***
Czuję chłód, podążając wydeptaną ścieżką prosto na znajomy nagrobek.
Pada deszcz.
Grube krople nie pozwalają swobodnie przejść tych paru kroków.
Wełniana czapka nie pomaga uchronić się przed ulewą.
Mróz puścił, a błoto pokryło już całe nogawki spodni.
Babunia odradzała.
Uparłam się, że pójdę.
Czułam, że powinnam pójść.
Żwir chrzęści pod podeszwami butów.
Jestem.
Ośmielam się podejść bliżej.
Jej twarz jest inna.
Brakuje na niej dumy i powagi, którą reprezentowała wcześniej swoją czarno-białą podobizną.
Teraz patrzy na mnie przygnębiona.
Jakby wiedziała, że źle się dzieje.
Kilka świec pogasło.
Wyjmuję z kieszeni płaszcza zapałki i próbuję zapalić choć jedną.
Bezskutecznie.
Wiatr i krople uniemożliwiają mi to, jak tylko mogą.
Nagle zapałka płonie, a ja nie czuję już tak przejmującego zimna, jak wcześniej.
— Aniela... — mówi, a kartonik upada na ziemię.
Znam ten głos.
Spokojny, łagodny, czuły.
— Aniela — powtarza, a wspomnienia uderzają ze zdwojoną siłą.
Za późno.
*Jest noc.
Woda chlupocze w wąskiej rzeczce, która przepływa w pobliżu głównej drogi.
Drobne płatki śniegu opadają na zielony mostek, przyozdabiając go białą pierzyną.
Patrzę jak surowy żywioł, pochłania moje łzy rozpaczy.
Zginęli.
Nigdy więcej już ich nie zobaczę, a przecież jechali po mnie.
Mieliśmy zacząć nowe życie.
W nowym miejscu.
Dostali pracę, wynajęli mieszkanie, kupili samochód.
W końcu wszystko zaczęło się układać.
Miałam pójść do szkoły, zdobyć koleżanki i kolegów, zacząć żyć.
Nigdy tak się nie stało.
Wybiegłam ze starego domu, odprowadzona rozpaczliwym wyciem bezpańskich psów i ciszą, która zapadła w słuchawce telefonu, gdy zadzwonili.
Dom rodziców.
Teraz nie ma już po nim śladu.
Nowi właściciele kazali go rozebrać.
Niezupełnie wiadomo dlaczego.
Barierka jest chłodna i śliska.
Siadam na niej okrakiem, bez problemu prześlizgując się na drugą stronę.

CZYTASZ
Ci Drudzy
EspiritualJestem ostatnia. Uśpiona przez ludzi, którzy przypadkowo potrącają mnie idąc ulicą. Uśmiechają się do mnie, krzyczą, wznoszą oczy ku niebu. Idę dalej. Idę szarym chodnikiem. Idę pierwsza, ale pozostaję ostatnia. Umieram, ciągnąc za sobą wór pełen do...