Stoczymy bitwę, a potem odpoczniemy. Żywi albo martwi, odpoczniemy.
~G.R.R. Martin ,,Nawałnica mieczy"~
Widziała go już z daleka, jak gnał na śnieżno-białym koniu przez step. Na jej widok jednak zaczął zwalniać, aż w końcu zatrzymał się.
- Mithrandir. Co tak długo? - przywitała go, uśmiechając się krzywo.
- Ciebie też miło widzieć - odparł, mrużąc oczy.
- Och, nie wątpię - zlustrowała go wzrokiem - A jednak żyjesz?
- Rozczarowana? - mruknął
- Nie, nie jestem bezduszna, jak niektórzy uparcie próbują sobie wmówić. Ale, szczerze mówiąc, zgadywałam, że Manwe nie pozwoli, by jego ukochany chłopczyk na posyłki tak łatwo wymigał się z zadania.
Gandalf zesztywniał na dźwięk słowa ,,chłopczyk".
- Niebezpiecznie jest kpić z potężniejszych od siebie.
- Nie martw się, robię to całe swoje życie. Chyba, że mówiłeś o sobie?
- Nie - prychnął.- Nie mam też zamiaru się wtrącać w twoje małe gierki z Valarami. Pewnie bym mógł, ale wątpię, by miało to jakiś sens. W każdym razie czas mnie goni, więc jeśli już skończyłaś się wyzłośliwiać...
- Czekaj, co się dzieje?
Czarodziej streścił jej pokrótce wydarzenia, jakie miały miejsce po przyjeździe jego, Aragorna, Legolasa i Gimliego do Edoras oraz o rychłej bitwie z armią Isengardu.
- Cóż, zgaduje, że przydałaby im się mała pomóc. A ty? Nie powinieneś właśnie podtrzymywać ducha armii zagadkowymi stwierdzeniami? - Majar udał, że nie dosłyszał ironii.
- Jadę znaleźć pomoc.
- Powinnam zgadnąć. Ruszę już, nie chce niczego przegapić. Nie zatrzymuję cię już. Niemniej dobrze, że wróciłeś, w dodatku w biel bardziej ci pasuje.
- To najmilsza rzecz jaka od ciebie usłyszałem.
- Nie rozczulaj się zanadto, staruszku - jej zęby błysnęły w drapieżnym uśmiechu. - Do zobaczenia wkrótce.
Popędziła Versticha do kłusa, a po chwili ogier przeszedł w galop.
Było już ciemno, kiedy dopędziła Rohirrimów. Wstrzymali konie, dostrzegając ją z oddali. Ostrza włóczni błysnęły w mroku, gdy jeźdźcy najeżyli je, nie mogąc dokładnie rozpoznać jej w ciemnościach. Dopiero Legolas, pozwawszy ją swym bystrym wzrokiem, wysunął się przed szereg. Aragorn z Eomerem, dokłusowali za nim.
- Mae govannen Silwen (witaj) - elf pierwszy się odezwał.
Białowłosa skinęła mu głową.
- Le suilon Legolas. (pozdrawiam cię) - odparła
- Możecie łaskawie rozmawiać tak, by wszyscy zrozumieli? - Gimli niespodziewanie wychylił się zza Eomera
- Ciebie też miło widzieć Gimli. Aragornie, Eomerze - kiwała im po kolei.
- Co tu robisz? - spytał Aragorn
- Spotkałam Mithrandira i ucięliśmy sobie krótką pogawędkę. Jadę z wami. W tej sytuacji każdy miecz wam się przyda. Oferuję moją pomóc.
- W takim razie nie zwlekajmy - nagle przed szereg wyjechał sam Theoden.
Kolumna ruszyła. Król przykazała Silwen jechać obok siebie, a z drugiej jej stron kłusował Eomer. Sil poczuła się lekko osaczona.
CZYTASZ
Lord of the Rings Journey
FanfictionKsiężniczka Doriathu, najmłodsze dziecko króla Thingola. Mogła nosić sukienki, haftować, grać i śpiewać, ale zamiast tego biegała boso po ojcowskich komnatach z drewnianym mieczykiem w garści. Kochała robić wszystko co nie przystoi dziewczynce i pr...