Za trzy godziny miało świtać, idealny moment by się wymknąć. Było tuż po zmianie wart, a wyminięcie na wpół śpiących jeszcze strażników nie stanowiło dla niej zbyt dużego wyzwania. Była w połowie drogi do stajni, gdy ktoś chrząknął za jej plecami. Wyprężyła się jak struna i obróciła. Kilka kroków stał Eomer z kpiącym uśmieszkiem na twarzy.
- Doskonała noc na przechadzkę - zagaił.
- Zaiste - odparła, ze stoickim spokojem mierząc wzrokiem Rohirrima.
- Tutejsze, nocne powietrze ponoć służy na zdrowie.
- A więc obydwoje będziemy bardzo zdrowi. Czy masz do mnie jakąś pilną sprawę? Jeśli nie to pozwól mi ruszyć w swoją stronę.
- Mógłbym to zrobić, gdybym miał pewność, że zastosujesz się do poleceń mego kuzyna.
- Wątpisz w moje posłuszeństwo?
- Zdecydowanie - Silwen uniosła wyżej lewy kącik, marszcząc przy tym bliznę, nadało to jej twarzy lekko upiorny wygląd.
- To co teraz zrobisz?
- Teoretycznie powinienem wezwać żołnierzy by zaprowadzili cię to lochu, a rankiem stawiono by cię przed królem.
- Teoretycznie?
- Tak, przynajmniej na razie, jeśli powiesz mi dokąd się tak śpieszysz - zmrużyła oczy, myśląc przez chwilę.
- Do Fangornu - odparła w końcu krótko. Eomer zachłysnął się powietrzem z wrażenia.
- A czegoż u licha tam szukasz, zguby chyba jedynie?
- To już nie twój interes, ale mam tam starego przyjaciela.
- Lubię cię Silwen, naprawdę i dam ci radę. Wróć do swojej sypialni i pojedź do granicy. Do Fangornu można się dostać i bez wkraczania na nasz teren.
- Albo pozwolisz mi odjechać.
- Dlaczego ci tak na tym zależy? Mogą cię złapać, a Rohirrimowie nie słyną z cierpliwości.
- Zależy mi na czasie, a i tak nadłożyłam sporo drogi jadąc tutaj. Więc puścisz mnie?
- Nie chcę sprzeciwiać się Theodredowi.
- Ale? - przekrzywił głowę.
- Ale chcę zobaczyć minę Gadziego Języka, gdy się dowie. Pomogę ci. Poza tym beze mnie nic nie wskórasz przy bramie - wzruszyła ramionami, obrzucając Eomera zagadkowym spojrzeniem. - Wiedziałaś?!- parsknął - Jak?
- Zauważyła twój cień, gdy się wymykałam na zewnątrz.
- Skąd wiedziałaś, że to ja?
- Każdy inny podniósł by raban - mężczyzna zaśmiał się krótko. - Nie jestem tylko pewna czy przypadkiem mnie zauważyłaś, czy czatowałeś przy mojej komnacie.
Syn Eomunda zaczerwienił się lekko. Nie potrafił kłamać, ale prawda nie brzmiała najlepiej.
- Czatowałeś - domyśliła się. - Dlaczego?
- Przeczucie, a teraz chodź.
Doszli do stajni, konie nawet nie zwróciły na nie uwagi.
- Dziękuję, dużo ryzykujesz.
- Na straży stoją moi ludzie, nie zdradzą mnie. Wiem to.
- Bardzo im ufasz.
- Powierzyłbym im własne życie.
Przekradli się bramy, a żołnierze bez słowa otworzyli jedno skrzydło, przepuszczając elfkę. Na pożegnanie skinęła jeszcze Eomerowi i pogoniła konia. Czas odwiedzić przyjaciela.
CZYTASZ
Lord of the Rings Journey
FanfictionKsiężniczka Doriathu, najmłodsze dziecko króla Thingola. Mogła nosić sukienki, haftować, grać i śpiewać, ale zamiast tego biegała boso po ojcowskich komnatach z drewnianym mieczykiem w garści. Kochała robić wszystko co nie przystoi dziewczynce i pr...