obrzuciła go badawczym spojrzeniem i kiwnęła głową – Nigdzie indziej nie mogę znaleźć stolika, a nie lubię być na widoku. – dodał przepraszającym tonem. – elfka wymruczała coś pod nosem, co najwidoczniej ośmieliło człowieka, bowiem z uśmiechem wyciągnął nogi pod stołem i zapalił fajkę. Wokół rozniósł się przyjemny zapach ziela fajkowego. – Wybacz mi panie tę śmiałość, ale nie wyglądasz na zwykłego podróżnego? – Silwen uśmiechnęła się pod nosem
- Może zacznijmy od tego, że jestem kobietą. – stwierdziła, człowiek rozdziawił lekko usta i zamarł z zdziwienia
- Wybacz jeśli cię uraziłem. -wykrztusił, gdy w końcu mógł dobyć głosu - Ale rzadko tutejsze kobiety tak się noszą, w sumie żadne kobiety, które znam tak się nie noszą. –rzucił jakby żartem, uśmiechając się półgębkiem - Zgaduję, że nie jesteś stąd.
CZYTASZ
Lord of the Rings Journey
FanficKsiężniczka Doriathu, najmłodsze dziecko króla Thingola. Mogła nosić sukienki, haftować, grać i śpiewać, ale zamiast tego biegała boso po ojcowskich komnatach z drewnianym mieczykiem w garści. Kochała robić wszystko co nie przystoi dziewczynce i pr...