- Doktorze Dhonreth, witamy! - W przeciwieństwie do Hedwigi Elliot nie wyglądał na poruszonego przybyciem naukowca. - Możemy w czymś pomóc?
Mężczyzna nie odpowiedział, zaglądając ponad głową chłopaka do sali.
- Gdzie jest Adrienne? - zapytał, zawieszając wzrok na Hedwidze. Ta rozłożyła tylko bezradnie ręce.
- Sami się właśnie zastanawiamy. - Przełknęła ślinę. Gardło miała wysuszone na wiór, choć niedawno piła. - Dzwoniłam kilka minut temu. Nie ma z nią kontaktu.
- To... to dziwne. - Dhonreth zmrużył oczy. - Że też akurat teraz...
Mruknął coś pod nosem, uruchamiając komunikator. Wszedł do pomieszczenia i oparł się o ścianę, samemu próbując dodzwonić się do kobiety. Po kilku chwilach zrezygnowany wyłączył urządzenie.
- Nie działa nawet poczta.
- Jak mówiliśmy - parsknął Elliot, krzyżując ramiona na piersi. - Czy to znaczy, że mamy dzisiaj wolne?
- Nonsens - odparł mężczyzna. - Po prostu zajmie się wami Artur. Chociaż...
Znów spojrzał na Hedwigę, jakby nad czymś się zastanawiając.
- Jesteś praktykującym magiem, prawda?
Dziewczyna skinęła głową.
- Doskonale. Będę cię potrzebował, chodź. - Nie czekając na jej odpowiedź, odwrócił się i już miał wyjść z sali, gdy przypomniał sobie o Elliocie. Wycelował palcem w chłopaka. - Chatfield, zgłoś się do Artura. Wytłumacz mu sytuację i powiedz, że potem zadzwonię.
- Tak jest, doktorze! - Elliot zasalutował i mrugnął do Hedwigi. - Ładnie zaczynasz karierę w labie, nie ma co.
Słowa chłopaka zmieszały ją, nie umiała wydusić nic sensownego. Spojrzała tylko na niego, niepewna czy próbował ją obrazić, po czym ruszyła za Siriusem, już czekającym na korytarzu.
Wyprowadził ją ze skrzydła laboratoryjnego i pokierował... gdzieś. Nie posiadała odpowiedniej przepustki, by poruszać się swobodnie po pałacu, nie miała więc pojęcia, dokąd zmierzają. Mężczyzna był wyższy od niej o kilka centymetrów i bez trudu zostawiłby ją w tyle, gdyby nie przyspieszyła.
W jej głowie huczało od pytań. Co się stało? Sprawa wydawała się nagląca, tak przypuszczała, patrząc na zmarszczkę przecinającą czoło przełożonego i jego zaciśnięte, pobladłe wargi. Co do tego miał jej status maga? Mężczyzna milczał i nie mogła mieć pewności, że zechce jej odpowiedzieć, postanowiła jednak zaryzykować.
- Przepraszam...? Panie Dhonreth...?
- Jakie tam panie, nie jestem aż tak stary. - Nawet na nią nie spojrzał, jednak jego głos zabrzmiał dosyć miękko.
- Doktorze...
- Hedwigo, jeśli dobrze mi się wydaje, będziemy ze sobą ściśle współpracować przez kilka najbliższych dni. - Doktor zatrzymał się i stanął jej naprzeciw. Jego mina nic nie wyrażała, tym razem jednak też nie emanował typowym dla siebie chłodem. - Darujmy sobie te formułki, możesz mi mówić Sirius.
Kilka dni? Sirius? Od tych rewelacji zakręciło jej się w głowie.
- Dobrze, Sirius. Co masz na myśli, mówiąc kilka dni? - Miała nadzieję, że nie brzmi jak naiwne dziecko.
- Nie więcej niż tydzień, mam nadzieję.
- Nie, ja nie o tym. Uhh... jestem jeszcze stażystką, tak?
- Tak, ale otrzymałaś rekomendację. To wystarczy, byś mogła mi pomóc i poznać się na przyszłych zadaniach.
Ruszył dalej, już nieco wolniej, by Hedwiga nie musiała za nim biec.

CZYTASZ
Goniąc za głosem (Alta Hora - tom pierwszy)
Viễn tưởngKiedy Freja i Hedwiga, łowczynie ze Wschodu, zatrzymują się w Londynie, nic nie zapowiada, aby ich pobyt miała ubarwić jakakolwiek katastrofa. Tym bardziej groźba kolejnego końca świata stanowi przykrą niespodziankę, której dziewczyny muszą stawić c...