Rozdział 21.1

192 12 20
                                    

Stoczymy bitwę, a potem odpoczniemy. Żywi albo martwi, odpoczniemy.

~G.R.R. Martin ,,Nawałnica mieczy"~

Widziała go już z daleka, jak gnał na śnieżno-białym koniu przez step. Na jej widok jednak zaczął zwalniać, aż w końcu zatrzymał się. 

- Mithrandir. Co tak długo? - przywitała go, uśmiechając się krzywo.

- Ciebie też miło widzieć - odparł, mrużąc oczy.

- Och, nie wątpię - zlustrowała go wzrokiem - A jednak żyjesz?

- Rozczarowana? - mruknął

- Nie, nie jestem bezduszna, jak niektórzy uparcie próbują sobie wmówić. Ale, szczerze mówiąc, zgadywałam, że Manwe nie pozwoli, by jego ukochany chłopczyk na posyłki tak łatwo wymigał się z zadania. 

Gandalf zesztywniał na dźwięk słowa ,,chłopczyk".

- Niebezpiecznie jest kpić z potężniejszych od siebie.

- Nie martw się, robię to całe swoje życie. Chyba, że mówiłeś o sobie?

- Nie - prychnął.- Nie mam też zamiaru się wtrącać w twoje małe gierki z Valarami. Pewnie bym mógł, ale wątpię, by miało to jakiś sens. W każdym razie czas mnie goni, więc jeśli już skończyłaś się wyzłośliwiać...

- Czekaj, co się dzieje?

Czarodziej streścił jej pokrótce wydarzenia, jakie miały miejsce po przyjeździe jego, Aragorna, Legolasa i Gimliego do Edoras oraz o rychłej bitwie z armią Isengardu.

- Cóż, zgaduje, że przydałaby im się mała pomóc. A ty? Nie powinieneś właśnie podtrzymywać ducha armii zagadkowymi stwierdzeniami? - Majar udał, że nie dosłyszał ironii.

- Jadę znaleźć pomoc. 

- Powinnam zgadnąć. Ruszę już, nie chce niczego przegapić. Nie zatrzymuję cię już. Niemniej dobrze, że wróciłeś, w dodatku w biel bardziej ci pasuje.

- To  najmilsza rzecz jaka od ciebie usłyszałem. 

- Nie rozczulaj się zanadto, staruszku - jej zęby błysnęły w drapieżnym uśmiechu. - Do zobaczenia wkrótce.

Popędziła Versticha do kłusa, a po chwili ogier przeszedł w galop.


Było już ciemno, kiedy dopędziła Rohirrimów. Wstrzymali konie, dostrzegając ją z oddali. Ostrza włóczni błysnęły w mroku, gdy jeźdźcy najeżyli je, nie mogąc dokładnie rozpoznać jej w ciemnościach. Dopiero Legolas, pozwawszy ją swym bystrym wzrokiem, wysunął się przed szereg.  Aragorn z Eomerem, dokłusowali za nim.

- Mae govannen Silwen (witaj) - elf pierwszy się odezwał.

Białowłosa skinęła mu głową.

- Le suilon Legolas. (pozdrawiam cię) - odparła

- Możecie łaskawie rozmawiać tak, by  wszyscy zrozumieli? - Gimli niespodziewanie wychylił się zza Eomera

- Ciebie też miło widzieć Gimli. Aragornie, Eomerze - kiwała im po kolei.  

- Co tu robisz? - spytał Aragorn

- Spotkałam Mithrandira i ucięliśmy sobie krótką pogawędkę. Jadę z wami. W tej sytuacji każdy miecz wam się przyda. Oferuję moją pomóc.

- W takim razie nie zwlekajmy - nagle przed szereg wyjechał sam Theoden.

Kolumna ruszyła. Król przykazała Silwen jechać obok siebie, a z drugiej  jej stron kłusował Eomer. Sil poczuła się lekko osaczona. 

Lord of the Rings JourneyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz