Price for peace.
Glorfindel z rosnącym niepokojem przerzucał ciała poległych. Wiedział, że jeśli Silwen dotąd nie wróciła do obozowiska to albo jest bardzo ranna, albo... Nie, ona żyje. – powtórzył sobie po raz któryś. Nie dopuszczał do siebie innej myśli. W końcu kilka metrów za cielskiem olbrzymiego trolla dostrzegł bezwładną sylwetkę. Białe włosy, posklejane czarną krwią oraz o zgrozo czerwoną, tworzyła wokół jej bladej twarzy aureolę. Na twarzy jej własna posoka mieszała się z posoką wroga. Obok niej utworzyła się niewielka kałuża, gdy jednak podszedł do niej od razu spostrzegł, że to nie rana jest powodem dla, którego straciła przytomność. Napierśnik był wklęsły, bo silnym uderzeniu. Prędko odrzucił kawałek zbroi, jak potrafił opatrzył obrażenie, następnie zbadał żebra. Z pewnością przynajmniej kilka z nich było połamanych. Oddychała z trudem, klatka piersiowa unosiła się ledwie widocznie. Chwycił jej miecz leżący metr od niej, wetknął sobie za pas. Elfkę wziął delikatnie na ręce i jak najszybciej ruszył w kierunku obozowisku. W duchu odmawiał modlitwę do Valarów.
Pierwsze co poczuła to stały ból w klatce piersiowej, stęknęła i otworzyła oczy. Nad jej głową wisiał materiałowy sufit. Przekrzywiła głowę na bok i ujrzała skromnie zagospodarowane wnętrze. Niewielki stolik, dwa krzesła, kufer, a oparty o ścianę stał jej miecz. Wszystko składane o gotowe do natychmiastowego przeniesienia. Na stoliku stała dzban z wodą, miska i kubek. Usiadła i jęknęła z bólu, pomacała okolicę żeber. Mimo wszystko wstała i ziemia ziębiła jej bose stopy. Nalała wody do naczynia i przepłukała twarz, następnie nalała jej do kubka i wypiła duszkiem. Chłodny płyn złagodził trochę szalejącą w jej klatce piersiowej pożogę. Wciągnęła długie buty i wyszła z namiotu, trochę zakręcił jej się w głowie. Miała na sobie tylko lnianą koszulę i miękkie spodnie. Obozowisko tętniło życiem, wszędzie było słychać gwar rozmów, płacz i śmiech przeplatały się nawzajem, tworząc dobrze jej znaną symfonię. Wszędzie chodzili żołnierze prowadząc konie, transportując rannych, niekiedy również zmarłych. Nikt nie zwracał na nią uwagi, zajęci własnymi sprawami.
- Gdzie jest namiot dowodzeni? – spytała jakiegoś żołnierza, który akurat się nawinął, ten łypnął na nią z pode łba i wskazał ręką drogę. Silwen skinęła głową i ruszyła.
Z ogólnego nastroju oraz z tego, że jeszcze żyje zrozumiała, że wygrali bitwę. Nie wiedziała tylko w jakim stopniu. Równie dobrze oblężenie dalej mogło trwać, a oni mieć tak uszczuplone siły, że następne uderzenie ich zmiażdży. Dalej obozowali w Mordorze, wśród dymów i oparów majaczyła jej Góra Przeznaczenia, ale nigdzie nie spostrzegła posępnego zarysu Barad-Dur. Poczytała to sobie za dobry znak. W końcu, gdy zaczęła już się zastanawiać, czy aby strażnik z niej nie kpił, przed jej oczami wyrósł duży namiot. Nie było mowy o pomyłce, uchyliła połę. Namiot był pusty, co jednak nie przeszkodziło jej w wejściu. Po środku stała duży stół z mapą Śródziemia. Kilka krzeseł poroztawianych po namiocie oraz stolik na którym stał dzban wina, kilka kubków oraz misa z owocami. Chwyciła amforę i nalała sobie trunku. Po czym usadowiła się w zacienionym kącie, z dobrym widokiem na wejście. Upiła łyczek alkoholu, był słodko gorzkawy i niezbyt mocny. Opróżniła kubek gdy do namiotu weszła trójka elfów. Zastygła w bezruchu, nie zauważyli jej, zbyt zajęci rozmową.
- Trzeba coś z tym zrobić, nie możemy pozwolić na taki obrót spraw. – mówił Elrond przyciszonym głosem
- Co proponujesz? Wszelkie próby wzięcia tego siła, będą miały fatalne konsekwencje. – Kirdan próbował mówić racjonalnie
- Nie aż takie jak zostawienie tego w obecnej sytuacji. – uzupełnił Glorfindel
- To nie odpowiedzialne. - elf z Szarej Przystani chciał jeszcze raz przekonać swoich towarzyszy – Nie możemy...

CZYTASZ
Lord of the Rings Journey
FanficKsiężniczka Doriathu, najmłodsze dziecko króla Thingola. Mogła nosić sukienki, haftować, grać i śpiewać, ale zamiast tego biegała boso po ojcowskich komnatach z drewnianym mieczykiem w garści. Kochała robić wszystko co nie przystoi dziewczynce i pr...