ROZDZIAŁ 4.

583 44 16
                                    

[Kamerzysta]

 Wczorajsza akcja była naprawdę skomplikowana. Każdy by to pomyślał na moim miejscu. Musiałem musnąć swojego Lorda w usta. Masakra, a Marek co na to? -że mu się to spodobało. Dziwna sytuacja. Jakoś nie mogę tego pojąć. Wstałem skacowany z kanapy. Nie wiem jakim cudem nagle znalazłem się u siebie. Wziąłem wodę gazowaną i nalałem sobie do szklanki. Łyk, po łyku. Jeny.. ale suszy. Czuję się jak Ci ludzie, co mieszkają na totalnej pustyni.

-Kamerzysta! otwieraj drzwi!- Krzyknął Marek.

Zdziwiłem się. Nigdy Marek mnie w swojej ,,menelowni" nie odwiedzał. No cóż.. widocznie muszę otworzyć swojemu szefowi. Tak wypada. Podszedłem do drzwi, złapałem za klamkę i delikatnie przekręciłem. 

-No! wreszcie! co ty sobie myślisz?! ile będę stał pod tymi drzwiami jak pies- Jego mina była wkurzona. 

-Wybacz Marku, nie sądziłem, że mnie odwiedzisz.. zawsze mówiłeś, że te miejsce jest upokarzające- mruknąłem cicho.

-Myliłem się. Kilka ruchów pędzlem i wszystko będzie fajnie- uśmiechnął się. -może odświeżymy twoje mieszkanie, co ty na to?- podrzucił pomysł.

-Niech będzie, ale ty też masz coś pracować. Zrozumiano, Lordzie?- zadałem pytanie.

-Zrozumiano!- odpowiedział jakby był jakimś żołnierzem, który stoi w szeregu.

Jednak nadal jedna myśl nie mogła wylecieć mi z głowy - te muśnięcie z własnym szefem.

-Proponuję udać się do Ikea, albo jakiś tego typu sklep..- podrzucił.

-No dobra, ale ja kieruję. Chodź- rzekłem.

-Nie.. pierwsze się przebierz, masz te ciuchy ze wczoraj- zauważyłem, że jego mina jest zniesmaczona. Zrobiło mi się głupio i szybko pobiegłem się przebrać. Wrzuciłem na siebie lekki T-Shirt, jakieś spodnie i buty z Nike.

-Od razu wyglądasz lepiej. Teraz możemy iść- jego kąciki ust podniosły się do góry.

Wsiadłem za kierownicę, znowu.. tak jak wczorajszego wieczoru. Nadal na dachu mam wgniecenie po czyjejś cegle. Tyle wspomnień zostanie.. Roks-.. 

-O czym tak myślisz? może już ruszajmy, co?!- wrzasnął na mnie.

-Już, już.. przepraszam- zrobiłem słodkie oczy, niczym w bajce ,,Kot w Butach" i ruszyłem z piskiem opon.

-Wolniej!! zabijesz nas!- kazał mi zrzucić km/h.

-No dobrze, już puszczam gaz- szkoda, że się boi. Tak to bym już dawno był pod tą Ikeą.

Jechaliśmy około 10 minut, to nie była jakaś strasznie daleka podróż. Jednak dla Marka trwała wieczność. Na miejscu wydarł się na mnie, że czemu jechaliśmy z godzinę. On to ma poczucie czasu.. Wysiadłem z samochodu. Zapomniałem, że powinienem otworzyć drzwi Lordowi. Zrobiłem kilka kroków w stronę sklepu, ale zaraz się zatrzymałem i odwróciłem, bo Kruszel walił pięściami w szybę. Tego jeszcze brakowało. Musiałem otworzyć mu te drzwi.

-Już o mnie zapominasz, ty bezduszna istoto?!- warknął.

-Tak jakby- zaśmiałem się. Śmiesznie to wygląda jak Kruszwil się denerwuje. Taki karzełek ze wścieklizną.

-Dobra, przestań się śmiać i idziemy- ruszył jak struś pędziwiatr w stronę sklepu. Zdziwiłem się, że tak szybko chodzi.

-Ale ty zapierdalasz!- krzyknąłem do Marka.

-Uspokój się! to miejsce publiczne! zachowaj trochę kultury..- uspokajał mnie.

Prawdziwa przygoda zaczęła się jak przekroczyliśmy drzwi do magicznego sklepu, różne meble, przedmioty, farby, pędzle. Wow! Dawno w takim sklepie nie byłem. Podszedł do nas jakiś facet. Zaczął konwersację z szefem. Wtedy ja znudzony czekaniem i staniem w bezruchu postanowiłem, że obejrzę co tutaj mają ciekawego. 


**Sorki, że tak długo. Jednak nie miałam jakoś czasu żeby to pisać, mam nadzieję że mi to wybaczycie. 5 rozdział dopiero będzie ciekawy, przekonacie się niedługo czemu :D**


Kamerzysta Na Zawsze - Lord Kruszwil x Kamerzysta kxkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz